cz.II {27} ,,Oczywiście Panie Bieber"

3.5K 267 41
                                    

Parę miesięcy pózniej.

Tak jak codziennie, wstaję do pracy. Moje życie zmieniło się o całe 180 stopni. Pierwszy raz w swoim życiu pracuję. Dostałam robotę w największej firmie w mieście. Nie zdziwi pewnie nikogo fakt, że jej właścicielem jest Justin. Od momentu wyjścia ze szpitala nawet nie wstąpił do naszego wspólnego domu. Pewnie dlatego, że nie ma pojęcia o jego istnieniu. Musiałam dopuścić do siebie fakt, że on nie wie, i nie będzie wiedział kim jestem. Po dłuższych przemyśleniach zatrudniłam się w jego firmie jako księgowa. Byłam po studiach, które niekoniecznie pozwalały mi na tę pracę.

Weszłam do wysokiego szklanego budynku i pewnym krokiem poszłam w kierunku wind. Pracowałam na 30 piętrze. Wjechanie windą zajmowało dobre parę minut, przez co musiałam być trochę wcześniej, aby się nie spóźnić. Drzwi windy rozsunęły się na moim pietrze, w sumie.. nie mogłam być pewna, że to napewno moje piętro. Wszystkie wyglądały tak samo.

Wyciągnęłam z torebki klucze i otworzyłam drzwi od gabinetu dyrektora. Jeszcze go nie było. Na moje szczęście zdążyłam posprzątać bałagan który panował na dużym drewnianym stole. Jego ciemny kolor powodował, że było widać na nim każdą plamkę i kurz. Poukładałam wszystko na swoje miejsce i usiadłam przy swoim stoliku- na przeciwko mężczyzny za szklaną szybą.
Wyciągnęłam z dużej torby wszystkie potrzebne mi rzeczy. Trochę tego było i miałam dziś dosyć dużo pracy. Moim zadaniem było wszystko układać, przekładać, sortować, podpisywać itp. Nie należało to do najcięższej roboty jaka mogła mnie spotkać. Nie robię także z siebie męczennika jednak wymagało to sporo ode mnie.

Justin przyszedł do pracy, jak codziennie miał na 30 minut pózniej niż ja. Trudno, takie życie. Od razu kiedy zobaczyłam jego postać, która wychodzi z windy podniosłam się ze swojego krzesła i czekałam. Czekam aż wejdzie, by móc go przywitać.
-Dzień Dobry Szefie.- obdarowałam go ciepłym uśmiechem.
-Witaj Alex. Zrobiłabyś mi kawy? Nie zdążyłem jej wypić w domu.- mówił w całe na mnie nie patrząc.
-Oczywiście, już się robi.- byłam przygotowana na to, że będzie chciał kawy. Codziennie prędzej, czy pózniej o nią prosi. Zalałam szklankę wrzątkiem i wymieszałam. Dodatkowo tym razem posłodziłam ją.
-Proszę.- postawiłam kubek ciepłego napoju na blat.
-Dzięki ci wielkie.- uśmiechnęłam się ponownie, zastanawiałam się jak można wyglądać tak dobrze? Jego mięśnie, w garniturze. Och Boże. Za każdym razem gdy mogłam chociaż chwilę na niego popatrzeć miałam mokro.
-Skąd wiedziałaś ile słodzę?
-Chyba większość społeczeństwa słodzi dwie łyżeczki. To przewidywalne.- wzruszyłam ramionami doskonale wiedząc, że to co właśnie powiedziałam było kłamstwem. Przecież nie powiem mu, że znamy się od kilku lat i wiem o tobie praktycznie wszystko. Nie uwierzyłby mi.
-Rozumiem, tym razem ci się udało.. jednak pamiętaj, ja nie jestem jak wszyscy. I nie postrzegaj mnie jak każdego. Zgoda?
-Oczywiście Panie Bieber.- spojrzałam na swoje stopy czując się trochę speszoną.
*********************************************************
Rozdział dziś, ponieważ mam dziś urodziny i nie wiem czy jutro bede w stanie go dodać. Miłego czytania i do następnego !
100 gwiazdek i 20 komentarzy

One moment can change everythingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz