Pamiętacie dziewczynę, która przerażała się swoim losem, będąc pewną swojej dolegliwości? Pamiętacie jej ulgę, kiedy prawda (w tym przypadku słodka) wyszła na jaw? Kiedy owa dziewczyna zaczęła cieszyć się każdą minutą swojego życia? Gdy nareszcie je doceniła?
Ja nie pamiętałam. Zapomniałam o tym miesiąc po postawieniu ostatniej kropki w zdaniu. Powróciłam do starych nawyków, starych znajomych, starego narzekania. I nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że oddaliłam się od wszystkich idei, które pociągały mnie w górę. Między innymi od Boga.
Bóg? Nie istnieje. A może jednak? Mój świętej pamięci dziadek mawiał:
"Ja wierzę w Boga. Postępuję zgodnie z Jego wolą - jestem dobrym człowiekiem. Boję się o ludzi, którzy nie są - ja nie mam nic do stracenia, oni owszem."I zastanawia mnie dziś, czy jego racje się sprawdziły.
Oczywiście nie będę Was nawracać, bądź umacniać w wierze. O nie. Jestem tu po to, by przytoczyć jedną z historii, którą usłyszałam.
Od człowieka z połamanymi biodrami i rozciętym jelitem.
Od człowieka, który oszukał śmierć.
Człowieka, który jest niewierzący pomimo tego, co go spotkało.
Jego poglądy, a tym bardziej historia ogromnie mi się spodobały. Grzechem byłoby się tym z Wami nie podzielić.~*~
Jestem w szpitalu. Pielęgniarka prowadzi mnie do lekarza, który odpowiedział na moje błagania i popatrzył przychylnie na prośbę o wywiad. Czemu chcę zrobić wywiad chirurgowi? Ze względu na chęci zostania nim w przyszłości, a skoro jest okazja...
- Dzień dobry, Natalia Meniejuk. - podaję dłoń starszemu mężczyźnie z siwymi włosami u skroni.
- Andrzej Chlisty. Chciałaś ze mną porozmawiać, tak? - spogląda z ciepłym uśmiechem, co przekonuje mnie do stwierdzenia o dokonaniu dobrej decyzji.
- Dokładnie, ma pan dzisiaj kilka godzin wolnych, ogromnie dziękuję za znalezienie czasu.Siadam naprzeciwko niego przy biurku.
- Oczywiście, to żaden problem. Czas dla młodych chirurgów mam prawie zawsze.Uśmiecham się i rozpoczynam odpytywanie.
- Bardzo się pan stresuje przed operacjami?
Namyśla się. Po jego zmarszczkach na twarzy nietrudno wywnioskować, że jednak to oczywiste pytanie.
- Każda operacja jest niczym łapanie motyla. Moja córka często je łapie, dlatego pozwolę sobie do tego nawiązać. Kiedy owad wyląduje na kwiecie, staramy się skradać, powoli zbliżać, wysunąć równie wolno dłonie i nie pozwolić mu odlecieć. Jeżeli za szybko podejdziemy - motyl ucieknie, to oczywiste. Natomiast zbyt wolno - stworzenie nie będzie siedzieć nieruchomo w jednym miejscu za długo, również zwieje.
Tak, stresuję się zawsze, ponieważ do każdej, nawet najmniejszej operacji musimy podchodzić z precyzją i gotowością, by pacjent nie "odleciał".Spogląda w górę, ja również chwilę analizuję jego słowa. Trwamy w ciszy, aż zadaję kolejne pytanie.
- Jak to się stało, że został pan chirurgiem?Słyszę cichy chichot, po czym automatycznie szeroko się uśmiecham.
- To długa historia. Chciałabyś jej wysłuchać? - patrzy na mnie z nadzieją, jak i również podejrzliwością.
Długa historia? Dobra, najwyżej więcej się nie pokażę. Niech mówi. Wzdycham.
- Pewnie. - kiwam głową.
Nabiera kilka głębokich wdechów.
- Kiedyś zmarłem. To znaczy wpadłem pod kombajn ziemniaczany, który zmiażdżył i połamał mi biodra, rozciął jelita i wyrwał mały palec. Miałem osiemnaście lat. Chirurdzy nie dawali mi szans na przeżycie dłużej, niż kilka dni, choć operacja była udana. Mieli rację. Umarłem. Mój organizm nie wytrzymał. I kiedy zachciało mi się spać, nie obudziłem się w szpitalu. - Uśmiecha się i patrzy na mnie z zadowoleniem.
- Pan kontynuuje. - popędzam, chcąc już usłyszeć sedno.
- Patrzyłem na ogromne drzewo figowe. Na nagich, młodych ludzi.
O Boże, zwariował.
- I na Boga. Bóg biegał w tę i z powrotem i łapał się co chwila za głowę. Kiedy podszedłem do niego, a ten spojrzał mi w oczy, poczułem się szczęśliwy. "Kto ci kazał umierać, głupcze?" Zamarłem. A On wrócił do swoich zajęć. A mianowicie tego: "Znowu zapomniałem przypomnieć Halinie o korepetycjach z matematyki...O nie, Krzysiek chce popełnić samobójstwo, muszę poprosić Szatana, by zakrył ogonem wszystkie noże!"
"Myślałem, że pamiętasz o wszystkich." - jęknąłem, unosząc wysoko brwi.
"Gdybym pamiętał, w tej sekundzie nie zabiłoby się trzysta czternaście dusz, a sto jeden osób nie zamordowałoby właśnie braci. Cholera! "
![](https://img.wattpad.com/cover/88508611-288-k654903.jpg)
CZYTASZ
Popełniłam samobójstwo: Pomóc może, Boże?
HumorŻycie człowieka jest bardziej kruche, niż jakiekolwiek ciastko czy biszkopt. Czasem dusza jest na tyle silna, by oszukać śmierć. "Kto ci kazał umierać, głupcze?" Część druga historii "Popełniłam samobójstwo".