Część 4

4.5K 122 95
                                    

Dogoniłem go.... brakło mi ułamka sekundy by go złapać w przejściu do lochów, nim nie upadł ze schodów. Przeraziłem się i rzuciłem się za nim.
-Żyjesz? - upewniłem się szybko biorąc go na ręce. -Ciekawe miejsce wybrałeś braciszku.... lubisz takie klimaty? - wyszczerzyłem się i zaniosłem go do lochu i położyłem na starym, z dawna nie używanym stole do tortur. 

Thor podniósł mnie i zapytał czy żyję.

-Chyba nie-odpowiedziałem sycząc z bólu. Zaniósł mnie gdzieś, nie kontaktowałem. Szok, ból, ale na szczęście przechodził.-Wierz mi lub nie ale to był przypadek-podniosłem się i rozejrzałem. Gdy uświadomiłem sobie gdzie jesteśmy, przeszedł mnie dreszcz.-Nie Thor, nawet o tym nie myśl-powiedziałem patrząc na blondyna z przerażeniem.  

  -Sam wybrałeś to miejsce, słodziaczku... - wymruczałem. Skułem mu ręce nad głową przyrdzewiałymi kajdankami, zrzuciłem z siebie pelerynę... po chwili zastanowienia zamknąłem za nami drzwi lochu, by nikt nam przypadkiem nie przeszkadzał. Patrzyłem na niego i już płonąłem z pożądania, chociaż nawet nie zacząłem go rozbierać. Wróciłem do niego, szybko rozerwałem mu koszulę i rozpiąłem spodnie. Jego ciało jest genialne. Prosi się żeby go ostro zerżnąć...  

Cholera, jak on to robił że podniecała mnie sama jego obecność i napalony wzrok? Rozerwał mi koszule i rozpiął spodnie a moje serce przyśpieszyło.
-Zasłużyłem na kare?-zapytałem z miną zbitego pieska.  

  -Zastanówmy się... Niewolnik uciekł mi z łóżka, bez pozwolenia... to dostateczne przewinienie... poza tym mam ochotę cię przelecieć i... tak, zasłużyłeś, z całą pewnością, słodziutki... Ale uwielbiam cię i może ci pozwolę wybrać sobie karę...  

Uśmiechnąłem się szatańsko. 

-Musze cie zmartwić Thor, ale ja nie jestem twoim niewolnikiem.  

-Nie? - wymruczałem cicho, ściągając mu spodnie wraz z majtkami. - Jeszcze wczoraj zapewniałeś mnie że jest inaczej.... Jak to mówią, kobieta zmienną jest, czyż nie, słodziutki?

I wszedłem w niego bez ostrzeżenia, ani żadnego przygotowania.  

Ściągnął mi spodnie, mrucząc. Żałowałem że nie mruczy mi do ucha, a potem nie ugryzł mojej szyi, no ale cóż. Nagle wszystkie moje myśli zatrzymały się, a świat zalał się falą bólu. Krzyknąłem, a łzy popłynęły mi z oczu. Nie byłem nawet w stanie nic powiedzieć. Gdy trochę mi przeszło zacząłem się szarpać.

-Wyjdź ze mnie idioto, to boli-mówiłem przez łzy.  

Wiem że sprawiam mu ból i to mnie podniecało. Jego ciasnota wywoływała u mnie dreszcze rozkoszy. Nie zamierzałem słuchać. Nie jestem pewien czy bym potrafił.
-Nic ci nie będzie księżniczko... - wymruczałem nachylając się nad nim. - Przecież cie nie skrzywdzę... zbyt mocno.

Ugryzłem jego ucho.  

Jęknąłem gdy mnie ugryzł. To tak cholernie bolało. Opadłem z sił. Nie miałem nawet siły się wyrywać.

-Thor...-jęknąłem przez łzy.-Błagam, wyjdź ze mnie. To tak cholernie boli.  

Loki płakał przerażony a ja... serce mi się ściskało na jego łzy ale jednocześnie tak mocno mnie to kręciło... cholera.Wyszedłem z niego szybko, dwoma szybkimi uderzeniami rozbiłem kajdanki w pył. Loki całe ręce miał skrwawione. Cholera!Odsunąłem się od niego przerażony tym co chciałem zrobić... tym co zrobiłem.
-Wybacz, poniosło mnie. - powiedziałem, nie patrząc na niego. Odwróciłem się chcąc uciec. - To się więcej nie powtórzy. - obiecałem i miałem zamiar dotrzymać tej obietnicy. Choćbym miał go więcej nie dotknąć nic mu nie zrobię...  

Kocham Cie, Wasza Wysokosc[Thorki]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz