13 | Obcy [opowiadanie]

37 5 8
                                    


Ogon, pokryty błękitno-zielonymi łuskami smagnął w powietrzu, podrywając do lotu stado ptaków. Wielki cień ponad piętnastometrowego gada przesuwał się po trawach łąk i liściach drzew szybko, niczym łódź na rwącym odcinku rzeki.

Ogromne skrzydła uderzały w powietrze, a przez membrany co i rusz przeświecało światło ciepłego słońca, tworząc niezwykłe refleksy na ziemi pod smokiem.

Gad cieszył się delikatnym podmuchem powietrza, opływającym i pieszczącym jego łuskowate ciało.

Nagle jednak usłyszał coś, co zrujnowało jego nienaruszony dotąd spokój. Zatrzymał się w miejscu, młócąc powietrze skrzydłami, podczas gdy jego wężowe, szafirowe ślepia penetrowały otaczający go teren w poszukiwaniu tego czegoś, co go zaniepokoiło. Chwilę później znów to usłyszał – ciche parsknięcie, dobiegające nie wiadomo skąd.

Morski gad natychmiast się spiął; rozłożył skrzydła i zanurkował w dół, ku drzewom i niewielkiemu jeziorku tuż pod sobą. Jeśli to on miał być celem intruza, będzie to najodpowiedniejsze miejsce do odparcia ewentualnego ataku.

Gdy tylko jego nogi dosięgły krystalicznej wody, smok poczuł nowe siły, wlewające się w jego żyły.

Po chwili znów usłyszał szelest i odwróciwszy się prędko w stronę odgłosu, zawarczał. Tak jak się tego spodziewał – za nim nie było nikogo, jednak zdążył jeszcze zoczyć cień wśród krzewów i poruszenie się liści, zanim tajemniczy obcy całkowicie zniknął.

Smok znów warknął głucho i uniósł wyżej łeb; była to głowa o idealnym, opływowym kształcie, pokryta takimi samymi błękitno-zielonymi łuskami, co reszta jego ciała. Na nosie wyrastał mu pojedynczy róg, a na każdym policzku po pięć kremowych, ostrych kolców. Kilka centymetrów nad czołem, jaszczurczy łeb urozmaicały trzy pary kolejnych rogów, wychodzących spod warstwy łusek, jeden po drugim, po obu stronach głowy; kończących się dopiero przy żuchwie. Od smoczej potylicy, aż po koniec ogona ciągnął się przez grzbiet rząd kostnych płyt, niczym u stegozaura.

Jaszczur otworzył pysk pełen ostrych jak brzytwa elfiego sztyletu zębów i wydał z siebie donośny ryk.

– Wiem, że tam jesteś! – Jego głos był donośny i potężny, a Stara Mowa, której użył, nadawała mu jeszcze więcej majestatu i potęgi – Pokaż się, jeśli ci życie miłe!

Szerokie nozdrza zafalowały, gdy smok próbował zwęszyć intruza. Wszystko to jednak na nic – po przybyszu wszelki ślad zaginął. Jaszczur stał jeszcze chwilę w wodzie, zanim jednym machnięciem skrzydeł wzbił się w powietrze. Musiał zawiadomić Gashleathera, że ktoś obcy kręci się po jego terenie.

Gdy tylko błękitny kształt zniknął za linią wysokich drzew, z krzewów wychynęła głowa i długa, wężowa szyja drugiego, prawie o połowę mniejszego smoka.

Westchnął on z ulgą i wycofał się do lasu. Będą go szukać, to pewne, ale przecież nic złego nie zrobił, więc miała nadzieję, że wysłuchają go, zanim zdążą go rozszarpać. Na razie jednak wolał pozostać niezauważony.

***

Dawno nie było opowiadania, więc z okazji tego, że poprawiałam ostatnio trochę starych, słabych tekstów macie tutaj takie... coś. W zasadzie niewiele pamiętam z całego konceptu opowiadania poza tym, że było o smokach zmieniających się w ludzi i było tyle romansu, że aż mnie teraz mdli (no i było pisanie razem z Lylylian), a główny bohater był wodnym smokiem o imieniu Warren. 

Nic nie obiecuję, ale możliwe, że pojawią się jeszcze jakieś teksty tego typu, z Warrenem i pozostałymi, których imion teraz nie pamiętam.

~ Seo <3

Za Siódmym NiebemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz