7 Rozdział

200 17 7
                                    

Szkoła. Tym razem nie mam problemu, aby wstać. W ogóle nie mam żadnego problemu z wyjątkiem tego, że jak nie napiję się kawy to z całą pewnością zasnę na którejś lekcji. Oby to była biologia. Mam ją dwa razy dziennie i czasami trudno wysiedzieć wszystkie godziny z Clair w jednym pomieszczeniu. Dlatego nie na wszystkie lekcje chodzę. Jednak ona nie może mi nic zrobić, bo jestem najlepszą uczennicą jeśli chodzi o stopnie.

Powolnym krokiem wstaję z łóżka i wybieram wszystkie potrzebne mi rzeczy. Dzisiaj muszę udawać, że jest wszystko w jak najlepszym porządku. Nicklaus nie może dowiedzieć się prawdy, że to ja krzyczałam tej nocy. Nie powinien w ogóle się tym przejmować. Jednak dzisiaj spędzę z nim najwięcej czasu, bo zawsze w poniedziałki jeździmy wspólnie na siłownię. Oboje nie chcemy, aby powtórzyła się przeszłość. Jednak to ona mnie właśnie prześladuje. Przypomina mi o sobie na każdym kroku. Niestety to nie jest element nieodłączny ode mnie. Powinnam się już do niego przyzwyczaić, ale to jest jak huśtawka. Raz jesteś na górze i jest wszystko dobrze. Masz przyjaciół i kochającego brata, a nawet tolerujesz swoje siostry. Jednak za drugim razem jesteś na dole i wszystko idzie nie po twojej myli. Wszystkich odpychasz zachowaniem, a przyciągasz nieznajomych ludzi, którzy próbują przywrócić twoje dawne życie. Niestety idę coraz szybciej w tym kierunku.

Wychodzę spod prysznica i kieruję się powolnym krokiem do kuchni. Wyglądałam jak zombie, ale po nałożeniu lekkiego makijażu wyglądam teraz jak piękne zombie. Nawet uśmiech przyklejony na moją twarz nie przekonuje mnie, że jest i będzie dobrze. Prawda jest inna. Idę coraz szybciej w dół. W końcu pojawię się pod ziemią.

Wchodzę do kuchni i siadam przy stole. Rozglądam się po pomieszczeniu i patrzę w końcu na Dianę, która dziwnie mi się przygląda jakby niedowierzała, że mnie widzi. Patrzy na mnie jeszcze raz aż w końcu wraca do swojej wcześniejsze czynnoci, czyli robienie śniadania. Niestety spogląda na mnie od czasu do czasu jakby patrzyła czy na pewno tu siedzę i czy nic jej się nie przewidziało. Jednak szybko przestaje kiedy zaczynam się w nią wpatrywać. Speszona odwraca wzrok i kładzie przede mną talerz z kanapkami.

- Shay jeszcze nie wstała? - Do pomieszczenia wchodzi Nick, który mnie nie zauważył, bo siedzę w mało widocznym miejscu, czyli w rogu kuchni.

Diana chyba nie wie co powiedzieć, a mi się w ogóle nie chce odzywać. Dlatego ja zajęłam się jedzeniem, a czerwono-włosa kiwa na mnie głową. Słyszę tylko jak Nick siada naprzeciwko mnie i przygląda się mi. Rozumiem, że jestem piękną zombie, ale nie aż tak bardzo, że nikt nie wie co powiedzieć, a tym bardziej zrobić. Każdy kto mnie zobaczy od razu zamarza i przypatruje mi się.

- Co dziś na śniadanie? - pyta Sara, która weszła pełna życia do kuchni i stanęła obok swojej siostry. - Mam nadzieję, że Shadow znowu nie zje i zostanie wszystko dla nas - mówi dalej, ale najwyraźniej tylko ja ją słuchałam, bo Diana nawet się na nią nie popatrzyła.

- Muszę cię zasmucić, bo już zjadłam - mówię, a Sara zatrzymuje się w miejscu i z niedowierzaniem patrzy na mnie. Na szczęście reszta rodzeństwa się odmroziła. - Jak się uleczyliście? Chyba będzie je potrzebna pomoc, bo... - urywam, bo szczerze to mi się podoba, że będę miała już tylko jedną denerwującą siostrę. - Albo niech tak zostanie. Jedna osoba z listy nienawiści mniej. - Posyłam im sztuczny uśmiech i wychodzę z kuchni.

Wchodząc do szkoły od razu ujrzałam kolorowy plakat wywieszony na drzwiach. Z racji tego, że nie bardzo mnie interesował to nawet się nie zatrzymałam, aby zobaczyć o co w nim chodzi. Jednak od razu kieruje się do szafki. Pierwszą moją lekcją jest chemia z jedyną miłą osobą z nauczycieli - Taylor Miles. Ta kobieta potrafi sprawić, że nawet Nicklaus nie śpi u niej na lekcji. Choć to może być też sprawa jej wygląda. Jak na starszą osobę jest bardzo piękna.

- Shay! - Słyszę głos swojej przyjaciółki. - Słyszałaś, że mamy dzisiaj razem lekcje z Derekiem? - Odwracam się w jej stronę, aby zobaczyć jej szeroki uśmiech, a ona moją podniesioną brew. - Miles zaszła w ciążę i mamy zastępstwo.

- Dlatego się tak cieszysz? Najlepsza nauczycielka w szkole poszła na macierzyństwo i nie wiadomo kiedy wróci, a ty się cieszysz jakby to była Clair. - Zdenerwowana wrzucam książki do szafki i patrzę znów na Janette, której zrzedła mina. - Co mamy w zastępstwie?

- Biologie.

W tym momencie jedyne na co mam ochotę to wagary. Nauczycielka nie paja do mnie przyjaźnią i działa to w dwie strony. Jednak nie chcę odpuścić sobie jedyną lekcję z Derekiem. On potrafi mnie rozweselić, a tego właśnie dzisiaj mi trzeba.

Łapię przyjaciółkę pod ramię i z udawanym wielkim uśmiechem zaczęłam iść w stronę klasy. Jednak z każdym krokiem mój entuzjazm maleje zwłaszcza kiedy jestem blisko pomieszczenia. Nie mogę pokazać nikomu, że coś się ze mną dzieje. Dlatego łapię kilka głębokich oddechów i wchodzę do klasy. Pierwszą osobą, którą zauważam to Josh Miller. Nie powinno go tutaj być, bo to jest lekcja Dereka, a podobno on przychodzi tylko na nasze. Jednak nie przejmuje się tym długo, bo i tak miałam z nim ostatnio porozmawiać, ale niestety uciekł. Dzisiaj nie będzie miał tyle szczęścia.

Siadam przy ławce obok Dereka, a po chwili dosiada się Janette. Obok Dereka siedzi James, więc jesteśmy w komplecie. Dlatego od razu łączę nasze ławki razem. Z Joshem mogę porozmawiać na przerwie, a nie będę całej lekcji marnowała na Clair. Ja mam przyjaciół i to oni są dla mnie ważniejsi niż nauczycielka. Jednak moje myśli zajmuje tylko chłopak, który siedzi w pierwszej ławce. Dzisiaj zwraca całą swoją uwagę na Clair, która cały czas parzy na mnie. Pierwszy raz nie zwraca na nikogo innego uwagi, ale tylko na mnie. Może jestem za bardzo przewrażliwiona a może mam rację.

- Shay - usłyszałam głos Dereka z lewej strony, więc szybko odwróciłam się w jego stronę. Wystawił w moją stronę swoje białe, proste zęby. Dlatego podniosłam brew do góry, aby w końcu zaczął mówić. - Widziałaś plakat?

- Jakiś widziałam. Konkrety dawaj.

- Tydzień kolorów. - Moja brew znowu poleciała do góry, a Derek tylko przekręcił swoimi zielonymi oczami. - Każdy dzień tygodnia to inny kolor. Ma to podobno zjednoczyć uczniów. Jakoś wątpię, aby im się to udało. Pewnie nikt się do tego nie dostosuje.

- To im pokażmy. - Wyszłam z inicjatywą a przyjaciele popatrzyli na mnie jakby zobaczyli coś niespotykanego, ale pięknego. - No co? - prawie krzyknęłam - To nie jest zły pomysł z tymi kolorami.

- W poniedziałek jest czerwony. - Powiedział James jakby miało mnie to zrazić do tygodnia kolorów. Jednak jest przeciwnie, lubię czerwony. - W co masz zamiar się ubrać?

- W czerwone ubrania. - Janette i Derek parsknęli śmiechem. Ja nie widziałam w tym nic śmiesznego.

Nim James zdołał mi odpowiedzieć coś wrednego zadzwonił dzwonek. Bez żadnego czekania i wpakowania rzeczy do torby wybiegłam z klasy. Josh na szczęście nie zdążył jeszcze uciec. Szybko więc złapałam go za rękę i zatrzymałam przed sobą. Pierwsze co zobaczyłam to piękne, czekoladowe oczy, które patrzyły prosto w moje. Następne były jego ciemne, krzaczaste brwi, które uniósł do góry czekając na to aż coś powiem.

- Chciałam się przedstawić. - Wystawiłam rękę w jego stronę. - Jestem Shadow, ale wszyscy mówią mi Shay.

Uśmiechnęłam się lekko próbując nie wyjść na jakąś desperatke, ale prawda jest taka że nią jestem. Trzymam sztywno rękę czekając na jego odwzajemnienie ale on tylko nachylił się tak że jego usta są na wysokości mojego ucha.

- Jestem niezaiteresowany, ale wszyscy mówią mi dupek - powiedziawszy to odwrócił się na pięcie i powędrował w tylko jemu znanym kierunku. Zostawił mnie samą, a ja nie wiedziałam co zrobić.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 25, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Poszukując PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz