Cel

669 46 7
                                    


Wiem, że nieco długo ociągałam się z dodaniem kolejnego rozdziału... Prawko, dwa kursy+ matura robią swoje z czasem ; /

Będę starać się nie przekraczać linii "mniej niż jeden rozdział na miesiąc" .

Mam nadzieje, że wszystko w rozdziale jest jasne. Nigdy nie lubiłam tego punktu w moich opowieściach, gdzie główny bohater zaczyna już ogarniać co się wokół niego dzieje XD

Mam nadzieje, że się spodoba. :)


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



  Gdy tylko udało mi się wyjść z szoku, a w moja świadomość znalazła się na etapie "wyparcia", poszedłem wziąć zimny prysznic. Cóż, nie był w stanie wymazać mojego upokorzenia, jednak bardzo pomógł w usuwaniu "dowodów" całej akcji, niwelując moja frustracje do zera.

   Następnie poszedłem zmienić Soosa w sklepie, ponieważ znowu cos się rozwaliło na piętrze. Gorączkowo szukając czegoś w skrzynce z narzędziami, przekazał mi, że Wendy stanowczo odmówiła wziąć jego zmiany, a Stanka jak nie było tak nie ma.

-Ufam ci, stary- powiedział z niezwykle poważną miną, jakby przekazywał mi ważny traktat pokojowy, po czym puścił się biegiem w stronę schodów. Po chwili dało się usłyszeć kilka krzyków i dźwięk szybko wydobywającej się z rury pary.

  Parsknąłem śmiechem, choć na sekundę odrywając się od zmartwień. Po chwili jednak spojrzałem na dziennik, po czym siadając za ladą, zacząłem szukać informacji o Billu, przy okazji licząc kartki.

  530. Nie zniknęła ani jedna. Żadnych wskazówek na temat demona także nie znalazłem, więc albo informacje o nim zostały już wcześniej wydarte albo znajdowały się w jedynce lub dwójce. Zakładając oczywiście, że w moich rękach spoczywała ostatnia część. Mógł też zmanipulować jej treść, miał na to wiele czasu. Zresztą, niewątpliwie coś przy nim majstrował, skoro przebita na wylot przez żądło skorpiona książka powróciła do swojego poprzedniego stanu.

  Westchnąłem głośno, kładąc czoło na zimnej ladzie. Dlaczego do kurwy nędzy podałem mu tą rękę? Ba, dlaczego byłem tak głupi, żeby pójść bez żadnego planu awaryjnego do gniazda skorpionów? Zbyt mocno zaufałem dziennikowi, co było kompletnym idiotyzmem, ponieważ ten był za bardzo wybrakowany. Byłem kretynem i teraz za to płacę.

-Panie sprzedawco, panie sprzedawco - podskoczyłem, gdy usłyszałem głos demona, po czym zszokowany podniosłem głowę do góry. Za Chiny Ludowe nie spodziewałem się go zobaczyć tak szybko. Bill stał obok gablotki, wskazując palcem na spinki do mankietów w kształcie sosny- Po ile ten towar?

Na krótką chwilę straciłem rezon. Cholera, jak on może tak po prostu teraz przyjść jak gdyby nigdy nic?

  A jednak mógł, nie drgnąwszy nawet milimetr i wyczekując mojej odpowiedzi. Kalkulując wszystkie za i przeciw, postanowiłem pójść jego tropem, aby pokazać, że ta sytuacja mnie także nie ruszyła. Zresztą, wcale nie chciałem do tego wracać. Było mi okropnie wstyd, co też zapewne widział po mojej na pewno już bordowej twarzy, która teraz piekła niemiłosiernie.

-I tak nie stać cię na to. - palnąłem.

 Zapadła cisza. Kurwa, Dipper! Wkurzyłeś go. Przerażony, zacząłem podnosić się z krzesła z zamiarem szybkiej ucieczki.

Paying Off My Debt~' (yaoi BillDipp)Where stories live. Discover now