Rozdział 12

771 78 38
                                    

Młoda klacz o ciemnoszarej sierści pochyliła się nad księgą zaklęć. Musiała znaleźć jakąś moc, która zajmie się jej strojem na galę. Żeby dostać się do księżniczki Twilight, powinna wmieszać się w tłum i również mieć przebranie. Teoretycznie mogła sama przejść się do jednego z equestriańskich butików i wybrać suknię, ale ryzykowałaby rozpoznaniem przez straże. Tak, była poszukiwana. Sam kapitan królewskich strażników wyznaczył nagrodę pieniężną za nią. Szczerze mówiąc, tylko ona o tym wiedziała. I gwardia oczywiście. Ale nikt poza tym wąskim gronem. A już na pewno nie chciała, by dowiedział się tego jej wuj. Po co narażać się na jego gniew, skoro można wszystko zatuszować? Mieszkali dość daleko od Ponyville. Mogła tam dostać się jedynie powozem. Więc szanse na odkrycie prawdy były marne. Tym bardziej, że jednorożec rzadko opuszczał dom. Przynajmniej takie miała przekonanie. Przecież często zamykała się w swojej komnacie o dźwiękoszczelnych ścianach, by nikt, ani nic jej nie przeszkadzał. Ale ogier raczej nie odwiedzał miasta. Nie był zbyt towarzyski. Chyba. Nie mogła być tego pewna.

W końcu znalazła poszukiwane zaklęcie. Rozświetliła swój róg krwistoczerwoną aurą i skupiła się na magii. Ze źródła magii zaczęły sypać się ciemne iskry. Po chwili zaczęły ją otaczać, tworząc coś na kształt szarej kuli. Klacz zamknęła oczy, zyskując zupełną uwagę nad wykonywanym zaklęciem.

Kiedy wreszcie zakończyła czynność, a wszystkie iskierki opadły na podłogę, na jej ciele rozciągała się czarna suknia z granatowymi szarfami. Na całym stroju rozsypany był srebrny pył, który błyszczał w świetle kryształowych żyrandoli. W jej grzywę wplątane zostały szafirowe róże i również srebrne liście wyrastające spod kwiatów.

Niewiarygodne, co może stworzyć magia. A to był dopiero początek. Otworzyła szufladę swojej szafki. W jej granatowych źrenicach odbił się czerwony błysk. Uśmiechnęła się, widząc artefakt. Przepełniała ją niepohamowana radość. Już dziś zajmie się księżniczką Twilight Sparkle i rzecz jasna całą Equestrią. Pokaże wszystkim, kim tak naprawdę jest.

Nagle usłyszała ciche skrzypnięcie. Mogło to zwiastować tylko jedno. Ktoś właśnie otworzył drzwi do jej pokoju. Zatrzasnęła więc szybko szufladę i z niewinnym wyrazem pyszczka zwróciła się w stronę swojego gościa.

- Shadow? O, jesteś – stwierdził ogier. Spojrzał na jednorożca i przyłożył kopyto do pyska. Był zaskoczony przebraniem siostrzenicy. – Wyglądasz cudownie.

- Dziękuję, wujku – odparła.

- Jestem z ciebie taki dumny. Sama księżniczka Twilight cię doceniła, zapraszając na to święto. Musisz być jej najzdolniejszą uczennicą, Shadow – ogłosił, gładząc ją lekko po czarno-czerwonej grzywie.

- Faktycznie – przytaknęła.

Okłamywała błękitnego ogiera już długi czas. On wciąż myślał, że studiuje u Jej Wysokości i że jeszcze jest na ostatnim etapie. Jakby się nad tym zastanowić, to był niezbyt dobry pomysł. Gdzieś we wnętrzu źle się czuła, zatajając przed nim prawdę. Przecież opiekował się nią od śmierci jej rodziców. Zginęli już ogrom czasu temu. Jednak pamięć przetrwała. Chyba nawet na zawsze.

Spuściła wzrok, uśmiechając się smutno. Lecz szybko opamiętała. Nie mogła pokazywać swoich słabości. Babcia zawsze jej o tym przypominała. Lepiej zachować wszystko dla siebie. Wtedy nikt się nie dowie i nie wykorzysta tego przeciw niej. Tak, to zdecydowanie było jej motto życiowe. Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mawiała.

- Wujku?

- Tak, Shadow?

- Tęsknisz czasem za nimi? – zapytała z nadzieją w oczach. Sama nie wiedziała na co liczy.

- Oczywiście. Twoja matka była moją siostrą. Brakuje mi jej tak jak tobie, Shadow – powiedział i przytulił klacz. – Rodzice byliby z ciebie tacy dumni. Zmieniłaś się odkąd cię poznałem. Ale na lepsze! Uczennica władczyni to naprawdę dumny tytuł.

Curse pokiwała głową. On potrafił ją pocieszyć. Zastąpił jej ojca w najlepszy sposób jaki się dało. Idealnie sprawdzał się w tej roli.

- Wujku, muszę jeszcze poćwiczyć moje debiutanckie zaklęcie. Zostawisz mnie na chwilę?

- Jasne – zgodził się. – Tylko pospiesz się. Za godzinę wyjeżdżamy.

- Wyjeżdżamy? – jednorożec chciała się upewnić czy się przypadkiem nie przesłyszała.

- Tak. Przecież ja też mam zaproszenie. Poza tym, poznałem ostatnio bardzo miłą klacz. Chcę ci ją przedstawić. Przypadniecie sobie do gustu. Jest bardzo podobna do ciebie – wyjaśnił, ciesząc się z tego tłumaczenia.

- A-ale... ty nie możesz jechać ze mną – powiedziała sfrustrowana. Przecież to pokrzyżuje wszystkie jej plany. A miała ich całkiem sporo. Cóż, cel uświęca środki. Będzie musiała zająć się też swoim wujkiem... w dość delikatny sposób. Jednak poczuła jakieś ukłucie gdzieś tam w środku. Czuła się przygnębiona. Nie wierzyła, że mogłaby kiedykolwiek stwierdzić coś podobnego. Wobec innych kucyków tak, lecz rodziny? To było złe. I doskonale o tym wiedziała.

- Dlaczego? Coś się stało?

- Nic. To nieistotne – zmieniła tor rozmowy. – Więc... mówiłeś, że kiedy wyjeżdżamy?

- Za godzinę. Bądź gotowa, Shadow – odparł i wyszedł z ciemnej komnaty. Nie było w niej okien. Jedynie jeden, ogromny, kryształowy żyrandol. Aczkolwiek i tak panował półmrok. Curse kochała takie klimaty.

Wyczarowała sobie jeszcze maskę, która idealnie zakrywała jej pyszczek. Zdawała sobie sprawę, iż będzie jedyną klaczą, która założy maskę, ale odpowiadało jej to. Zawsze była zwolenniczką balów maskowych. Odkąd pamiętała.

Po raz kolejny otworzyła najważniejszą szufladę w całym pomieszczeniu. Od Amuletu Alikorna bił wieczny blask. I to w jej ulubionym kolorze. Zabawnie się złożyło. Podniosła ostrożnie artefakt, zakładając go na szyję. Zakryła go szarfą i szafirową różą tak, że nie było go widać. Mogła jedynie mieć nadzieję, że nie zgaszą nagle świateł w zamku. No chyba, że ona to zrobi. Wtedy będzie idealnie. Wyciągnęła ze swojej torby zwój papieru. Musiała przestudiować cały plan. Chciała mieć pewność, że wszystko pójdzie zgodnie. Przywołanie legendarnych sióstr nie będzie takie trudne. Z jej umiejętnościami magicznymi będzie to nawet dziecinnie proste. Potem wszystko powinno się samo ułożyć.

Usłyszała głos wuja. Nadszedł czas. Władza nad Equestrią będzie należeć tylko do niej, a Twilight poniesie karę za swoją decyzję.

- Już idę! – odkrzyknęła i udała się na górę. Jej pokój znajdował się w piwnicy. To było idealne miejsce na salę złowieszczych knowań. Albo przynajmniej planów pokonania księżniczki.

W głównym holu domu zauważyła błękitnego ogiera o granatowych oczach ubranego w swój odświętny garnitur. Na każdą ważniejszą okazję zakładał właśnie ten. Od kilku ładnych lat.

Jednorożec zaprowadził siostrzenicę do srebrnego powozu. Otworzył jej drzwiczki, po czym ciemnoszara klacz wsiadła. Jej wuj usiadł na woźnicy.

Po zaledwie kwadransie wylądowali pod pałacem księżniczki Twilight. Byli ostatnimi gośćmi. Praktycznie wszyscy już czekali na uroczystą przemowę władczyni Equestrii.

- Nie na długo... – szepnęła Shadow ze złowrogim uśmiechem.

- Coś mówiłaś?

- Ja? Nic – odpowiedziała. Spojrzała przed siebie. Ku jej zdziwieniu znaczna większość również posiadała maski. Czyli bal maskowy. Idealnie.

- Spójrz, Shadow. Właśnie ją miałem ci przedstawić – uśmiechnął się błękitny kucyk. Curse powędrowała wzrokiem za kopytem wuja. Natrafiła na postać księżniczki. Nie. Tylko nie to... Crystal Legend nie mógł zakochać się w jej wrogu!

✓ My Little Pony: Proroczy senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz