Rozdział 5

22 2 0
                                    


Następnego dnia spokojnie poszedłem do szkoły. Miałem lekcje od dziewiątej dziesięć do piętnastej dziesięć. Chociaż ciężko jest mi się przestawić po wakacjach, to nie jest tak źle.


Pierwszą lekcją była, tak zwana królowa nauk, czyli matematyka. Dużo pisaliśmy, ale to jak zawsze na początku były kryteria oceniania. Później mieliśmy kolejno polski, biologię, angielski, niemiecki, fizykę i historię. Na wszystkich lekcjach tak samo, w końcu musieliśmy zapoznać się z wymaganiami w tej szkole. Jak dla mnie to same nudy. Mam na myśli kryteria i inne wymagania, bo to tylko teoria, często w ogóle nie stosowana przez pedagogów. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się tego uniknąć.


W międzyczasie, zdążyłem zapoznać się ze swoją nową klasą. Zapoznaliśmy się wzajemnie, trochę poopowiadaliśmy o sobie, o swoich zainteresowaniach. Z niektórymi nastąpiła wymiana numerów telefonów, a z innymi pozostaje kontakt tylko w postaci mediów społecznościowych.


Ja dodatkowo szukałem kogoś wzrokiem. Jednak nigdzie nie było tej osoby.


Po lekcjach wróciłem prosto do domu. Udałem się do swojego pokoju, żeby zostawić w nim plecak, bo nie chce mi się go później szukać po całym domu. W końcu skierowałem się do kuchni. Postanowiłem, że dzisiaj ja ugotuję obiad. Sprawdziłem, co znajdę w lodówce. Wyjąłem wszystkie potrzebne składniki i zabrałem się za przygotowanie obiadu. Było około szesnastej trzydzieści, a rodzice mówili, że wrócą dziś wcześniej do domu, więc około siedemnastej powinni już być. Stwierdziłem, że przygotuję jakiś sos, a do niego ryż i sałatkę.


Rodzice weszli do domu momencie, kiedy wyjmowałem ugotowany ryż z woreczków. Po przywitaniu się z nimi, powiedziałem im, żeby siadali do stołu, a ja przyniosę im obiad. Nałożyłem posiłek na trzy talerze i zaniosłem najpierw dwa, żeby później wrócić po trzeci. Rodzice już zdążyli przyzwyczaić się do tego, że sam dużo gotuję. Bywają dni, kiedy można odnieść wrażenie, że to ja rządzę w kuchni. Najczęściej, gdy mam zły humor, muszę pomyśleć albo odpocząć, a pogoda jest przeciw mnie- po prostu zaczynam okupację kuchni. To niezawodny sposób na poprawę mojego humoru, niezależnie id wszystkiego i wszystkich.



*******************************


Po obiedzie sam posprzątałem naczynia, chociaż rodzice chcieli mi pomóc, ale się na to nie zgodziłem. Wiem, że są zmęczeni po pracy, więc powiedziałem im, żeby usiedli sobie w salonie i odpoczęli, a ja w tym czasie posprzątam.

- Nasz syn jest taki kochany- mówiła mama do taty, kiedy szli do salonu.

- To dzięki tobie, kochanie- odpowiada jej czule tata.


- Dzięki nam- poprawia go moja rodzicielka. Mimo, że ich nie widziałem, wiem, że obydwoje mieli na twarzach uśmiechy. Sam też uśmiechałem się, słysząc ich rozmowę. Pomimo mijającej w tym roku dwudziestej rocznicy ich ślubu, wciąż bardzo się kochają. Dla nich każdy kolejny dzień spędzony ze współmałżonkiem jest jak pierwszy. Może nawet i mocniejszy, bo z każdą kolejną chwilą kochają się coraz bardziej, choć wydaje się to niemożliwe. A jednak tak to wygląda. Mam nadzieję, że i mnie spotka takie uczucie. Może kiedyś za kilkanaście lat.



Nie wiedziałem wtedy w jak niedługim czasie nastąpi całkowity przewrót w moim życiu.


***************************

Kiedy skończyłem sprzątać, poszedłem spędzić trochę czasu z rodzicami. Trochę porozmawialiśmy i pożartowaliśmy sobie, a później postanowiłem pójść do swojego pokoju, żeby mogli spędzić czas tylko we dwoje. Podszedłem do regału, żeby wybrać sobie jakąś książkę do przeczytania. ,,Co tu przeczytać?"- zastanawiałem się. Nie ukrywam, że miałem niemały dylemat, bo moja biblioteczka ciągle się powiększa. W końcu wybrałem książkę i zacząłem czytać. Po dziewiętnastej byłem już w jej połowie. Naprawdę wciągająca historia. Jednak stwierdziłem, że czas na małą przerwę i zaznaczyłem zakładką miejsce, w którym zakończyłem czytanie. Poszedłem na dół, do kuchni, żeby sprawdzić czy mama nie potrzebuje pomocy w przygotowaniu kolacji. Wchodząc zauważyłem obydwoje rodziców, gdzie tata coś kroił, a moja rodzicielka mieszała w misce. Podszedłem do zlewu, żeby umyć ręce i zapytałem się ich czy mają dla mnie jakieś zajęcie, bo chciałbym im pomóc.


- Mógłbyś zająć się sałatą?- poprosiła mnie kobieta. Jak zawsze potrafiła zaangażować każdego, al w sumie po to tu przyszedłem.


- Nie ma problemu- odpowiedziałem jej. Wyjąłem warzywo lodówki. Odwinąłem z folii i opłukałem, a kiedy trochę przeschła, zabrałem się do roboty.


W niedługim czasie przygotowaliśmy kolację, a później posprzątaliśmy. Pożegnałem się z rodzicami i poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem potrzebne rzeczy i skierowałem się do łazienki. Po powrocie spakowałem plecak na następny dzień i postanowiłem dokończyć czytanie książki. Później już nic nie pamiętam, więc chyba musiałem zasnąć.

Cześć, Wszystkim, którzy tu jeszcze pozostali.


Obiecywałam, że rozdziały będą pojawiać się częściej, a tu znowu nic z tego.


Przepraszam...


Pewnie mogłabym usprawiedliwiać się dużą ilością nauki w klasie maturalnej w technikum, czy egzaminami praktycznymi na prawo jazdy, które w końcu zdałam (nie mówię za którym podejściem xD), a także sytuacją natury osobistej, z którą dopiero zaczynam się godzić, choć zanim przejdę z nią do porządku dziennego jeszcze trochę minie.

Niestety jak dla mnie nie mam po co się usprawiedliwiać, bo po prostu nie wywiązałam się z danego słowa...


Tymczasem pytam co sądzicie o takim rozdziale? Wszystkie komentarze i gwiazdki mile widziane.


Pozdrawiam :)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 05, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Życie za życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz