o tym jak, zgniotłem pingwina

486 55 13
                                    

Wszedłem do szkoły, chłopcy jak zawsze siedzieli na ławkach i obgadywali innych. Mogłem się założyć, że ich głównym tematem były dziewczyny. Mnie to jakoś przestało kręcić. Przed oczami miałem ciągle Michael'a. Na samo wspomnienie o nim poczułem jak robi mi się ciepło, a na twarzy wychodzi szeroki uśmiech.

Miałem w dupie to, że niby nie byłem gejem i nie powinni mi się podobać faceci.

Zakochałem się i nie ma co tego ukrywać. Mogłem nawet teraz chodzi po szkole na kolanach za Michael'em i nie obchodzili mnie inni.

On teraz był moim małym światem i tylko go chciałem!

Przeczesałem dłonią swoje włosy. Cieszyłem się, że wróciły do naturalnego koloru, ale jeszcze większą radość miałem z tego, że to właśnie dzięki czerwonowłosemu chłopakowi, choć nie byłem pewien jaki dziś kolor włosów owy chłopak będzie miał.

-Luke! -zatrzymałem się dopiero, gdy usłyszałem krzyk Ashton'a za sobą i muszę powiedzieć, że nawet nie zauważyłem kiedy obok nich przeszedłem -ludzi nie poznajesz?!

Potrząsnąłem głową i spojrzałem na nich.

-zamyśliłem się... przepraszam -zawróciłem i usiadłem tuż obok nich.

-gdzie zginął twój róż? -Calum dotknął moich włosów. Odsunąłem się. Nie pozwolę nikomu oprócz Mikiego dotykać moich włosów!

-w umowie nie było... ile mam nosić ten bardzo męski kolor na włosach.

Słyszę marudzenie z ich usta. Zdążyłem się dowiedzieć, że to nie miało być tak.

Czas do przerwy śniadaniowej mija jakoś w miarę. Ash i Cal przestali już jęczeć na temat naszego zakładu, a ja mogłem trochę odpocząć i zająć się myśleniem o bardziej przyjemnych sprawach.

Wtedy do stołówki wszedł Michael. Wyglądał jakby nie spał całą noc. Pod oczami miał sińce, włosy ułożone były w totalny bałagan. Wyglądał na zmęczonego i smutnego.

Nieprzyjemne uczucie ukuło mnie w serce. Miałem ochotę do niego pobiec i go przytulić. Nie mogłem jednak, sama myśl, że mnie odrzuci... bolała.

-co mu się stało? -pytam, choć wiem, że nie uzyskam odpowiedzi. Skąd niby tych dwóch miało to wiedzieć?!

-chłopak wczoraj nawywijał -Ash uśmiechnął się szeroko, jakby był zadowolony z tego wszystkiego.

-że co?

-ponoć wczoraj wyszedł sobie z salonu nic nikomu nie mówiąc, pozostawiając wszystkich klientów. -Ash pochyla się w moją stronę -ponoć ta stara rura co siedzi na recepcji od razu zadzwoniła do Clifford'a. Daryl wpadł do salonu taki wkurwiony...

-skąd ty to wiesz? -przybliżam się ku niemu.

-dobrze jest od czasu do czasu posłuchać naszych matek, kiedy plotkują -Cal mruknął i uprzedzając Ash'a zaczął mówić dalszy ciąg historii -jak wrócił była taka awantura, że mamuśka miała ochotę stamtąd uciec -zamilkł -ponoć Michael za karę musiał zostać po godzinach i posprzątać po wszystkich -chłopak poprawił włosy.

-moja matka stwierdziła, że najchętniej to by zabiła tą starą wiedźmę -Ashton odsunął się od nas i oparł się o oparcie krzesełka.

Ogarnęło mnie nie miłe uczucie, bo to przecież przeze mnie chłopak miał problemy. Nie czułem się z tym zbyt dobrze. Powinienem wziąć to teraz na klatę.

Wstałem. Musiałem go przeprosić. Miałem nadzieję, że mi wybaczy.

-gdzie idziesz?

Olewam totalnie pytanie Ashton'a i zabieram swoje rzeczy. Odwracam się w stronę stolika Michael'a i ruszam w jego stronę.

Chłopak nawet nie zwraca uwagi na to co się wokoło niego dzieje. Czyta jakąś książkę. Dopiero gdy siadam otrzymuję jego uwagę. Patrzy na mnie swoimi zmęczonymi oczami. Kiedy orientuje się, że to ja... na jego usta wychodzi szeroki uśmiech. Robi mi się ciepło. To przyjemne uczucie.

-Luke? -jego głos jest zachrypnięty i dość zmęczony.

-przepraszam, Maiki -kładę swoją dłoń na tej, którą trzyma na stoliku. -słyszałem co się wczoraj stało... nie powinienem cię wczoraj tak ganiać -pocieram kciukiem jego skórę.

-widzę, że plotki szybko się rozchodzą -chłopak cicho się śmieje i co dziwne nie wyrwał dłoni. -zrobiłem głupotę i ty nie masz nic z tym wspólnego -posyła mi delikatny uśmiech, a ja topnieję. Miałem ochotę go pocałować i to teraz, przy tych wszystkich ludziach... chciałem, aby wszyscy wiedzieli, że jest mój, a ja jego.

Skręciłem głowę w głąb stołówki. Wszyscy się nam przypatrywali. No tak... Luke Hemmings i Michael Clifford rozmawiają, trzymając się za rękę i żaden do tej pory nie zabił drugiego. Brawo.

-wybiegiem z salonu nie powiadamiając o tym ojca, to był tylko ten mój mały błąd... chyba za mocno się śpieszyłem -jego głos zniżył się prawie do szeptu.

-śpieszyłeś się? przecież bym zaczekał...

Michael wstaje gwałtownie. Jego wzrok teraz przypomina ten, którym mnie obdarzał od samego początku. Był zły... ale na co?!

-nic nie rozumiesz...

Wychodzi ze stołówki. Teraz wszystkie spojrzenia są skierowane na mnie.

Luke nie siedź tak... biegnij za nim!!

Wybiegam z nim. Widzę jak wychodzi ze szkoły. Biegnę... należy biec za swoimi marzeniami.

-Michael! -dopadam go na środku boiska. Stoimy, a wokół nas przechodzą ludzie, niektórzy się zatrzymują aby na nas popatrzeć. -wytłumacz mi -rzucam prosto w jego oczy. -powiedz mi czego nie rozumiem...

I wtedy to się dzieje, Michael mnie całuje... całuje przy tych wszystkich ludziach, a ja mam ich totalnie w dupie. Matko... jak on całuje! Nogi dosłownie uginają się pode mną. Łapię się jego koszulki za nim nie padam na ziemię. Chłopak powalił mnie jednym pocałunkiem.

Nie mogę zebrać myśli. Przez niego mam teraz jakiś prześwit w mózgu. Ciało odmawiało posłuszeństwa. Nie mogę wydobyć z siebie ani jednego słowa... oddech praktycznie ugrzązł mi w płucach, motyle w moim brzuchu wyrządzały sobie jakieś dzikie tańce. Serce jakby zapomniało po co bije. Byłem totalnym bałaganem.

-Luke... muszę ci jeszcze coś tłumaczyć? -dotarło mnie to i to z zdwojoną siłą. Michael spieszył się do mnie, bo mu zależało... bo mu się podobałem, bo mnie chciał. To mną jeszcze bardziej wstrząsnęło.

Kochał mnie?!

-ja... ja... ja... -nie wiedziałem naprawdę co mam powiedzieć, a raczej jak to powiedzieć. Miałem totalny bajzel w głowie i nie potrafiłem nic z siebie wydusić.

-cholera... -Michael odsunął się ode mnie z chęcią odejścia, ale zdążyłem go złapać za rękę. Moja dłoń się trzęsła, co pewnie chłopak zdążył zauważyć.

-gdzie idziesz? -odzyskałem głos!

-popływać, a przy okazji się utopić... właśnie się ośmieszyłem -szepcze próbując wyrwać swoją rękę z mojego uścisku. Nie pozwalam na to. Podchodzę do niego i to teraz ja go całuję. Moje dłonie lądują w jego włosach i muszę przyznać, że są niesamowite w dotyku.

Jego usta są tak miękkie, ciepłe... Chyba mi odbija, bo mógłbym napisać piosenkę o nich.

Kiedy się od niego odrywam, rozglądam się dookoła. Wszyscy patrzą na nas z wytrzeszczonymi oczami.

Ashton wygląda jakby miał zaraz zemdleć, Calum uśmiecha się i pokazuje mi kciuki ku górze.

-no to ja pójdę popływać razem tobą -dotykam jego policzka i wiem, że jest miłością mojego życia.

rainbow hair color \\ muke clemmings (short story)✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz