IV

159 23 1
                                    


-Oh, dobry wieczór - powiedziała kobieta. - Nie zamawialiśmy pizzy.

Josh odetchnął z ulgą. Kolana trzęsły się mniej, pięści poluźniły się, a słodki zapach przypraw rozkołysał jego zmysły. Czarna mgła zniknęła mu sprzed oczu i zrobiła miejsce dla nowego rodzaju uniesień. Wszedł powoli do domu, nie patrząc na matkę przyjaciela. Nie chciał, żeby go rozpoznała. To nie była dobra pora. Po wyjaśnieniu wszystkiego szybkim krokiem wybrał się na górę, skacząc co drugi schodek. Przypominało mu to zabawę, jaką wymyślił w dzieciństwie.

Tyler nie zareagował na dźwięk otwieranych drzwi. Obrócił się tyłem.Był pewien że to matka, więc stłumił trochę szloch. Nie lubił, gdy opowiadała ojcu o tym, jak płacze, ponieważ ten wytykał mu potem brak męskości. Mówił, że gangsterzy nie płaczą. Patrzył na falujące liście starego grabu, który rósł tuż przy domu. Nie mógł zaakceptować faktu, że liście odradzają się na nowo. Skoro one mogą, to dlaczego inni nie? Poczuł, jak materac za jego plecami delikatnie ugina się, a ciepłe dłonie chwytają go za ramię.

Ostrożnie odwrócił się, a widok, jaki zastał, był dla niego zdumiewający. Josh wrócił. Wrócił, i jak gdyby nigdy nic, przyszedł sobie do jego pokoju, frontowymi drzwiami, jak gdyby nic się nie wydarzyło. Jak gdyby nie grzebał w jego rzeczach. Jak gdyby nie odkrył jednej z wielu tajemnic. Po tym jak uciekł bez słowa, zostawiając ciemnowłosego bez możliwości wytłumaczenia. Niemalże podskoczył z łóżka i wbił pełen wyrzutu wzrok w gościa. Wszystko wydało mu się czerwone, czerwień to kolor agresji. Miał ochotę obłożyć go pięściami ale szybko odsunął tę myśl na bok.

-Myślisz, że jak wróciłeś, to wszystko jest okej!? Że tak po prostu ominę fakt, że przegrzebałeś mi pół pokoju!? BEZ PYTANIA!? - gniew aż wylewał się chłopakowi z ust. Nie potrafił się opanować.

-T-tyler...Wróciłem, żebyś nie był sam...-Dun wyraźnie wydawał się być zaskoczony postawą Josepha. Mimo wszystko wiedział, że postąpił źle.

-ZOSTAWIŁEŚ MNIE! Zostawiłeś mnie tutaj jak psa, bez słowa...Po prostu wybiegłeś, a to ja powinienem uciekać! Jakim prawem to zrobiłeś? Dobrze wiesz, że ten zeszyt to moja świętość!

-Ja..nie wiem, co mnie opętało, Tyler..n-nie krzycz...ja...więcej tak nie zrobię - Josh wydawał się być wyraźnie zakłopotany tą sytuacją. Powoli docierało do niego, jak bardzo naruszył strefę przyjaciela. Uderzyły w niego całkiem spore wyrzuty sumienia.

-Zostawiłeś mnie. I zrobisz to jeszcze raz, skoro nie miałeś oporów przy pierwszej lepszej okazji. Wyjdź. - Chłopak, wyraźnie zdenerwowany, wskazał palcem na drzwi. - WYJDŹ! Jeśli nie Ty, to ja.

-Słuchaj, przecież tu jestem. Możesz mnie poczuć, możesz ze mną rozmawiać. Wróciłem i zostanę - głos czerwonowłosego chłopaka z oczami w kolorze ciemnej kawy wydawał się tak kojący, że można by w nim utonąć. 

-Przestań z tymi swoimi "możesz mnie poczuć"! Nie rozumiesz, że zburzyłeś to, co budowaliśmy taki kawał czasu!? NIE DOCIERA TO DO CIEBIE!? - brunet dalej wskazywał palcami na drzwi. Obserwował reakcje Josha bardzo uważnie. Wydawało mu się, że nie bierze tego wszystkiego na poważnie. Na twarzy miał dziwny uśmieszek, mimo, że w oczach błyszczał strach i poczucie winy. Ty momentalnie poczuł, jak łzy cisną mu się do oczu. Szybkim ruchem skierował się do okna.

- Nie Tyler, nie...- nie zdążył dokończyć zdania, a chłopak już wyskoczył przez okno. Josh bez zawahania uczynił to samo. Zszedł z dachu i rozejrzał się we wszystkie strony, żeby dostrzec, dokąd pobiegł ciemnowłosy. Nie było po nim śladu. 

Tymczasem Tyler biegł ile sił w nogach, tak szybko, na ile pozwalały mu płuca. Co chwile wycierał rękoma łzy, jednak pogarszał tylko sprawę, bo piekły coraz mocniej. Poczuł w powietrzu chłodny, ostry zapach deszczu. Wzbudził w nim wstręt, mimo, że go lubił. Chciał, żeby zaczęło lać, żeby mógł zmyć z siebie cały ten brud, wszystkie kłamstwa, sekrety i tajemnice. Tak jak deszcz robi to z brudnymi chodnikami-domywa je do czystości. W pewnym momencie chłopak zachłysnął się powietrzem. Do oka wpadł mu kawałek liścia, przez co widział, jak przez mgłę. Stanął na chwilę, zamknął i przetarł oko.

Kiedy podniósł powieki, wszystko wydawało się jasne. Znajdował się na wypełnionej słońcem polanie, do której prowadziły dwie drogi. Prawda i obłuda. Bez chwili namysłu ruszył tą pierwszą. Szedł kilka minut, po czym stanął, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Na wielkim, białym ekranie wyświetlany był film. Zdjęcia przeskakiwały jedno z drugiego. Mama, tata, Josh, Tyler, Zack, Maddie, Jay...zaraz...co tam robił Josh? Nie należał do jego rodziny. Chłopak nie mógł tego pojąć. Spojrzał na słońce. Z sekundy na sekundę robiło się coraz jaśniejsze, wydawało się, że jest coraz bliżej. W środku dostrzegł kilka czarnych postaci, w ustach miał metaliczny, obrzydliwy posmak. Chciał złapać się za szyje, jak przywykł robić to w stresujących go sytuacjach. Nie poczuł nic. Ręka przeniknęła mu przez ciało. Próbował kilka razy, na darmo. Czuł, jak brakuje mu powietrza, jak nie może oddychać. Jego ciało kurczyło się, a wzrok pogarszał. Jedyne, co był wstanie zobaczyć, to biała, mglista poświata na kilku postaciach.

****

NO, TROCHĘ MNIE NIE BYŁO. Mam nadzieję że trochę wam rozjaśniłam, że nie usnęliście z nudów i nadal wam się podoba. Przepraszam za nieobecność, dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. Wracam!!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 10, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przecież możesz mnie poczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz