Bądź moją wiecznością

30 4 2
                                    


Opowiadanie ponownie w stylu yaoi.
Paring: Mikaru x Syu
Zespół: ex Black Line
Ostrzeżenie! 
ONeshot posiada sceny erotyczne pomiędzy głównymi postaciami. 
***

Wielokrotnie powtarzano mi, żebym zapomniał. Wielokrotnie mówiono mi, żebym żył dalej. Dlaczego nie mogę się ich posłuchać? Wiecznie nachodzisz mnie w snach, czasem widzę twą twarz, gdy spoglądam na innych ludzi. Nie mogę o tobie zapomnieć, czy może po prostu nie chcę? Sam powoli gubię się w otaczającej mnie rzeczywistości. Dlaczego musiałeś odejść? Było ci ze mną źle? Poznałeś kogoś? Nie mogę sobie tego wyobrazić... Przecież było nam razem dobrze. Do tej pory pamiętam twój wesoły uśmiech, radość na twej twarzy gdy dałem ci w naszą miesięcznice kotka, o którym zawsze marzyłeś... I nawet teraz gdy widzę cię po drugiej stronie ulicy myślę, że to sen. Przecież wyjechałeś... Ale szok na twej twarzy wskazuje, że jednak to jest prawda. Powoli przechodzę na drugą stronę i zbliżam się do ciebie, osoby, którą z jakiegoś idiotycznego powodu straciłem.- Mikaru? - spytałeś niemalże ze strachem w oczach, jak i jednoczesnym zaskoczeniem.
- Syu... - szepnąłem cicho, przesuwając dłonią po twym policzku. Czując twą jedwabiście miękką skórę pod swymi palcami w moich oczach zajaśniały łzy. Tak bardzo za tobą tęskniłem przez te 3 lata... - Dlaczego odszedłeś? Bez słowa, bez chociażby durnej kartki z napisem gdzie się udałeś.. Dlaczego do jasnej cholery mi to zrobiłeś?! - nawet nie zdawałem sobie sprawy, że krzyczę. Nie istniało dla mnie nic prócz ciebie.
- Przepraszam, Mikaru. - Położyłeś swą dłoń na mej, nadal spoczywającej na twym policzku.- Nie miałem wyboru. Nie mogę ci teraz nawet powiedzieć co się wydarzyło. Mikaru... Tak bardzo mi ciebie brakowało... - Odtrąciłem jednak dłoń, zabierając swoją z twego policzka.
- I myślisz, że ot tak dam ci powrócić, czy chociażby się dotknąć? - Mój głos nawet dla mnie wydawał się chłodny, a strach w twych oczach się powiększył. - Myślisz, że ot tak powiem: "Witaj w domy, Syu"? Wiesz ile ja się zamartwiałem?! Do ilu znajomych dzwoniłem po twym odejściu?! Wiesz jak to jest gdy serce pęka, a strach o drugą osobę z dnia na dzień staje się coraz większy?! Jesteś podłym egoistą, Syu.. - Powiedziałem cicho. - Ale mimo to, nie mogę przestać cię kochać. Chodźmy do domu... - Złapałem go za dłoń zupełnie jak przed jego zniknięciem, a on posłusznie poszedł za mną.W domu od razu zrobiłem mu kawę, taką jaką lubił i namówiłem go na to by chociaż powiedział mi, gdzie się znajdował. Nie przerywałem jego opowieści, chcąc wiedzieć wszystko. Brakowało mi tej drobnej, delikatnej osóbki. Pociągnąłem go nagle na kolana, przytulając mocno do siebie, aby wciągnąć nosem jego zapach. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech, ukazujący moje zadowolenie. Przesunąłem niemal od razu dłonią po jego boku, zsuwając ją na jego biodro, jednak... odsunął się ode mnie. Warknąłem cicho pod nosem, nie tak to miało być. Miał mi się oddać, tak jak zawsze. Po chwili jednak zrozumiałem... On się bał... mnie? To był dla mnie szok. Dlaczego on się boi mojej osoby? Przecież... Nic mu nie zrobiłem. Delikatnym gestem znów usadziłem go na swych kolanach.
- Syu... Nie zrobię ci krzywdy. Kocham cię. - powiedziałem cicho wtulając nos w czubek jego głowy. - Wiesz to, prawda? Pamiętasz co sobie obiecaliśmy na początku związku? - Jego drobne ciałko powoli rozluźniało się pod wpływem mojego głosu. Doskonale czułem, jak początkowo napięte mięśnie, stają się coraz luźniejsze.
- Wiem... - szepnąłeś ledwo słyszalnie. - Pamiętam. Doskonale pamiętam...
Zdziwiło mnie, że nie poruszyłeś się, ani mnie nie pocałowałeś. Podobno mnie kochasz, więc dlaczego nie wykonałeś nawet najmniejszego ruchu, który by to udowodnił? Nie spodobało mi się to, więc zmarszczyłem czoło. Coś było nie tak, mój Syu się tak nigdy nie zachowywał. Czemu on zachowuje się tak dziwnie? Czyżby zmieniła go ta rozłąka? Zagryzłem dolną wargę odsuwając go od siebie.
- Jesteś zmęczony? Mogę pościelić ci łóżko, jeśli chcesz. - Powiedziałem cicho. Może jak odpocznie, będzie taki jak dawniej? Nie chce, żeby był inny niż wtedy, nie podobałoby mi się to. Chcę go takiego jak dawniej. Roześmianego, zadowolonego z życia, wesołego chłopczyka, który podbił moje serce. Skinął tylko głową, więc wstałem z nim na rękach i udałem się do sypialni. Nie zaścieliłem wcześniej łóżka, więc tylko zdjąłem wierzchni koc, by odsłonić pościel i poduszkę. Ułożyłem go jak dziecko, by zaraz przykryć go kołdrą i usiąść obok. Powoli przesuwałem dłonią po głowie chłopaka tym samym go usypiając. Zamknąłem oczy opierając tył głowy o ścianę. Patrzyłem jak on, zmęczony zasypia z lekkim uśmiechem. Tak dawno nie miałem okazji by mieć go obok siebie. Nawet do tej pory nie zdawałem sobie do końca sprawy, że on wrócił. To było takie irracjonalne. Jego nie powinno tu nawet być, przecież nie dawał znaku życia. Zamknąłem oczy oddając się swoim rozmyślaniom, niemal mechanicznie przeczesywałem palcami jego włosy. Były tak delikatne, miękkie i jedwabiste w dotyku. Kochałem każdy skrawek jego ciała. Poczekam aż się obudzi, może wtedy chociaż pozwoli mi na delikatny pocałunek?
(...)
Minęła większa część dnia, nim mój aniołek się obudził. Mi też chyba się przysnęło. Nie pamiętam nawet kiedy. Zjedliśmy w milczeniu kolację. Nadal jest taki jak wcześniej, jakby nieobecny. Starałem się jakoś uspokoić. Usiedliśmy na kanapie chcąc obejrzeć jakiś film. Spojrzałem na niego i położyłem sobie jego główkę na kolanach. Znów zacząłem przeczesywać jego włosy. Nie zmuszałem go do rozmowy, rozumiałem, że może chce się oswoić z powrotem. Nie interesowałem się nawet filmem. Wpatrywałem się w mojego małego Syu. Przesunąłem rękę na jego tors. Nie zaprotestował. Gładziłem delikatnie jego brzuch by po chwili wsunąć palce w jego spodnie. Przeniósł na mnie swój wzrok. Usiadł mi jakby niepewnie okrakiem na kolanach. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Zaraz go delikatnie pocałowałem podwijając jego koszulkę. Szybko pozbyliśmy się ubrań, a gdy po długich pieszczotach, na które nawet nie było mi szkoda czasu wsunąłem się w niego. Na twarzy mego ukochanego pojawił się grymas bólu. Odczekałem nim się przyzwyczai. Moje usta badały jego smukłą szyję chcąc go rozluźnić. Całe moje ciało drżało pod wpływem tej fali rozkoszy, jaka przez nie przeszła. Gdy on już się rozluźnił na nowo go pocałowałem odwracając jego uwagę, na co on zareagował pomrukiem i odwzajemnił mój pocałunek. Byłem szczęśliwy. Powoli odzyskiwałem mojego Syu. Zacząłem delikatnie ruszać biodrami, wiedząc, że ten już na to czeka. Był tak samo ciasny jak na początku. Z ust Syu wydobywały się rozkoszne jęki skłaniając mnie do jeszcze szybszych ruchów. Ścianki chłopaka ściśle oplatały mojego członka sprawiając mi jeszcze większą przyjemność. Nie chciałem być jednak tak rozpieszczany. Chłopak też zasługiwał na pieszczoty, które powinienem mu dać. Zacisnąłem dłoń na jego członku i zacząłem nią poruszać w rytm własnych bioder. Czułem powoli napinające się mięśnie ukochanego, obwieszczające, że jest coraz bliżej spełnienia. Sam też to odczuwałem. Ustami zacząłem dopieszczać jego sutki, odrywając się od jego ust. Syu jęknął ślicznie po chwili brudząc mą dłoń lepką, biała cieczą. Sam również osiągnąłem spełnienie, dochodząc jednak w jego wnętrzu. Gdy na mnie opadł, pogłaskałem go po policzku. Nie spodziewałem się tego, co usłyszę.
- Pozwól mi odejść Mikaru.. Wiesz, że nie powinno mnie tu być...
- Co ty pleciesz Syu? Twoje miejsce jest przy mnie. Nie mogę dać ci odejść. Zostań ze mną na zawsze... - odpowiedziałem cicho, powoli dochodząc do siebie. Wiedziałem, że powinien odejść. To naprawdę było nierealne...
- Mikaru, ja naprawdę muszę odejść...
To było ostatnie co usłyszałem, z jego ust. Pokój zaczął się rozmywać, jego postać, dotyk jego ciała... Wszystko powoli znikało, a ja rozpaczliwie usiłowałem pozostać w pięknej nieświadomości. Niestety, jak zwykle usłyszałem głos swojej zrzędliwej pielęgniarki i docierała do mnie prawda. Syu nie żył. Już od dwóch lat... A ja wylądowałem w psychiatryku. Zaśmiałem się gorzko, zanim otworzyłem oczy. Cóż za ironia... Chciałem dojrzeć prawdziwy powód śmierci ukochanego, a uznano mnie za wariata.
- Panie Mikaru, czy wszystko w porządku?
Usłyszałem tylko nim znów zacząłem się śmiać. Nie był to radosny śmiech. Był to śmiech przepełniony moim żalem i smutkiem. Chciałem chociaż pójść na jego grób, jednak uważano, że to pogorszy mój stan... Ośrodek "Druga Szansa"... Czyż nie istnieje bardziej ironiczna nazwa...?

Bazgroły PandyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz