t; touch +
Ashton scałowuje każdy niespokojny oddech. Spija z ust Luke'a całą niepewność i strach. Ściska mocno ich splecione nad głową dłonie. Dłonie, które drżą.
- Och. - Stłumiony jęk ucieka z ust blondyna, gdy Ashton rozciąga w nim swoje dwa palce. - Boże.
Irwin składa lekki pocałunek nad pępkiem Luke'a. Porusza swoimi palcami w wolnym tempie. Nie chce zranić drugiego chłopaka. Sam nie wie, co robi. Nie wie, co powinien zrobić. Luke jest pod nim wielkim bałaganem, składającym się z jęków i westchnięć, a to w żaden sposób mu nie pomaga. Nachyla się nad nim tak, by móc go pocałować. - Dobrze?
Niebieskooki kiwa energicznie głową i jęczy prosto w usta kochanka. Ten oblizuje wargi i opiera o siebie ich spocona czoła. - Ashton - szepcze Luke. Jego głos się łamie.
Ash boi się, że skrzywdzi Luke'a. Nie chce go skrzywdzić. Luke jest zbyt dobry. Nie zasługuje na ból. Przyjął go do siebie bez dłuższego zastanowienia się. Zapewnił mu dach nad głową. Ash nie może go skrzywdzić. Gdy jest z Lukiem, harmider wycisza się tak samo jak w kościele. W głowie Asha kotłuje się myśl, że Luke jest jego własną, prywatną świątynią, ale ta myśl jest wręcz nie do zaakceptowania.
Irwin całuje lekko nos i czoło blondyna. Widzi, że Luke jest już na skraju i potrzebuje pomocy kochanka w osiągnięciu szczytu. - Proszę...
Luke nie wie, o co prosi. On po prostu chce. Chce. Tak bardzo chce.
A Ashton chce mu tu dać. Dać. Tak bardzo chce mu to dać.
Irwin nagle się zatrzymuje. Wyciąga z niego swoje palce, zaciska mocno splecione nad głową Luke'a dłonie, kciukiem drugiej dłoni głaszcze pokryty rumieńcem policzek. Daje im chwilę na uspokojenie oddechów, po czym unosi biodra Luke'a lekko ku górze i przejeżdża palcem po jego wejściu. Odgarnia z jego czoła kosmyki posklejanych potem włosów i obejmuje go ramieniem. Ciepłe plecy Luke'a opierają się o jego ramię, gdy ten powoli w niego wchodzi. Niebieskooki natychmiast się spina, dlatego Ash zwalnia i daje mu jeszcze chwilę.
Gdy Luke zamyka oczy, Ashton wie, że to chwila Luke'a. Luke chowa się za zaciśniętymi powiekami. Ash czuje uśmiech wkradający się na jego usta. Składa na wargach blondyna pocałunek i jęczy, gdy ten oddaje go z siłą, która wywołuje zawroty głowy.
- Och - wydusza z siebie Hemmings.
- Okej? - Ash patrzy na niego z góry. Mimo tego, że Luke ma oczy cały czas zamknięte, wie, że w swój dziwny sposób też na niego się patrzy.
- Okej.
Piwnooki porusza swoimi biodrami w wolnym i spokojnym tempie. Każda sekunda wydaje się ciągnąć w nieskończoność, ale to ten dobry stan nieskończoności. Jeśli tak smakuje grzech, Ash nie jest pewien, czy nadal pragnie nieba.
Wchodzi w niego coraz głębiej, uderza coraz mocniej, ale z tą samą delikatnością towarzyszącą każdemu pchnięciu. Palce Luke wbijają się między żebra Ashtona. Paznokcie przecinają skórę do krwi. Oddech Luke'a brzmi lepiej niż symfonie jego głowy. Gdy dotyka w Luke'u tego jednego miejsca, a Luke jęczy i wije się pod nim, Ashton zaczyna obcałowywać jego naznaczoną delikatnym zarostem szczękę. Jest mu tak dobrze, a to jest tak złe.
Czuje palce Hemmingsa wplatające się w jego włosy i ciągnące za nie lekko z każdym mocniejszym pchnięciem. Chłopak obejmuje go swoimi nogami, przez co ich ciała są jeszcze bliżej siebie, a wszystko wydaje się być jeszcze intensywniejsze. Gdy Ash patrzy na Luke'a, wie, że ten za swoimi zamkniętymi powiekami widzi gwiazdy i właśnie odnajduje swoje ulubione gwiazdozbiory. Ash także jest blisko.
Przejeżdża swoją dłonią w dół klatki piersiowej chłopaka. Gdy w końcu dociera do jego członka i obejmuje go lekko, poruszając dłonią w górę i w dół boleśnie wolnym tempie, Luke jęczy jeszcze głośniej. Irwin ma wrażenie, że jeśli nie będzie go trzymał odpowiednio mocno, chłopak pod nim zaraz się rozpadnie.
Przyspiesza ruch swojej dłoni i opiera czoło o czoło blondyna. I wtedy Luke otwiera oczy. Patrzy na niego tak, że Ashton ma ochotę się rozpłakać. Chłopak jeszcze nigdy nie był tak blisko drugiego człowieka jak w tamtym momencie. Ignoruje zbierające się w kącikach oczu łzy, zaciska mocniej szczękę i przyspiesza ruchy swoich bioder. Niedługo po tym dochodzi mocno w niebieskookim chłopaku. Pomaga Luke'owi osiągnąć własny orgazm i gdy ten znajduje się już na szczycie, jęcząc imię Ashtona i klnąc do niebios, Ashton upada na uspakajającego się Hemmingsa i chowa swoją twarz w zagłębieniu jego szyi.
Gdy oboje są już cicho, a gładka dłoń Luke'a sunie wzdłuż pleców Irwina, Ash zaczyna łkać. Jego płacz jest nagły i niekontrolowany. Odsuwa się, by spojrzeć na blondyna z góry. Patrząc w oczy, które kolorem przypominają mu o niebie, w którym nigdy się nie znajdzie, ma ochotę się rozpaść. Luke głaszcze go delikatnie po plecach i szepcze do jego ucha uspokajające słowa. Ashton z powrotem chowa twarz w szyi Luke'a. Jego załzawione rzęsy łaskoczą skórę Hemmingsa, ale on nie zamierza narzekać. Przytula go mocno do siebie i całuje skórę za jego uchem.
- Ja wiem, wszystko rozumiem - szepcze. Ashton ma ochotę go uderzyć, bo prawda jest taka, że Luke nic nie rozumie. Mimo tego rozluźnia się i pozwala blondynowi przejąć kontrolę. - Wszystko będzie dobrze, wszystko jest dobrze...
¥
mam kawę, mam ciastka, ale nikt nie chce mnie odwiedzić, więc wszystko spożyję sama
szanujcie życie
ily
CZYTASZ
my father's sins
Fanfictiono chłopaku, który nienawidził swojego ojca. [ l a s h t o n ] © robert-lucas; 2016