Rozdział 23

548 65 17
                                    

- Nie możesz mi tego zrobić - zauważyła Shadow i ustawiła się w pozycji bojowej w razie czego. Miała w gotowości swój róg i Amulet Alikorna, gdyby musiała z niego skorzystać. Ale nie chciała się do tego uciekać. W końcu księżniczki mogłyby jej jeszcze pomóc w zdobyciu zupełnej władzy. Choć i tak już prawie ją posiadła. Jednak 'prawie' robiło wielką różnicę. A w tym przypadku nie było inaczej.

Zacisnęła zęby i spojrzała na wyniosłą postać ognistej klaczy. Mogła się pokusić o stwierdzenie, że Pearl się nie myliła. Miała rację, mówiąc o planach władczyń.

- A kto mnie powstrzyma? - zakpiła z niej Celestia. - Trzy alikorny przeciw małej jednorożce? Radzę ci się poddać już teraz. Zaoszczędzisz sobie wielu niepotrzebnych skaz.

- Nie zapominaj, kto ma prawdziwą przewagę, Wasza Wysokość - powiedziała Curse, czując jak jej pewność siebie szybko wzrasta. Wyciągnęła zza grzbietu szary naszyjnik i uśmiechnęła się szerzej. W oczach księżniczki pojawiło się zakłopotanie. No tak, zapomniała o tym. Dlaczego? - Nadal chcesz próbować swoich sił?

Alabastrowa klacz przygryzła wargę i przymknęła powieki. Musiała przemyśleć pewne kwestie. I już wiedziała, co zrobić z tą przesiąkniętą bezgraniczną chęcią władzy klaczą. Otworzyła oczy, a jej wzrok spoczął właśnie na niej. Swoją drogą, nie mogła znieść tego wywyższającego spojrzenia. W Krainie Umarłych to ona była najważniejsza. A nie jakiś jednorożec.

- Dobrze, wygrałaś - westchnęła, powodując jeszcze większy wyraz samozadowolenia na szarym pyszczku przeciwniczki. Modliła się w duchu, by ktoś przerwał tę pogawędkę. Powoli wszystko zaczynało działać jej na nerwy. W końcu coś szło nie po jej myśli.

- Wreszcie. Ileż mogłam czekać na te słowa? - rzekła Shadow, jednak bardziej do siebie, niż do Pani Dnia.

- Celestio? - Usłyszały nagle znajomy głos. Zwróciły wzrok w kierunku jego źródła. Tuż za nimi stała galaktyczna klacz.

- Gdzie jest Cadance? - zapytała niemal od razu ognista władczyni.

- Została w koszarach...

- Co? Dlaczego?! - wybuchła alabastrowa alikorn. - Czy nie było tak, że kazałam ci jej pilnować?

Podniesiony ton głosu najwyższej z nich nie zrobił na Lunie wrażenia. Wpatrywała się przez chwilę ze zrezygnowaniem w starszą siostrę, po czym utkwiła spojrzenie w ziemi. Jakby nie miała już nic do dodania.

- Możliwe - westchnęła tylko.

- Ale jeśli ona stanie po stronie Twilight, będzie to twoja wina, Luno. Wiesz przecież o jej zapędach ku dobru, prawda? - rzekła. Spodziewała się jakiejś bliżej nieokreślonej reakcji ze strony galaktycznej księżniczki. Jednak ona nawet nie spojrzała na nią. Stała nadal niewzruszona, niczym skała. Celestia czasem zastanawiała się, skąd ona bierze tyle energii na opanowanie. Śmiała wręcz przypuszczać, że ich charaktery są zupełnie przeciwstawne. - Nic nie powiesz?

- Niektóre myśli warto zachować dla siebie - odparła po kilku sekundach. Ognista klacz poczuła nieznajomy ucisk w klatce piersiowej. A co jeśli te myśli dotyczą... Przełknęła ślinę i policzyła do dziesięciu. Zbyt pochopnie wszystkich ocenia. Lepiej skupić się na Shadow. Po Cadance wrócą kiedy indziej.

- Jaki jest dalszy plan? - zapytała nagle Celestia, podchodząc do wpatrzonej w nie rywalki, znaczy, wybawczyni. Położyła kopytka na jej barkach i skierowała wzrok głęboko w jej oczy. Choć próbowała, nie potrafiła dostrzec w nich żadnych uczuć. Kolejna zagadka. Dokładnie jak jej siostra. Prychnęła w duchu. - Więc? Co jest teraz naszym celem?

Shadow Curse jednak zrzuciła ze swoich ramion jej kończyny i założyła na szyję szary naszyjnik z czerwonymi kamieniami. Widziała, jak wyraz pyszczka Pani Dnia zmienia się z każdym jej ruchem. Oczywiście na gorsze. Czyżby jej wyśmienity plan właśnie poległ? Uśmiechnęła się do siebie. Te księżniczki były tak przewidywalne. Ciekawe, czy za życia zachowywały się podobnie. Jeśli tak, cieszyła się, że żyje ponad tysiąc lat po nich. Teoretycznie, nie miała z nimi żadnego związku. No, chyba że na własne życzenie.

- Zostaw to mnie. Dokładnie wiem, co robię - odparła.

- Słuchaj... - zaczęła Celestia. - Mam już powoli dość tych twoich tajemnic.

- Tym razem ty posłuchaj mnie - weszła jej w słowo czerwonogrzywa. - Nie gorączkuj się tak, bo dobrze wiesz, że w każdej chwili możesz wrócić do upragnionej Krainy Umarłych. Wystarczy jedno życzenie. A będzie po tobie - wyszczerzyła się w zawistnym uśmiechu.

Oblicze Pani Słońca wykrzywił grymas niezadowolenia. Z trudem przychodziło jej panowanie nad własnymi emocjami. Tego było stanowczo za wiele. Jeszcze chwila, a nie wytrzyma i pokaże tej klaczy, gdzie jest jej miejsce.

- Obejdzie się - jedynie syknęła do niej. Sytuacja, w której się znajdowała była poniekąd żałosna. Wiedziała, że jak tylko pozbędzie się amuletu z szyi szarej klaczy, natychmiast wróci w zaświaty. A tego nie chciała. Przynajmniej na razie. Musiała rozegrać to inaczej.

- Świetnie - rzekła Curse. - Chodźcie za mną - poleciła i skierowała krok w stronę pałacu.

Celestia rozświetliła swój róg jasnym światłem. Właśnie trafiła na idealny moment, by położyć jej kres. Jednak gdy już miała wypuszczać pocisk, poczuła delikatny, acz stanowczy dotyk swojej siostry. Obdarzyła ją zaskoczonym spojrzeniem. Czego ona chciała?

- Daruj sobie, Tia - powiedziała. - Nic nie zdziałasz siłą.

Pani Słońca prychnęła na nią.

- Zamknij się i daj mi wreszcie działać - syknęła. Luna pokręciła głową i szła wciąż przed siebie z neutralnym wyrazem pyszczka. Celestia przeklęła cicho. Miała już dość tych enigmatycznych zachowań większości kucyków. No, przynajmniej Księżniczki Księżyca i Shadow Curse.

- To będzie zbyteczne - stwierdziła galaktyczna alikorn, nie zmieniając postawy.

Alabastrowa klacz poczuła, jak coś gotuje się w jej wnętrzu. Dlaczego ona znowu wmawiała jej swoje racje? Chociaż... może raz powinna jej posłuchać. Ostatnio skończyło się to przemianą w Nightmare Moon. Wzdrygnęła się. Minęło już ponad dwa tysiące lat, a ona wciąż pamiętała. I wciąż widziała swoje błędy. Chciała o tym zapomnieć, posłać te myśli najdalej w zapomniane kąty umysłu. Ale nie potrafiła.

- W takim razie, jak chcesz to rozegrać? - zapytała, nadal niczego nie pojmując.

Wreszcie na oblicze Pani Nocy wtargnął ledwo dostrzegalny uśmiech.

- Shadow - zaczęła szeptem - doskonale wie, że nie może zdjąć Amuletu Alikorna, dlatego zrobi wszystko, by go przy sobie zatrzymać. Gdyby tylko to zrobiła, zniknęłybyśmy, a to byłoby bardzo niekorzystne dla niej - mówiła. Zniżała głos niemalże z każdym słowem, co tylko irytowało Celestię. Musiała wyostrzyć słuch i skupić się na niej, żeby wszystko dobrze usłyszeć. Ale miała pewność, że szara jednorożec niczego nie słyszała.

- Co przez to rozumiesz?

- Mam doskonały plan - rzekła dumnie Luna, poszerzając swój uśmiech.

✓ My Little Pony: Proroczy senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz