.5.

537 34 8
                                    

   Spałam sobie beztrosko, śniąc o wczorajszym dniu. Mogłabym tak spać do połódnia. Nie miałam zaplanowanych na dzisiaj zadnych misji więc ułożyłam sobie na dzisiaj plan zadań. Obudził mnie jednak dzwonek do drzwi. Po chwili usłyszałam, że ten ktoś był już w środku mojego domu. Przyznam, że się bałam. Zapaliłam lampkę nad głową i podniosłam się na łokciach do pozycji siedzącej. Czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Wtem do sypialni wszedł... Półkownik Philips!?

-Bohler. Wzywamy Cię na nagłą misję.

-Tak jest. Czego ona dotyczy?-zapytałam zdziwiona.

-Oddział 205 ma problemy i chcę abyś ich zgarnęła. Nie mam innego oddziału. Masz do dyspozycji swoją maszynę. -Odpowiedział- Widzimy się za 10 minut przy pasie lotniskowym.

-Dobrze-odpowiedziałam i popędziłam do łazienki aby ubrać mundur. Następnie udałam się do kuchni aby zaspokoić potrzeby żywieniowe.

***

   Byłam już przy mojej maszynie a tam czekał na mnie półkownik Philips.

-Jak zawsze punktualna.- powiedział i uśmiechnął się.

-Gdzie oni są, gdzie mam lecieć?

-Znajdują się w lesie na północnym wschodzie. - powiedział i zasalutował mi.- jesteś naszym najlepszym pilotem. Jak ty sobie nie poradzisz to już nikt tego nie zrobi. Uważaj na siebie.-rzekł

  Wsiadłam do North Ametica P-51D Mustang, zamknęłam kabinę i odpaliłam silniki. Po krótkim czasie lotu ujżałam wspomniany las i rzołnierzy. Machali w moją stronę a ja zniżyłam maszynę nad jedną z polanek, na tyle, żeby mogli do niej wejść. Cały oddział liczył ok 200 osób. Zostało z niego 5. Gdy wszyscy zajeli już miejsca, podniosłam Mustanga i zaczęłam lecieć nad lasem w celu poszukiwania reszty oddziału. Las był gigantyczny, ale udała mi się zobaczyć ludzi. Jednak nie o takim widoku mażyłam. Oddział 205 był martwy a w moją stronę skierowane było działo. Od razu zaczęłam nawracać jednak usłyszeliśmy huk. Zamknęłam oczy i poczułam wstrząs.

-Cholera!! Straciliśmy silnik- wykrzyczałam na całą maszynę.

Chwyciłam ponownie za stery i zaczęłam kołować samolot nad jedną z polanek. Nie umiałam posadzić tej maszyny bez jednego silnika, ale nie chciałam się katapultować i skazywać resztki 205 na pewną śmierć. Zwalniałam zpadającą maszynę, ale bez skutku. Drugim skrzydłem zachaczyliśmy o drzewa. Udezyliśmy w ziemię. Szybko wysiadłam z samolotu. Miałam złamanych tylko kilka kości. Podeszłam do klapy i chciałam ją otworzyć, aby wypuścić rzołnierzy. Zacięła się. Zostali tam uwięzieni. Zauwazyłam ogień na jednym ze skrzydeł. Wiedziałam co to oznacza. Zaraz wybuchnie i to z 205 w środku!
   Musiałam uciekać. To było pewne. Resztkami sił wdałam się w bieg i jak najszybciej oddalałam się od samolotu. Poczułam ciepło rozchodzące się po moich plecach, usłyszałam wybuch i krzyk rzołnierzy. Padłam na ziemię aby pozbyć się płomieni z munduru. Nie udawało mi się, więc zdjęłam wierzchnie okrycie. Przejechałam dłonią po swoich plecach. Były całe poparzone. Zmarszczyłam czoło i ruszyłam w kierunku bazy. Szłam i szłam a mojej wędrówki nie było końca. Oparłam się o jedno z drzew przy drodze i zapłakana zsunęłam się po nim. Wszystko mnie bolało, ale najgorsza była świadomość śmierci tej 5 niewinnych ludzi. Popadłam w depresję. Zaczęłam jeszcze mocniej płakać i się trząść. Nie dojdę tam. Bynajmniej nie dzisiaj, nie mam siły. Powiedziałam sobie w myślach i skuliłam się w sobie.

---

Tak jak mówiłam, ten rozdział był dla mnie tródny do napisania. Wyszedł on krótszy niż przypuszczałam, jednak jeszcze dziś/jutro mam zamiar dodać kolejny rozdział, będący dalszą częścią tego. Są to dopełniające się rozdziały, jednak wolamał zrobić je jako 2 oddzielne, krótsze niż jako jeden. Jakoś tak lepiej się to czyta.

Pozdrowionka ;p ja zaczynam brac sie zaraz za dopełnienie tego rozdziału :D


• Marzenie sierżantki •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz