Poznaliśmy się na wakacjach. Dobrze się razem czuliśmy. Myśleliśmy, że to będzie tylko wakacyjna przyjaźń, ale jednak nie. Okazało się, że będziemy chodzić do tego samego liceum. Na ten sam kierunek. W dodatku jej rodzina niedawno przeprowadziła się do naszego miasta i... Okazało się, że będziemy sąsiadami. Tak, dobrze słyszycie: najpierw zwykła wakacyjna znajomość, a później przyjaźń. Jednak to nie koniec- to dopiero początek. W liceum trzymaliśmy się razem. Szybko odkryliśmy, że to, co do siebie czujemy to nie tylko zwykła przyjaźń. Zakochaliśmy się w sobie. Pomimo wszystkim i wszystkiemu... Nie bacząc na nic, nasze serca tak zdecydowały. Pomimo tych wszystkich różnic między nami... Jak każda para mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale wciąż byliśmy razem- wszystko to dzięki naszej wierze w nas, naszej sile, wytrwałości, a przede wszystkim dzięki naszej miłości. Jednak tuż przed maturą czekała nas mała, a jednak wielka niespodzianka. Moja ukochana zaczęła się gorzej czuć, wciąż kręciło jej się w głowie. Poszła na badanie i okazało się, że... Zostaniemy rodzicami. Mimo początkowego szoku spowodowanego tą niezwykłą wiadomością, bardzo się ucieszyliśmy. Wspólnie przekazaliśmy tą informację naszym rodzicom. Może i nie byli szczęśliwi, że tak wcześnie zostaną dziadkami, ale wiedzieli już, że czasu nie cofną i okazali nam wielkie wsparcie. Razem z Asią planowaliśmy się pobrać po zakończeniu studiów albo w ich trakcie. Jednak ze względu na dziecko postanowiliśmy go przyśpieszyć. Nie przeszkadzało nam to, bardzo się kochaliśmy i wiedzieliśmy, że i tak się pobierzemy. Nikt i nic nie mogło zniszczyć naszej miłości. Jako, że byłem jedynakiem- mieliśmy zamieszkać w domu moich rodziców. Jednak rodzice Asi również zaoferowali swoją pomoc w organizacji ślubu i późniejszej opiece nad dzieckiem. Pobraliśmy się trzeciego lipca w kościele parafialnym mojej ukochanej. To był mój prezent dla niej- spełnienie jej marzenia o ślubie w tamtym kościele. Ciąża, która nie była jeszcze wtedy widoczna, przebiegała prawidłowo. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Do czasu...
Na początku drugiego trymestru ciąży u Joasi wykryto włókniaka macicy. Podobno jest to łagodny guz, ale kiedy lekarze nam o tym powiedzieli, obydwoje byliśmy przerażeni. Lekarze nie pozostawili nam złudzeń. Mieliśmy dwie możliwości...
Pierwsza: Usunięcie guza, ale to mogłoby się wiązać z konsekwencjami takimi jak: możliwa śmierć naszego dziecka oraz...
Druga: Życie dziecka i matki z włókniakiem, możliwe jednak były komplikacje takie jak: śmierć mojej żony.
Nie mogłem zdecydować o jej życiu. Ten wybór należał do Asi. Bałem się pomyśleć, co ja bym wybrał. Najprawdopodobniej byłaby to opcja numer 1. Jednak nie mogłem namawiać jej do żadnej z decyzji. Do mnie należało tylko wspieranie jej. W końcu zdecydowała. Wybrała życie naszego dziecka i opcję numer 2. Nie przejmowała się sobą, ani swoim życiem. Pragnęła tylko, by i ono mogło zobaczyć ten nasz świat. Tak jak przewidywali lekarze- nastąpiły komplikacje. Pojawił się krwotok wewnętrzny. Zmarła 2 tygodnie po narodzinach nie dziecka, lecz dzieci. Tak dwójki. Lekarze byli tak zajęci tym włókniakiem, że podczas badań USG nie zauważyli, że to będą bliźnięta. Urodziły się prawie miesiąc wcześniej. Nasze dzieci- chłopczyk i córka- zostały przeniesione do inkubatorów. Razem z Asią wybraliśmy dla nich imiona: Wojciech Adam i Liliana Natalia. Obecnie pomimo bólu po stracie mojej ukochanej cieszę się z jej wyboru. Wiem, że czas od wykrycia choroby, aż do swojej śmierci przeżyła tak, jak chciała- czerpiąc z życia pełnymi garściami. Została żoną, którą bardzo kochałem oraz kochającą matką. W tej chwili nie żałowałaby ani jednej chwili ze swojego życia.
Przez te 2 tygodnie od narodzin naszych skarbów, pomimo tych wszystkich sił, które ją opuszczały i czyniły coraz słabszą- spędzała bardzo wiele czasu z naszymi dziećmi, by móc się nimi nacieszyć. Właśnie wtedy wybieraliśmy dla nich imiona i ochrzciliśmy je, gdy miały niewiele ponad tydzień w kaplicy szpitalnej. Z początku kapelan nie chciał się na to zgodzić, jednak kiedy wytłumaczyliśmy mu fakt, że chcemy, aby Asia była obecna na tym ważnym dla nas wydarzeniu- zgodziła się. Rodzicami chrzestnymi dzieci zostali: Lekarz, który prowadził ciążę mojej ukochanej- Witold Grabowski i jedyna siostra Asi- Agnieszka Wawrzyńska- to chrzestni Wojtusia, a chrzestnymi Lili zostali: moja kuzynka- Magda Łagierska i brat Asi- Antoni Wawrzyński. Asia zmarła w wieku 19 lat zostawiając po sobie wiele wspaniałych wspomnień, ale też ogromnego bólu po jej odejściu. Mam jednak nadzieję, że patrzy na nas z góry i czuwa nad nami. Jak anioł, którym od zawsze była. Oddała swoje życie, aby nasze dzieci mogły żyć. Życie za życie.
Mam na imię Adrian i poznajcie historię naszej wielkiej miłości...
**************************************************
Cześć!
Dziękuję za wszystkie głosy i komentarze pod poprzednią częścią <3
Co sądzicie o prologu? Piszcie śmiało i nie bójcie się, bo chętnie przyjmę krytykę :)
CZYTASZ
Życie za życie
Teen FictionCzy zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest, kiedy nagle wali Ci się cały świat? Gdy tracisz osobę, którą kochasz najbardziej na świecie?A w zamian za jej życie zyskujesz dwa kolejne? Dwie równie wspaniałe i cudowne osoby... Właśnie coś takiego spot...