o tym jak, wyznałem mu miłość...

497 60 14
                                    

Przyjemny zapach dotarł do mojego nosa. Otworzyłem oczy i doznałem totalnego szoku, nie wiedziałem gdzie się znajduję. Ściany pokoju były fioletowe, a nie bladoniebieskie. Pościel z czerwonej satyny miło otulała moje ciało, gdzie się podziała moja szara pościel?!

Cholera, gdzie są moje ubrania?!

Dobra zabalowałem wczoraj ostro z Ash'em i Calum'em, ale chyba nie tak bardzo, żebym nie pamiętał z kim spędziłem noc. O ja pierdole! Co ja robię w obcym pokoju?! Niech tylko teraz przez drzwi wejdzie jakąś laska, to leżę i kwiczę. Co ja powiem Michael'owi?! Ok... nie byliśmy parą, a trzymanie się za ręce i kilka pocałunków nic nie znaczą, prawda?! Co ja gadam?! Co ja pierdole?! Kochałem go i jeśli go zdradziłem, zabiję się, a później tych dwóch idiotów, którzy pozwolili mi na to. Rozumiem, że nie do końca akceptowali moje obecne położenie, bo jak ich przyjaciel mógł być gejem?

Z przerażeniem spojrzałem na drzwi, kiedy zaskrzypiały. Z każdą sekundą coraz bardziej się obawiałem. Chyba zajdę na zawał prędzej niż ten ktoś wejdzie do środka.

Przywitała mnie uśmiechnięta twarz. O mało nie spadłem z łóżka. Odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem nikogo innego jak Michael'a Clifford'a. Moje serce na chwile przestało bić, aby później puścić się galopem. O matko, nie zdradziłem go... Byłem u niego, a po jego minie można odgadnąć, że nic złego nie zrobiłem.

-jak się spało? -chłopak usiadł obok mnie i położyli dłoń na moim kolanie. Dobrze, że byłem przykryty... raczej nie chciałbym, aby zobaczył jak moje ciało reaguje na niego...

-nic nie pamiętam -dotykam dłonią czoła i wzdycham. Chyba powinienem zapaść się pod ziemię. Prawdopodobnie Michael musiał po mnie przyjechać i odebrać zalanego w trupa z klubu. Brawo, Hemmings!

-nie dziwię się -zachichotał -kiedy stanąłeś w moich drzwiach, wyglądałeś jak kupa nieszczęścia... -ło... ło... że co?! Przyjechałem tu sam?! To tym bardziej wolałbym zapaść się pod ziemię i nigdy stamtąd nie wychodzić. -ale byleś uroczy. Szkoda, że nie pamiętasz tego co mówiłeś -chłopak wzruszył ramionami -na krześle są czyste ubrania, zejdź jak będziesz gotowy -ruszył do drzwi. Nie wyglądał na szczęśliwego. Co ja takiego powiedziałem, że teraz brak mojej pamięci go unieszczęśliwia?! Wyskoczyłem szybko z łóżka, nie przejmowałem się, że mógłbym być naprawdę nagi.

-co mówiłem? -złapałem go za rękę i pociągnąłem do siebie. Dzieliły nas tylko milimetry. Podniosłem dłoń do jego twarzy i pogładziłem policzek. Byłem zawsze zafascynowany miękkością jego skóry, zapachem włosów. Dźwiękiem głosu.

-nie ważne... -westchnął. Z jego oczu mogłem odczytać, że to wcale nie jest takie nieważne.

-jesteś piękny... -dobrze zaczynam prawda?! A może powinienem powiedzieć coś innego? Podziękować za to, że mnie przyjął? -co mówiłem? Powiedz mi... proszę. -czułem jak temperatura mojego ciała podskakuje do maksimum. Pociłem się, bo nie byłem pewny, czy naprawdę chcę to usłyszeć.

-Calum, chciał cię zabrać do domu. Nie pozwoliłeś na to. Krzyczałeś na cały regulator, że chcesz zostać ze mną -uśmiechnął się lekko. Poczułem ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Ciągnęło mnie do niego, nawet po pijaku -później, gdy chciałem cię rozebrać, krzyczałeś, że mam spierdalać i cię nie dotykać... -Michael się roześmiał się, a ja byłem przerażony. Naprawdę tak do niego powiedziałem, a on się śmieje?! Co z nim jest nie tak?! Zaraz chyba wyskoczę z okna!

-naprawdę tak powiedziałem?

-tak -pokiwał głową. Śmiał się. -mówiłeś, że mam cię nie dotykać, bo masz chłopaka... -przekonałem ślinę. To się nie dzieje naprawdę! -majaczyłeś jak bardzo mnie kochasz, tygrysku.

Odetchnąłem z ulgą. Przynajmniej powiedziałem prawdę. Nie obraziłem go, nie wyzwałem, nie zgwałciłem, nie wyśmiałem.

-chcę abyśmy wreszcie zostali oficjalną parą -nie wiem co popycha mnie do powiedzenia tego, ale chcę aby tak było. Może chwilę wcześniej miałem inne myśli, ale teraz gdy jesteśmy tu razem, kiedy mogę go dotykać, czuć go przy sobie... chcę tego wszystkiego związanego z nim.

-kocham cię, Luke -Michael opiera swoje czoło o moje. Czuję się taki lekki słysząc jego słowa. Jeszcze chwila a odlecę i nie chodzi mi tu o mojego kaca.

Nasze usta łączą się w pocałunku, ale teraz jest w nim tyle miłości.

-kocham cię, Michael...

Może i na początku nie dążyliśmy się sympatią, kłóciliśmy się o wszystko. Patrzeliśmy na siebie krzywo, ale teraz będąc w jego ramionach, miałem w dupie to co było kiedyś. Teraz liczyło się to, co mieliśmy w obecnym czasie. Wszystko pełne miłości.

Luke i Mikey.

rainbow hair color \\ muke clemmings (short story)✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz