Nie docierało do mnie to, co się tak właściwie działo. Nie dowierzałem w realistyczność tego, co widzę. Myślałem, że to sen.
- Michał, zaprowadź Andrzejka na dół, niech się tak nie boi. - wypowiedział brodacz, patrząc na mnie przeszywająco niebieskimi oczami.
- Boże, a co ze zmarłymi? Zaraz do nieba dojdzie ich dwanaście tysięcy. - Anioł rozłożył dłonie z bezradności.
- Powiedz Łukaszowi, żeby zrobił to, co zwykle. Idź już, nie marnuj czasu.
Archanioł Michał ujął moją dłoń i poprowadził przez chmury. Dopiero teraz zauważyłem, że mogę oderwać się od gruntu. Nie wiedziałem, gdzie ta istota mnie prowadzi. Nie byłem wierzący. Nie czułem, bym był zobowiązany zacząć. I tak nie miałem na to ochoty.
- A więc masz osiemnaście lat, tak? - spytał, nadal prowadząc mnie przed siebie.
- Mam. - burknąłem.
- Dlaczego umarłeś? - gdybym mógł utrzymywać równowagę, w tamtej chwili bym się przewrócił.
- Wpadłem pod kombajn. Mój organizm nie wytrzymał. - postawiłem na rozsądek. Musiałem myśleć trzeźwo, to był jedynie s
en.
-Gdybyś bardzo chciał, nie doszłoby do tego. Domyślam się, że odpuściłeś?
Zawsze chciałem żyć, żyli moi rodzice, dziadkowie i znajomi. Ja też chciałem, miałem ambicje. Nie rozumiałem, co do mnie mówił, póki nie przypomniałem sobie dnia przed śmiercią, kiedy rzuciła mnie ukochana. Nie chciałem wtedy żyć. To prawda.
Nie odpowiedziałem, lecz już nie musiałem. Widziałem własne ciało, biegających lekarzy próbujących przywrócić je do życia oraz rodziców, którzy wyproszeni z sali dobijali się, płacząc. Podbiegłem do nich, jednak nie zwracali na mnie uwagi. Ojciec przytrzymywał matkę, by nie wyrządziła szkód w szpitalu.
A ja? Leżałem ze zszytym brzuchem i połamaną miednicą. Nie oddychałem, maszyna jednoznacznie syczała "piiiii".
Kiedy doktor stwierdził, że nie może już nic zrobić, zdjął z twarzy maskę i pomodlił się. Następnie udał się do mojej matki.
- Nie udało się, proszę pani. - Mówił z pełną powagą wyrażoną na zaciśniętych ustach. - Zgon ustalono o dwunastej dwadzieścia trzy. Przykro mi. Czy zgadza się pani na odcięcie pacjenta od kroplówki i pozostałego sprzętu?
Poczułem się smutny. Nigdy już mnie nie zobaczą? Przecież to niemożliwe. A moi przyjaciele? Ja tu jestem! Nie dowierzałem, że to koniec.
- Nie zgadzam! On musi żyć, proszę mi zaufać. - szlochała.
- Marcelino, uspokój się. Proszę. - Inicjatywę przejął ojciec, realista.
- Proszę pani, nie sądzę, by Andrzej..
- A ja tak. Nie wyrażam zgody. Zostawcie go chociaż na kilka dni..
Lekarz pokiwał głową, lecz z wahaniem. Wtedy pomyślałem, że ona mnie widzi. Że wie o mnie. Niestety, to nie to. Nie mogła w to po prostu uwierzyć.
- Młody, zwijam się, bo kogoś znowu Szatan opętał i muszę dopomóc egzorcystom. - chrząknęła wysoka na cztery metry istota. Dopiero teraz zauważyłem, jak bardzo jest wielka
- Jak się stąd wydostanę? - spytałem, w razie gdybym nie mógł patrzeć na męki mojej matki.
- Głupi jesteś? To nie średniowiecze, pomyśl trochę.
Otworzyłem szeroko oczy. Do tego czasu myślałem, że Niebo to miejsce wiecznej uprzejmości i grzecznego postępowania. A ten tutaj był wobec mnie conajmniej chamski.
Po owych przemyśleniach jedynie pokręcił w moją stronę głową i zniknął. Tak po prostu.
Patrzyłem jeszcze chwilę na matkę. Płakała, lecz nie dała dobie wmówić, że odszedłem na zawsze.
Pomyślałem o Bogu. W tej samej chwili znalazłem się koło Niego.
- O, wróciłeś. - zauważył, nie patrząc na mnie.
- Dokładnie.
- Pora spać. Muszę powstrzymać jeszcze dziewięćdziesiąt morderstw tej nocy, sprawić grzybicę warg sromowych kilku młodym dziewczynom, by nie oddały dziewictwa jakimś idiotom, których kocham, ale nie mogę dać im tej satysfakcji. - Westchnął. - Dzisiaj pewna Francuska kupiła sobie szpilki na bierzmowanie, wiesz? Nie spodobało mi się to. Szatan zgodził się ze mną, widząc jej nieudolnie stawiane kroki i ją wywrócił na środku kościoła! To ci heca!
Uśmiechnąłem się i ogarnęło mnie zmęczenie. Tu się śpi? Tego nie wiedziałem.
~*~
Hej! Troszkę Was zaskoczyłam, posługując sie takim tematem? :D
Mam nadzieję, że nie obrażam nikogo tym, co piszę.
Stwierdziłam, że zamiast opisywania swoich niekoniecznie dramatycznych przeżyć, opiszę historię człowieka, który dosłownie oszukał śmierć :) Ta historyjka mnie przynajmniej zaciekawiła i dostarczyła zastrzyku weny!
Po piętnastu minutach opowieści poprosiłam doktorka o zgodę na nagrywanie dźwięku :) dzięki temu mogłam wszystko zapamiętać i ładnie tutaj posklejać.
Gorąco zachęcam do dalszego czytania.

CZYTASZ
Popełniłam samobójstwo: Pomóc może, Boże?
HumorŻycie człowieka jest bardziej kruche, niż jakiekolwiek ciastko czy biszkopt. Czasem dusza jest na tyle silna, by oszukać śmierć. "Kto ci kazał umierać, głupcze?" Część druga historii "Popełniłam samobójstwo".