Część 5

3.7K 111 76
                                    

Uczta była wspaniała. Mój Loki jest bohaterem, byłem taki dumny.... właśnie miałem go wyrwać z tego tłumu, żeby... no cóż... uciekł mi. Zobaczyłem jedynie jego drobną sylwetkę znikającą w ogrodzie. Minęła chwila zanim udało mi się tam przebić.Nie widziałem śladu po Lokim. Szukałem go po labiryncie gubiąc się przy tym szybko. Nie wiem jak ani kiedy na niego wpadłem. Byliśmy na okrągłym placyku z fontanną i kilkoma kamiennymi ławeczkami.
-Loki? Wszystko w porządku? - przytuliłem go opiekuńczo-Czy coś się stało? ..... nie spodobało ci się prawda? - zmartwiłem się. - Może to i dobrze.... tutaj jest bardziej romantycznie...
Klękając dostrzegłem jednookiego starca kuśtykającego ku nam o lasce. Nie zmieniłem zdania. Ująłem dłoń Lokiego i wyjąłem pudełeczko ze złotym pierścionkiem z szmaragdem oszlifowanym w kształt kociej główki.-Loki Laufeysonie, czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? - zapytałem całkowicie poważnie

-Thor...-zaparło mi dech w piersiach. Za każdym razem nie spodziewałem się jego słów. Ale obecnie moją uwagę przykuł starzec nie daleko nas. Znałem go. Zacisnąłem oczy i położyłem rękę na brzuchu.-Jesteś pewien że chcesz?

-Jesteś jedyną miłością mego życia, kocham Cię całym sobą i pragnę resztę życia spędzić u twego boku, najdroższy. Przez całą wojnę myślałem tylko o tobie i żałowałem, że nie zdążyłem ci się oświadczyć wcześniej. Jesteś dla mnie wszystkim Loki... - mówiłem łagodnie i szczerze ale powoli traciłem pewność siebie. A co jeśli odmówi? Może tak naprawdę tego nie chce... tyle czasu się nie widzieliśmy, co jeżeli zmienił zdanie co do swych uczuć... a przecież wtedy też nie byłem dla niego dość dobry. Jak ktoś tak wspaniały jak Loki miałby spędzić życie z takim... takim kretynem jak ja? Jak mógłby chcieć wychować dziecko z takim brutalem?.........Jak ja miałbym żyć bez niego?

-Thor, moja odpowiedź brzmi tak samo jak wtedy. Tak, po stokroć tak, tylko... Czy król Asgardu powinien mieć taką królową jak ja? Nie chcemy być dla ciebie ciężarem-pogładziłem swój brzuch.

Wsunąłem pierścień na jego palec, wstałem, wziąłem go na ręce i ucałowałem.Byłem niesamowicie szczęśliwy.
-Będziesz najwspanialszą królową w historii Asgard, Loki. Moją królową. I nic innego mnie nie obchodzi. - pocałowałem go ze szczęścia w usta. Staruszek dał nam całe 3 sekundy by się sobą nacieszyć po czym odchrząknął i przemówił.
-No nie wyobrażam sobie innej sytuacji Loki, żeby ktoś miał zapłodnić moje dziecko i nie błagać go na kolanach o małżeństwo. Nawet jeśli to jest moje drugie dziecko. - zaskrzeczał Odyn gderliwie nie pokazując po sobie ani cienia zdumienia, ani na nasz związek, ani na ciążę, ani nawet na oświadczyny. Jego mina świadczyła raczej o tym że wiedział o wszystkim od początku a nawet że wygrał zakład dotyczący momentu w którym wreszcie mu się oświadczę.

 W pierwszej chwili mnie zatkało, po czym zacząłem się śmiać i płakać jednocześnie.
-Czyli nie jesteś zły?-zapytałem Odyna.-Dziękuje-zszedłem z rąk Thora i przytuliłem się do Odyna. Puściłem go, rumieniąc się.-Od jak dawna wiedziałeś?

-Jestem Wszechojcem. Ja wiem wszystko. - powiedział, co znaczy że powiedziała mu Fryga, ewentualnie Heimdall. - Oczywiście że się nie gniewam, nie sądzisz chłopcze że atak na Midgard jest nieco większym wybrykiem niż romans? Wiem że się kochacie, akceptuję to. Zawsze byłem zdania że ktoś będzie musiał przypilnować Thora na tronie. Nie wiem czy jakiejkolwiek kobiecie mogłoby się to udać. Dobrze dzieci... to teraz grzecznie wracamy na ucztę, mamy parę rewelacji do ogłoszenia Asgardczykom

Westchnąłem. Nie miałem najmniejszej ochoty tam iść, no ale cóż, obowiązek to obowiązek. Złapałem Thora za sobą za rękę.
-A mógłbyś nam dać jeszcze chwile w samotności?-zapytałem niewinnie. Odyn uśmiechnął się, pokiwał głowa i odszedł.
-Tylko nie za długo-rzucił jeszcze przez ramie. Gdy tylko zniknął nam z zasięgu wzroku, wpiłem się namiętnie w usta Thora.

Kocham Cie, Wasza Wysokosc[Thorki]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz