*Dove*
Bardzo chciałam otworzyć oczy, ale to było na nic. Czułam potworny ból głowy, jakby miało mnie rozsadzić od środka. Próbowałam poruszyć nogą, ręką, albo palcem, ale to rownież skutkowało tylko zawodem. Słyszałam głośne rozmowy, chciałam ochrzanić tych ludzi, przecież nie muszą tak krzyczeć. Ich głosy były coraz bliższe mnie, a ciemność mnie otaczająca zaczęła znikać. Delikatnie poruszyłam palcami i szeroko otworzyłam oczy. W pomieszczeniu było biało, a ja leżałam na wygodnym łożku. Jedyne co mnie niepokoiło to nieznośny ból głowy. Powoli uniosłam rękę i poczułam jakiś materiał. Opuszki palców podpowiadały mojej głowie, że to bandaż, ale musiała minąć chwila, żebym siebie przypomniała co to jest. Ja jestem... Dziewczyną... Mam na imię... Cameron... Nie, nie... Dove... Cameron to moje nazwisko.... Powoli zaczęłam kojarzyć wszystko. Postanowiłam rozejrzeć się po sali. Ku mojemu zdziwieniu poczułam, że coś.., albo ktoś trzyma mnie za rękę. Spojrzałam w tamtą stronę. To chłopak! I to nie byle jaki. Bardzo przystojny i skądś go kojarzę. To musi być... Hmmm... Cameron! Nie, to moje nazwisko. Sekunda, jego imię rownież. No tak, to zapewne wybranego mego serca, czuję to w środku.
-Hej- szepnęłam. Piegowaty chłopak zamrugał swoimi ślicznymi brązowymi oczami.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, od razu gdy mnie zobaczył, zaczął mnie ściskać, a ja jak głupia zasnęłam. Nie, to nie był sen. Ja ponownie odpłynęłam.