Wieczór przyszedł szybciej, niż przewidywałam. Niebo nad Detroit stało się szare, a w ciemnościach wszystkie światła wielkich wieżowców wyglądało jak reklama wielkiej metropolii w telewizji.
Cały dzień zastanawiałam się, czy powinnam iść do tego klubu. Mogłabym spędzić więcej czasu z siostrą, którą dalej kocham ponad życie. Jednakże, spotkam więcej osób, może nawet tych, których kiedyś znałam.
Na myśl przyszło mi jedno stwierdzenie.
Raz się żyje.
Komicznie to brzmi w mojej sytuacji, prawda? Bardzo komicznie. Ja żyję już drugi raz. Wprawdzie, na czas ograniczony. Ale żyję. Oddycham, płaczę, śmieję się, mam ciało i uczucia. Po prostu jestem.
Przebrałam się w to, co mogłoby nadawać się do wizyty w klubie nocnym i zrobiłam mocniejszy makijaż. Ta modna kreska wyszła mi o niebo lepiej niż poprzednim razem, a twarz Belli prezentowała się niezwykle dostojnie i pięknie w takim wydaniu.
Ubrałam na stopy wysokie, czarne kozaki i wyszłam z hotelu. Idąc do klubu, widziałam, jak męska część Detroit wodzi na mną wzrokiem. Nie dało się ukryć, mulatka, której ciało posiadłam jest kobietą o niebagatelnej urodzie. Uśmiechnęłam się nawet pod nosem. To było nawet zabawne.
Głośna muzyka grała w całym mieście, nie tylko w klubie, do którego zmierzałam. Za dnia i nocą, to miasto różniło się znacznie. Zawsze nocą kojarzyło się z Times Square, pełnym kolorowych bilbordów, muzyki i otaczającego wszystkich szczęścia i beztroskości. Tak zawsze było, że człowiek na imprezach czuł się tak beztrosko, prawda?
Podjechałam pod klub taksówką, bo w połowie drogi uznałam, że wysokie obcasy mi nie służą i muszę jak najprędzej dać nogom odpocząć.
Przed klubem zebrały się już tłumy młodzieży. Z ulgą odkryłam, że prawie nikogo nie znam.
W tłumie ujrzałam Caroline, która widocznie na mnie czekała. Wysiadłam z taksówki i podeszłam do dziewczyny. Ta, kiedy tylko mnie ujrzała, zjechała mnie wzrokiem od stóp do głów i przytuliła.
Nie mogłam się powstrzymać od tego, żeby nie przytrzymać jej w uścisku dłużej. Mogę przytulać moją siostrę! Moją kochaną młodszą siostrę! Nie mogłam przestać się cieszyć. Jednak w końcu musiałam ją zostawić, ponieważ moje spoufalanie mogło zostać źle przez nią odebrane. To najbardziej mnie boli w tym drugim życiu. Nie mogę wyszeptać jej do ucha, jak cieszę się, że mogę ją znowu zobaczyć.
- Wow, Bella, wyglądasz niesamowicie! – powiedziała Caroline głośniejszym tonem, ponieważ rozmowy innych i muzyka skutecznie nas zagłuszała.
- Ty też wyglądasz pięknie – odparłam całkiem szczerze.
Moja siostra miała na sobie obcisłą sukienkę w abstrakcyjne wzory i czarne szpilki. Miała delikatny makijaż, prócz takich samych kresek, jakie posiadałam ja. Cieszyłam się bardzo, że moja mała Caroline wyrosła na tak piękną kobietę.
- Wejdziemy do środka? Tu zaczyna się robić zimno – dopiero teraz zauważyłam, że ona trochę zaczyna drżeć.
Pokiwałam głową i razem weszłyśmy do klubu. Zeszłyśmy po schodach na niższe piętro, gdzie znajdowała się sala taneczna, bar i miejsca, gdzie można było usiąść.
Od razu poczułam woń zbyt ostrych perfum dziewczyn, potu i alkoholu. Nie były to zapachy, które chciałabym wąchać.
Towarzystwo w klubie było raczej niezachęcające. Faceci, wyglądający raczej na czternaście, niżeli szesnaście lat, obmacujący wszystko, co się rusza, a dziewczyny, wyglądające jakby wyszły z klubu go-go. Każda miała na sobie makijaż, wyglądający jakby nakładały go szpachlą. Miały albo farbowane czarne, albo tlenione blond włosy (te drugie koniecznie z odrostami), bluzki odsłaniające cały biust. Jeżeli go mają to w niektórych przypadkach nic złego, ale z większości wystawały wsadzone do środka skarpetki, albo dwuwarstwowy papier toaletowy. Spódniczki ledwo zasłaniały im pupy, a obcasy były tak duże, że z trudem na nich mogły ustać.
CZYTASZ
10 Days Left ✔️
ParanormalW dziesiątą rocznicę śmierci dusze zmarłych mogą wrócić na dziesięć dni na ziemię, w innych ciałach, w miejsca, które chcieli zobaczyć. Anabelle ma tylko jeden cel - odnaleźć miejsce, gdzie w ostatni dzień swojego życia spotkała się z ukochanym, a...