Pakt

777 50 11
                                    


 Zszedłem powoli do kuchni. Planowałem wychylić się niepostrzeżenie z zamiarem przyjrzenia się chłopakowi. Niestety, nawet nie zdążyłem opuścić schodów jak usłyszałem za sobą głos:

-Strasznie się grzebiesz.

 Odwróciłem się gwałtownie. Na półpiętrze, gdzie kilka sekund temu przechodziłem stał chłopak.

-Ale czekaj... ty., przecież... Jak?! - zamotałem się, czując jak dreszcze urządzają huczną defiladę po moim kręgosłupie.

Zaśmiał się, po czym usiadł.... w powietrzu, przechylając lekko głowę w bok.

-Jaki byłby sens magicznych sztuczek, gdybym odkrywał przed widownią ich sekrety?

Poczułem na ramionach czyjeś ręce. Odwróciłem się z krzykiem.

-Akuku- powiedział blondyn, pstrykając mnie w obolały nos. Zasłoniłem twarz rękoma, po czym niedowierzając, obróciłem w stronę schodów. Na półpiętrze nikogo nie było. Chłopak złapał mnie za policzki i skierował na siebie moje spojrzenie.

-Od teraz patrz tylko na mnie, Sosenko. Ponieważ od teraz to ja kontroluję twoją rzeczywistość. Nie chciałbyś się w niej zagubić - uśmiechnął się drwiąco, po czym popchnął mnie mocno, a ja poleciałem do tyłu. Zamiast jednak zderzyć się w podłogą, zapadłem się w ciemność.

-Co jest? - wrzasnąłem przerażony, machając rękoma. - Gdzie ja jestem?! Nic nie widzę !

-Bo masz zamknięte oczy- usłyszałem obok głos tego gnoja- Po prostu je otwórz.

  Zrobiłem co mi kazał, łapczywie biorąc powietrze. Byłem cały spocony i roztrzęsiony. Oddychałem ciężko, rozglądając się wokół. Siedziałem przy stole w kuchni, a naprzeciwko mnie znajdował się ten potwór.

-Nigdy... hyyy...! Thak... hyy! Nie rób...! - wysapałem mając wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Cholernie mnie wystraszył.

-W końcu się przyzwyczaisz- stwierdził, od niechcenia obracając czarną laskę w dłoni. Nagle ją puścił, a ona znieruchomiała w powietrzu- A teraz spokojnie, na razie koniec wygłupów. Przejdźmy do spraw biznesowych.

  Wstał, po czym zaświecił się , a jego ubrania uległy zmianie. Teraz miał na sobie czarny, jaskółczy płaszcz z prostym końcem, który mienił się na złoto od wewnętrznej strony. Na jego płaszczu znajdowały się dwa rzędy guzików w kształcie złotych trójkątów, gdzie dwa pierwsze były połączone łańcuchem w tym samym kolorze. Takim samym był także owinięty wokół czarnych, obcisłych spodni. Zastukał dwa razy swoimi lakierkami o podłogę, a w kłębach dymu pojawił się z głośnym "Puff" czarny cylinder, lewitujący nad jego głową.

  Patrzyłem na niego z mieszaniną podziwu, a także przerażenia. Skomentował to szelmowskim uśmiechem, dzięki któremu dostrzegłem, iż ma nienaturalnie długie kły.

Złapał za wiszącą w powietrzu laskę, po czym odchrząknął i zaczął niemal uroczyście:

-Zacznijmy od przedstawienia kontrahentów umowy. Ja, Bill Cipher, demon snu i umysłu, a także uczestnik Magicznego Posiedzenia Rady, dnia 2 lipca 1999 roku zawarłem umowę z Masonem Pinesem eee... zwykłym człowiekiem.

Zazgrzytałem zębami. Jaka umowa ? Pierwsze słyszę! Już otwierałem buzie, by wygłosić swoje zdanie na ten temat, demon jednak wpadł mi w słowo.

-Umowa stanowiła wymianę, podczas której Mason Pines zgodził się na usługi Billowi Cipherowi, w zamian za podarowanie życia.

Pstryknął palcami, z jakiegoś powodu, kurwa, bardzo uchachany. Nagle na ścianie pojawiło się wielkie, jakby holograficzne zdjęcie.

Paying Off My Debt~' (yaoi BillDipp)Where stories live. Discover now