- Wszystko będzie w porządku John.
- Sherlock...
- Cii...
Karetka nabiera tempa. John zamyka oczy o próbuje skupić się na dotyku Sherlocka. Ściska jego dłoń. Ból w boku jest nie do zniesienia. Chce żeby to wszystko się już skończyło.
John budzi się powoli. Kiedy jego wizja zaczyna się rozjaśniać uświadamia sobie gdzie jest. Mała kobieta w różowym kitlu kładzie dłoń na jego ramieniu gdy próbuje się podnieść. Kręci mu się w głowie. Nie ma sensu pytać gdzie się znajduje. Jest w szpitalu.
- Nie siadaj - powiedziała - musisz odpocząć.
John stara się mówić ale wydaje tylko ciche jęki.
- Tutaj jest... - brzmi w oddali jej głos. Mówi coś jeszcze, coś jak 'zaśnij doktorze Watson' ale John nie jest pewien co słyszał. Zamyka oczy. Czuje jak koc okrywa jego ramiona. Męski głos mamrocze coś ale John nie może nic zrozumieć. Czy to Sherlock? Zaczyna się relaksować. Próbuje ponownie otworzyć oczy ale są za ciężkie. Słyszy obecność młodej pielęgniarki jeszcze przez chwilę a za jakiś czas jak odchodzi i zamyka drzwi. Zasypia.
Kiedy John budzi się okna są zasłonięte a światło w pokoju jest słabe. Próbuje wstać ale ból w prawym boku nie pozwala mu na to. Na krześle obok łóżka głośno chrapie Sherlock. Johna za bardzo boli żeby się śmiać. Sherlock wygląda na wyczerpanego, jakby nie spał od tygodnia. Jego ciemne loki są w nieładzie i spocone, na policzku widnieje czerwona plama gdzie przed chwilą trzymał rękę.
- Wyglądasz jakbyś uciął sobie drzemkę - powiedział John.
Sherlock spojrzał na niego.
- Jak się czujesz? - zapytał ziewając - przynieść ci coś?
John zaśmiał się nawet jeśli jest to bolesne.
- Nie, jest w porządku. Ale ty musisz iść do domu spać, Sherlock.
- Sen jest nudny.
- Naprawdę? I dlatego spędziłeś tyle czasu skulony na tym krześle?
Sherlock nie odpowiedział.
- Poważnie, Sherlock. Jest w porządku.
- To był wyrostek robaczkowy - powiedział Sherlock po krótkim milczeniu.
- Cóż, tak myślałem, więc...
- Wycieli ci go.
- A ty wiesz to... od kogo?
- Podsłuchałem jak lekarz gadał z pielęgniarką.
John podniósł brew. ''Sherlock Holmes na prawdę brzmi zaniepokojony'' pomyślał.
Sherlock przysunął krzesło bliżej Johna.
- Ja, umm... martwiłem się, no wiesz.
John zastanowił się czy aby dobrze usłyszał.
- Ale wiesz, to mój wyrostek...
- Tak, oczywiście. Ale, ale nadal.
John nie jest pewien co powiedzieć. Wyciąga dłoń do Sherlocka i kładzie na jego. John parzy na niego przez chwilę i stara się uspokajająco uśmiechać.
- Czuje się dobrze - powiedział - Pewnie zatrzymają mnie na kilka...
- John, kocham cię.
Ogłuszająca cisza wywróciła pokojem.
- Sherlock, to tylko nerwowe gadanie. Ty...
- Nie, naprawdę John. Od tamtej nocy kiedy podszedłeś do mnie i pocałowałeś mnie kiedy grałem na skrzypcach... dla ciebie. Nawet wcześniej wiedziałem, czułem coś. Starałem się to ukryć przed, ale po tym, po prostu nie mogę. Rozumiałem, że pocałowałeś mnie, ale nie wiedziałem dlaczego, a wiesz, że irytujące jest to kiedy czegoś nie wiem. Miłość nie jest dla mnie tajemnicą. Potem miałem sen. Rzadko pamiętam swoje sny, ale ten po prostu utrwalił mi się w głowie. Chodziło o ciebie i mnie, byłem szczęśliwy John. Szczęśliwy! Nie było żadnych morderstw, żadnych tajemnic, zagadek, a ja nadal byłem szczęśliwy!
- Sherlock...
- John, czy ty tego nie widzisz? Jestem w tobie zakochany! Po prostu jestem. Nie ma innego sposobu żebym to okazał.
- Sherlock, ja...
Sherlock otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale je zamknął kiedy John dokończył swoje zdanie.
- Sherlock, ja ciebie też kocham.
Sherlock nachylił się i pocałował Johna w czoło.
- John, dokąd zmierzamy?
- Myślałem, że miłość nie jest tajemnicą dla ciebie.
- Cóż, ten chemiczny proces jest prosty, ale...
- Cii. Sherlock nie martw się o to. Po prostu bądź kim jesteś. Jesteś doskonały.
CZYTASZ
So Simple, So Perfect
Fanfic''Po wieczornym obserwowaniu Sherlocka, John Watson pozwala swoim pokusą być lepszym od niego. Nie ma pojęcia jak wspaniałe może to się okazać.''