♚ Relacje「6」

5.9K 470 81
                                    

Nie lubię weekendów.

I żeby dobrze się zrozumieć — nie zwariowałam, ale podczas weekendów tak bardzo się rozleniwiam, że mam ochotę płakać, gdy jest niedzielny wieczór, a następnego dnia muszę wstać z samego rana i przedostać się przez te korki do pracy.

Z jednej strony, najlepiej byłoby dla mnie nie mieć jako takich weekendów, aby nie dostawać depresji na koniec każdego tygodnia — bardzo wyolbrzymiając.

Z drugiej, każdy potrzebuje czasu wolnego. Dodatkowo zaletą weekendów jest to, że zawsze mam wolny wybór — mogę siedzieć zamknięta w swojej sypialni i nikt mi w tym nie przeszkodzi albo mogę pownerwiać Normani, która prędzej czy później zgadza się na moje propozycje, aby wspólnie coś ugotować czy wyjść do ludzi.

Jednak porzucając samą kwestię tego, jak ciągnę za sobą moją współlokatorkę, dzisiaj, czyli w sobotę zaczęłam być w jej stronę podejrzliwą. Przeważnie Normani od południa ukazuje się światu, czyli wychodzi ze swojej sypialni, a dzisiaj wyjątkowo krzątała się po kuchni od samego rana, w dodatku słyszałam, że nuci coś pod nosem.

I uwierz, Normani Kordei Hamilton nie robi takich rzeczy w weekendy.

Będąc wścibską współlokatorką, zdecydowałam się w końcu do niej wyjść i wybadać sprawę. Od razu napotkałam jej sylwetkę w kuchni, odwróconą do mnie, z wyraźnie trzymanym telefonem w dłoni. Kolejna dobra okazja.

— Co robisz? — Pytam, kiedy jestem wystarczająco blisko, na co Normani rzuca do mnie przekleństwem i pośpiesznie przykłada telefon do swojego mostku.

— Kurwa, Camila, co jest?

— No nic — udaję, że nie rozumiem. — Co cię poruszyło do wstania tak wcześnie w sobotę?

— A to co, nie można już zjeść śniadania?

Mrużę podejrzliwie oczy.

— Ach... Tylko jak zamierzasz jeść śniadanie, skoro nic sobie nie wyciągnęłaś do jedzenia?

— Bo się koncentrowałam — kiwa na mnie ostrzegawczo palcem.

Zanim udaje mi się skomentować to, że pewnie siedziała po prostu bezsensownie przy telefonie, po kuchni roznosi się dźwięk trzech wiadomości, wysłanych jedna po drugiej. Unoszę podejrzliwie brew i posyłam przyjaciółce sugestywne, choć pytające spojrzenie.

— No czego? — Normani poprawia się w swoim miejscu, na co mrużę powieki. Przeważnie nie da się po niej wychwycić żadnej formy poddenerwowania, ponieważ nieustannie emanuje ciepłą, pełną energii otoczką.

— Mam pytać kto to? Czy może sama się tym podzielisz?

Odwracam się od przyjaciółki, bo wiem, że mogłabym ją krępować spojrzeniem — znam ją na wylot, więc to pewna metoda, aby dała mi jakieś informacje — i natychmiastowo zajmuję się przyrządzeniem dla siebie gorącej czekolady, tworząc jednocześnie w głowie jakiś plan na śniadanie, które nie będzie wymagało dużo zachodu, a tym bardziej sprzątania.

— Dinah.

Unoszę spojrzenie w przestrzeń przede mną — czyli właściwie jasne kafelki, które mamy do ponad połowy ścian, aby łatwiej było sprzątać po jakimś smażeniu — i mimowolnie uśmiecham się pod nosem. Ten sposób za każdym razem się sprawdza. 

— Dinah? Moment, to nie jest przypadkiem przyjaciółka naszej szefowej? — Pytam, tym razem autentycznie zdziwiona i zaintrygowana.

— Mhm.

— Długo utrzymujecie kontakt?

— Od kiedy wymieniłyśmy się numerami.

— Hmm — kiwam głową. — Wydajesz się trochę podekscytowana, kiedy pisze. To materiał na przyjaciółkę czy coś więcej?

AnancasticOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz