Rozdział 2

795 65 4
                                    

Ocknęłam się przywiązana do krzesła na jakiejś sali. Chwilę później ktoś wszedł. Miałam wrażenie, że ten ktoś mnie obserwuje, a właściwie przygląda mi się bardzo uważnie.

-No proszę, kogo my tu mamy? - Zapaliła się jedna z wisząca na lince żarówka.

-Nie wiecie, że przetrzymywanie ludzi jest karalne? - Starałam się być jak najbardziej opanowana.

-Ludzi tak ale widzisz... Ty nie do końca jesteś człowiekiem. - Z ciemności wyszedł wysoki blondyn.

-Dosyć tych pogaduszek. - Z drugiej strony wyszła trochę niższa od chłopaka dziewczyna. Przez chwilę miałam wrażenie, że to rodzeństwo.

-Siostra? - Zwróciłam się do chłopaka.

-Nie... W bractwie pijawek wszyscy tak wyglądają. 

-Dla czego pijawek? - Ta nazwa wydała mi się nawet trochę śmieszna.

-Zaraz się przekonasz. - Blondyn podszedł do mnie i zaczął szczerzyć zęby.

-Uuuu... Człowieku jak chcesz tak robić to myj te zęby chociaż dwa razy dziennie. - Jego oddech powalił by wojsko. - I widzę, że przydała by ci się też wizyta u dentysty...

-Dobra dosyć tego. - Dziewczyna odepchnęła go na bok.

W jednej chwili poczułam jak krew w żyłach zaczyna mi płynąć szybciej. Zaraz potem poczułam  ból.  Widziałam wszystko rozmazane, jakby też przez mgłę, cały świat wirował. Usłyszałam hałas pękającego szkła. Coś wpadło przez okno i rzuciło się na porywaczy. Obok mnie stanął jakiś chłopak. Odwiązał mnie i pomógł wstać. 

***

Zobaczyłam pięknego wilka. Jednak jego wycie było smutne niczym krzyki obłąkanych. Zaczęła mnie to przerażać. Bałam się iść za nim dalej. Obrócił się w moją stronę, a jego oczy rozbłysnęły bladym blaskiem. Zawył po raz kolejny. Otworzyłam oczy.

-W końcu się obudziłaś. -  Podniosłam się.

-Byłeś tam?

-My wilki pomagamy swoim, a jak się czujesz? - Gdy się uśmiechnął momentalnie przypomniał mi się Kamil.

-Już dobrze - Wilki? - A...

-To świetnie, chodź zanim spóźnisz się na ognisko. - Złapał mnie za rękę nie dając mi tym samym dokończyć i wyprowadził z pomieszczenia.

Właściwie to co brałam za pomieszczenie było świetnie zaprojektowanym namiotem na środku lasu. Nie mogłam wyjść z podziwu. Kręciliśmy się przeróżnymi ścieżkami.

-A o co chodzi z tymi wilkami?

-Dowiesz się.

Doszliśmy na polanę na środku, której stało stos drzewa. Dookoła były poustawiane ławki z przeciętych na pół drzew. 

-Zdążyliśmy w samą porę. - Powiedział i pociągnął mnie za rękę. Usiedliśmy na ławce. - Oj sorry,  jestem Sebastian. - Wyciągnął do mnie rękę.

-Martyna.

W tamtej chwili stos drzewa zaczął płonąć,  a starszy mężczyzna zaczął mówić.

-Naszymi przodkami są magiczne istoty, nazywane zmiennokształtnymi. - Wrzucił coś do ognia i po chwili wyłonił się z niego ogromy wilk. - Tak jak oni posiadamy dar zmieniania kształtów by bronić ludzi przed zimnymi istotami.

-Zimne istoty? - Szepnęłam do Sebastiana.

-Wampiry. - Odpowiedział.

-Wampiry? To one istnieją?

Wataha [zawieszone]Where stories live. Discover now