Kapeć babci Wincenta

22 2 1
                                    

    Pani kazała nam ustawić się w pary i wyjść z autokaru. Po wysiadce okazało się, że znaleźliśmy się na całkiem dużej polance, wyglądem przypominającej trapez z nierównymi bokami.
    Część osób usiadła na powalonych drzewach, ale większość (wraz z jedną z nauczycielek) udała się na poszukiwanie grzybów.
    Pierwszego prawdziwka znalazła Zosia. To całkiem miła dziewczyna, o urodzie greczynki.
   - Mam! Znalazłam! - wykrzyknęła.
   Kilka osób do niej podeszło, w tym ja i Zuzia, ale część poszło za panią - głębiej w świerkowy Las.
   - Nie mogłaś ładniejszego znaleźć? Ten wygląda jak kapeć mojej babci! - skomentował Wincent (daj pozdro!).
   - Mogłeś sam go znaleźć! - odparłam.
   - Ale widocznie nie znalazłeś się we właściwym miejscu o właściwym czasie - dodała Zuzia.
    Roześmialiśmy się wszyscy oprócz Wincenta.
    Kiedy się oddalił, wciąż mamrocząc coś o niekształtnych grzybkach,  zapadła cisza.
    W końcu przerwała ją Justyna.
   - Ale klapa. Utknęliśmy w świerkowym lesie wśród niekształtnych grzybków przypominających kapcie babci Wincenta.
     Na nasze twarze wyszły blade uśmiechy.
     Nagle Zuzia wytrzeszyła oczy.
    - Zuzia? Halo, Ziemia do Zuzi! - Ania machała ręką przed twarzą Zuzi, ale ta w ogóle nie zwracała na nią uwagi.
    - Zuzia! - zdenerwowała się Ania.
    - Co się dzieje? - przybiegła do nas Wika.
   - Zuzia wpadła w jakiś trans!
   - Bia-a... -ły... t-ty...-gr-s... - zdołała wymamrotać.

Zuzia i jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz