Z Aishi spłynęło trochę energii* wprost do mózgu księżniczki. W pewnej chwili nastąpił przebłysk i dziwny podmuch odsunął dziewczynę do ściany. Nastolatka pokręciła głową podnosząc się. Donnie podbiegł do niej nieco przerażony.
-Nic ci nie jest?-spytał.
-Nie, wszystko gra-odparła.
Dwójka podeszła do M'Ikaneli z nadzieją. Ale ona dalej siedziała bez emocji. Wszyscy westchnęli ciężko zrezygnowani.
-Przykro mi-powiedziała dziewczyna.
-To nie twoja wina-odrzekł T'Horan.- Może z czasem dojdzie siebie.
Raph wyszedł z pomieszczenia kierując się do wyjścia. Trochę zastanawiało go, że jeżeli jest tu jeszcze około tysiąca Salamandrian, to czemu żadnego nie spotkał. Wyszedł z kryjówki rozglądając za moną. Zauważył ją siedzącą na dachu a raczej prawie, że na szczycie góry. Wdrapał się do niej siadając obok.
-Jak się trzymasz, Mona?-spytał.
-Beznadziejnie-odparła.- Zaczyna docierać do mnie, że gdyby nie ja, M'Ikanela nigdy nie trafiłaby do Dregga.
-Ej, niepotrzebnie to tak rozkminiasz- powiedział.-To nigdy nie była twoja wina. Ani w kłamstwie ani w prawdzie. M'Ikanela zastąpiła ciebie dobrowolnie. I daruj, że to powiem, ale winę w całości ponosi twój ojciec.
Salamandrianka pokiwała głową wzdychając ciężko. Nagle oboje usłyszeli głośny huk. Spojrzeli przed siebie zauważając wielką, niebieską chmurę. Na zastanawiając się długo pobiegli w jej stronę. Gdy zbliżali się do miejsca, skąd powstała dziwna anomalia. Nawet przez hełmy czuli paskudny odór od którego aż zbierało się na mdłości. Wtem Raph zauważył dwóch Insektoidów. Błyskawicznie podbiegł do nich rozrywając w strzępy.
-Dregg stworzył jakąś bombę biologiczną?-zdziwił się żółw.
-Nie wiem, ale to nie do wytrzymania-powiedziała Mona.
-Zmywajmy się stąd-odparł Raphael.
Dwójka szybko wybiegła z chmury oddychając świeżym powietrzem. Nagle Lisa zauważyła znajomego za niebieskim dymem.
-Zdetonował ją w samym centrum miasta-stwierdziła.
-Tak, byście nie mogli wrócić-dodał żółw.
Patrzyli się jeszcze przez chwilę na to wszystko po czym ruszyli z powrotem do kryjówki . Raph zastanawiał się co zrobi tysiąc Salamandrian skazanych na życie w górach. Bał się trochę, że wszyscy łącznie z Moną nie podołają i zamarznął na śmierć. P jakimś czasie oboje dotarli do kryjówki. Zmarznięci i wykończeni weszli do środka. W drzwiach znowu minęli się z Salem.
-Gdzie byliście?-spytał zdziwiony.
-Wolałbyś nie wiedzieć-odparł Raph.
-W mieście?-dociekał.
-Nie ma już żadnego miasta-westchnęła Y'Gythgba.-Lord Dregg zdetonował tam bombę biologiczną. Ledwo wytrzymaliśmy ten smród.
-Mona!-Raph!-rozległ się głos Aishi.
Dziewczyna przybiegł do nich zdyszana.
-Co się stało?-spytał żółw.
-Chodźcie, musicie coś zobaczyć-powiedziała.- Coś ważnego.
Dwójka zdziwiona pobiegła za nią.
.......................................................................................................
*Ci co nie wiedzą: Aishi podobnie jak April ma pewne zdolności psychiczne. Potrafi uzdrowić, ale na zasadzie przekazania cześć swego życia i jest to dla niej samej niebezpieczne. Dlatego Donnie w poprzednim rozdziale zareagował strachem.
CZYTASZ
Tajemnica Salamandrian
FanfictionŻółwie już raz zjawiły się na planecie Salamandrian by ukryć się przed Triceratonami i tam Raph wraz z Moną stanęli przed trudnym wyzwaniem przekonania ojca dziewczyny by zaufał jemu i jego braciom. Teraz to Y'Gythgba prosi o pomoc ukochanego. Żółwi...