Rozdział 8

807 76 44
                                    

Trzy kule mocno pulsowały, oświetlając cały obszar, który miały w zasięgu. Teraz noc równała się jasnością niemal z dniem. Niecodzienne zjawisko spowodowało pojawienie się mieszkańców Ponyville pod zamkiem. Stali w bezruchu z niemałym zdziwieniem, wpatrując się w roziskrzone niebo.

Twilight nie mogła oderwać wzroku od źródeł światła. Te kolory do złudzenia przypominały jej księżniczki Equestrii. Czy to możliwe, aby znów się pojawiły? Od tak po prostu? Po tysiącu latach? Gdy tak tłumaczyła to sobie, wydawało jej się zupełnie nieprawdopodobne. A nawet jeśli, to co te kule robią w Ponyville? I w ogóle ile będą tam wisieć? Alikorn nie mogła użyć jakiegoś zaklęcia, bo nie wiedziała, co się stanie. Musiała czekać na jakąkolwiek reakcję.

Nagle, jak na zawołanie, ogromne zjawiska świetlne zaczęły generować małe iskierki, które odłączały się od nich i lewitowały nad ziemią. Z upływem czasu powiększały się, spadając i gasnąc dopiero na trawie. Byłoby to do zniesienia gdyby nie fakt, że miejsca, w których lądowały, zostawały zniszczone. Jak tak dalej pójdzie, lawendowa klacz będzie miała na głowie ponowne odbudowywanie miasteczka. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedziała jak zahamować niekontrolowane wybuchy.

W tym momencie kule światła rozbłysły jeszcze mocniej, oślepiając wszystkich zebranych. Władczyni zasłoniła się skrzydłem przed jasnym blaskiem. Kiedy wszystko powróciło do stanu sprzed rozbłysku, odważyła się spojrzeć w ich stronę. Na miejscu wcześniejszego zjawiska pojawiły się trzy dobrze znane jej klacze. Jednak wyglądały inaczej. Sierść Luny zmieniła się w galaktykę, ogon i grzywa Celestii płonęły żywym ogniem, a Cadance była niemal przezroczysta, jednak zbliżona umaszczeniem do wyblakłego błękitu.

Księżniczki rozejrzały się dookoła, uśmiechając złowieszczo. Po chwili dopiero dostrzegły nieco skuloną Twilight i zniżyły się do niej.

- Jak miło cię znów widzieć, moja wierna uczennico – zaczęła najstarsza z nich. Lawendowy kucyk nie mógł nic powiedzieć. Była zbyt zaaferowana tym wydarzeniem, że zupełnie nie potrafiła.

- Dlaczego tak zawzięcie milczysz? Nie cieszysz się, że nas widzisz? – kontynuowała Cadance. Jej głos wcale nie przypominał wcześniejszego. Był taki... szorstki i nieprzyjemny. Na samo jego brzmienie, Twilight poczuła ciarki na grzbiecie.

- Czyżbyś się czymś przejmowała? – tym razem odezwała się Luna.

- N-nie – zająknęła się najmłodsza księżniczka. – Ale jakim cudem wy żyjecie? Nie powinnyście. Gorgon was zabił! To... To jest niemożliwe!

- Och, no tak, oczywiście – Celestia udawała przejętą, choć dało się wyczuć pewną drwinę w jej głosie. – Przecież chciałaś, by nas zabił.

- To właśnie przez ciebie już nie panujemy Equestrią – stwierdziła Pani Nocy.

- Wystawiłaś nas na jego gniew, Twilight. Wiedziałaś o wszystkim. Mogłaś nas wtedy uratować swoją magią. Ale tego nie zrobiłaś – westchnęła Cadance.

- Dlatego teraz nasz kolej na zemstę, nie sądzisz?

- Co? Nie. Dość! Nie skarzę kucyków na was. To nie wy! Wy nigdy nie powiedziałybyście tak! – krzyczała lawendowa klacz.

- Nie? W takim razie musisz się przyzwyczaić, bo odtąd to my przejmujemy władzę.

- Nie pozwolę na to – odparowała Twilight, zaciskając zęby i rozświetlając swój róg.

- Myślisz, że pokonasz nas tym czymś? – zaśmiała się Luna, dotykając kopytkiem źródła jej magii. Nagle zaklęcie zniknęło ze słyszalnym świstem. Młoda alikorn próbowała przywołać aurę, ale nic z tego. Straciła umiejętność czarowania?

✓ My Little Pony: Proroczy senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz