12

143 15 4
                                    

Zastanawialiście się kiedyś nad sensem życia? Dalszej egzystencji lub przynajmniej nad sensem uczenia się fizyki?

Czeka mnie sprawdzian. Nic na niego nie umiem, a profesor Ball jest chory i jak powiedziała mi jedna z nauczycielek, ma przyjść ktoś na zastępstwo. 

Jakkolwiek to brzmi, całą klasą siedzieliśmy w klasie. 

Stajnia Augiasza to nic, przy chaosie panującym w pomieszczeniu. Głowa zaczęła mnie już boleć.

 Dorośli ludzie, a zachowują się jak podstawówka. 

Gdy drzwi ze skrzypnięciem się otworzyły, odetchnęłam. Ku ogólnemu zdziwieniu w futrynie stanął starszy, siwy mężczyzna. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że był w okularach przeciw słonecznych, a jego brwi wyglądały trochę niepokojąco. To tak, jak by żyły własnym życiem.

Żwawym krokiem wparował do sali, by zaraz stanąć na biurku nauczyciela.  

Okeeeej... Z tym gościem jest coś nie tak.

- Mówcie mi Doctor.- powiedział zsuwając okulary na nos. Ktoś za mną mruknął coś o braku skromności i przechwalaniu się nauczycieli zdobytymi tytułami. Usłyszałam też coś o niezrównoważeniu psychicznym tego belfra... Przyznaje, chodzenie po biurku nie jest normalne ale może to po prostu sposób bycia "Doktorka".

Uśmiechnęłam się gdy nasz nowy nauczyciel powiedział "słyszałem" mrożąc delikwenta wzrokiem z nad okularów. 

 - Jakieś pytania?- parę osób od razu się zgłosiło, by zadać pewnie, jak zwykle, idiotyczne pytania - Nie ma? To dobrze. -Rzucił Doktor zeskakując z mebla.  

Już wiedziałam że ta lekcja będzie ciekawa. Uśmiechnęłam się pod nosem. Mężczyzna zdjął okulary i zatarł dłonie - To jaki temat mamy do przerobienia? - zapytał, a moja ręka poszybowała ku górze.

- Astronomia. 

- A dokładniej? - dopytywał się.

- Układ słoneczny. - odpowiedziałam zerkając w podręcznik.
Nauczyciel uśmiechnął się, a jego, już byłam pewna, że żyjące własnym życiem brwi, wykrzywiły się w grymasie zadowolenia i satysfakcji. Zaczęła się najciekawsza lekcja w moim życiu. Pięć minut przed dzwonkiem kazał nam wstać i iść za nim za szkołę. Wszyscy zastanawialiśmy się o co może chodzić. Z racji że była to nasza ostatnia lekcja, pozwolił iść już do domu, a chętni mogli zostać. Tak więc, pozostało tylko kilka osób. Dotarliśmy za Doktorem do linii drzew rosnących nieopodal boiska. Jak się okazało stała tam niebieska budka z ubiegłego wieku. Część osób była nieco zawiedziona, więc grupa chętnych skurczyła się i zostałam ja oraz dwóch chłopaków z mojej klasy. Jeden z nich był puszystym typowym kujonem, więc nie było to niczym dziwnym, drugi  natomiast i tak musiał czekać jeszcze godzinę na autobus, a nie miał niczego lepszego do roboty. Doktor podszedł do drzwi budki i patrzył na nas. Przypatrywałam się przedmiotowi. Widziałam taką w książce w takich budkach zamykano przestępców do przyjazdu policji, na którą dzwoniono z telefonu znajdującego się na zewnątrz budki. Doktor pstryknął palcami i stało się coś niesamowitego: Drzwiczki się otworzyły ukazując wnętrze. 

- Większa w środku! - krzyknęłam gdy nie wiadomo kiedy  byłam już wewnątrz. "Odważni" chłopcy z mojej klasy niepewnie weszli do środka. Kujonek zemdlał, a kolega od autobusu wybiegł niemal z krzykiem. Nie pozostało mi nic innego jak głośny faceplam. 

Ruszyłam w stronę nieprzytomnego kolegi. Oddychał. Popatrzyłam na belfra, który przyglądał się moim poczynaniom. 

- Co mam zrobić?- spytałam - Przeniesienie go jest raczej nie możliwe. 

Doctor się zastanowił. 

- Wiesz gdzie mieszka? - spytał

- Tak. - odpowiedziałam

- Adres? - zapytał, a ja wyszukałam facebookowy profil kolegi podałam ulicę. 

Doctor pstryknięciem palców zamknął drzwiczki i zaczął naciskać różne przyciski na jakimś panelu. Już miałam pytać co robi, kiedy wszystko się zatrzęsło,a ja boleśnie upadłam na tyłek. Kiedy wszystko się uspokoiło, a drzwiczki otworzyły zobaczyłam jakiś pokój

- Jak...? - wydukałam, kiedy  zorientowałam się że znam ten pokój. Robiłam kiedyś projekt w raz z tym kujonkiem. 

Doktor się uśmiechnął i jakoś wyciągnęliśmy bezwładne ciało na podłogę w pokoju. Wróciliśmy do budki. Z uwagą obserwowałam jak niezwykły mężczyzna wpisuje datę i miejsce, oraz naciska różne przyciski.  Nim wyszłam z budki mężczyzna jeszcze zagadał.

- Ładny zegarek. - stwierdził a ja spojrzałam na przedmiot zawieszony na szyji

- Nie działa. - powiedziałam niemal od razu. 

- Skąd wiesz? - Spytał z uśmiechem mężczyzna. - Sprawdź. Do zobaczenia. - powiedział gdy byłam przy drzwiach.

- Do widzenia. - mruknęłam.

 Na prawdę dziwny z niego człowiek, ale miał rację. Skąd mogę wiedzieć, że nie działa? Nigdy go nawet nie otwierałam... 

Chwyciłam przedmiot w dłonie, przyglądając się grawerunkom. Gdy go otworzyłam wydobyło się z niego złote światło, które natychmiast mnie oplotło. W mojej piersi zabiło drugie serce, a ja wiedziałam już kim jestem. 

Władcą czasu. 




One shoty z DWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz