4 Rozdział

1.1K 75 8
                                    

Dziś jest sobota, więc miał być to jedyny mój wolny dzień, ale najwyraźniej Tajemniczy Pan miał inne plany. Ma zostać moim koszmarem, więc pojął uprzykrzać mi życie. Zaczął od swojego wczesnego przyjścia rano do mojego domu. Musiałam wstać, bo Sara nie dawała mi ani chwili spokoju. Później przyglądał mi się, kiedy jadłam śniadanie przez co połowy nie zjadłam i jestem teraz głodna. Poszłam więc do swojego pokoju, żeby odpocząć od wszystkiego co jest z nim związane, ale to nie było takie proste. Otóż Tajemniczy Pan zadecydował, że muszę z nim jechać. Nie zadał mi pytania tylko to oznajmił. Chciałam zaprzeczyć, ale on mnie uprzedził mówiąc, że nie wie co to jest odmowa i wyszedł. Tak o to znalazłam się na przednim siedzeniu w samochodzie, a kierownicą jest mój koszmar. Jadę z nim w nieznanym mi kierunku, a za każdym kilometrem serce bije mi coraz szybciej. Mój leniwy dzień zamienił się w najgorszą wycieczkę życia.

Samochód zatrzymał się w... lesie. Teraz jestem pewna, że chce mnie zgwałcić i zabić. Jednak postanawiam widzieć w tym jakiś plus - może wtedy będę wolna i nie zobaczymy się już nigdy więcej. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo to jest właśnie wszystko co w tej chwili chcę. Tajemniczy Pan jest przystojny i gdyby nie miał takiego zachowania to z pewnością bym się w nim zakochała. Jednak z każdą chwilą moja odwaga słabnie, a ja zastanawiam się czy przeżyje do jutra, a tego nie chcę.

Wysiadłam z auta i popatrzyłam się przed siebie. Mogłabym przysiąc, że właśnie w takim miejscu nagrywa się sceny do horroru. Chociaż jest jasno, bo słońce dopiero wschodzi to ten las ma w sobie coś mrocznego.

Popatrzyłam się na chłopaka, który właśnie zamykał auto, a po chwili przeniósł na mnie swój wzrok. Nie uśmiechał się ani nic z tych rzeczy. Idzie tylko z kamienną twarzą przed siebie. Poszłam więc za nim, bo nawet nie wiem gdzie jestem. Do cywilizacji mam długą drogę, bo przez całą drogę wpatrywałam się w obraz za szybą. Jedyne co widziałam to drzewa, więc jeśli mam już tu być to nie chce sama.

- Gdzie idziemy? - spytałam w końcu, bo miałam już dość tej ciszy między nami. Jednak Tajemniczemu Panu to chyba odpowiadało, bo zrobił lekki grymas.

- Szukam dołu, żeby zakopać cię, kiedy już cię zgwałcę i zabiję - odpowiedział sarkastycznie, ale na tyle wiarogodnie, że zatrzymałam się na dłuższą chwilę w miejscu.

- Daleko jeszcze? Już mam dość bycia obok ciebie. Wolę umrzeć - Tajemniczy Pan zatrzymał się na chwilę w miejscu, a później odwrócił się w moją stronę z chytrym uśmieszkiem.

- Jeśli tego chcesz. Zrób baranka - uniosłam brwi do góry w geście niezrozumienia - Rozpędź się i walnij głową w drzewo. Niestety nie ma muru.

Stałam przez chwilę w miejscu analizując jego słowa. Nie mówiłam poważnie o tym, że wolę umrzeć. Tajemniczy Pan jednak się pomylił. Od uderzenia głową z bliskiego miejsca nie można umrzeć. Jeśli jednak od niego się wtedy uwolnię to nie mam nic do stracenia. Dlatego stanęłam tak, żeby mieć jak najkrótszy rozpęd. Tajemniczy Pan nie mówił, że mam umrzeć, ale żebym uderzyła głową w drzewo. Dlatego teraz to ja tutaj góruje, a nie mam zamiaru spędzić z nim ani chwili dłużej. Cel jest wystarczająco blisko, żeby uderzyć w niego i przeżyć. Spojrzałam jeszcze na swoje buty i wzięłam głęboki oddech. Przejechałam stopą po ziemi czując aż chropowate podłoże. Miałam już biec, ale poczułam dłoń na zgięciu swojego łokcia. Niestety ona mnie zatrzymała. Popatrzyłam na jej właściciela i nie rozumiałam go. Miałam się od niego uwolnić, ale on złamała warunki umowy. Mogłam przypuszczać, że nie dostosuje się do zasad.

- Naprawdę chciałaś to zrobić?

- Uwolniłabym się przynajmniej od ciebie - uśmiechnęłam się lekko do niego, ale on szybko odwrócił się i szedł dalej. Najgorsze jest to, że teraz nawet nie mogę mu uciec, bo wciąż mnie trzyma.

Poszukując PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz