Rozdział XIV

170 7 0
                                    

☆Domen☆

-Co się tak patrzysz? - zapytała Magda opierając głowę na ręce i patrząc na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem.

-Nic nic tak się tylko zamyśliłem. - odpowiedziałem szybko, wymigując się od prawdziwej odpowiedzi ale zaraz, wzdychając głośno dodałem:

-Musimy pogadać. W sensie o nas.

-Ale o co konkretnie chodzi ?- zapytała dziewczyna a uśmiech na jej twarzy powoli zastępowało zdziwienie i niepewność.

-Sama wiesz że niedługo wyjeżdżam. A ty bodajże za niecałe dwa tygodnie. Po prostu ustalić jak to z nami będzie.

-A jak ty to widzisz?

-Wiesz że mi na tobie zależy. Związki na odległość są ciężkie ale nam się może udać.- popatrzyłem na Madzie dokładnie badając jej twarz. Wyglądała na lekko spiętą a jej oczy wpatrzone intensywnie w stół zdradzały, że dokładnie zastanawiała się nad odpowiedzią. Sam się zestresowałem, brakiem natychmiastowej reakcji z jej strony. Ścisnąłem ręce pod stołem i siedząc wyprostowany wpatrywałem się w każdy nawet najdrobniejszy ruch dziewczyny, która po chwili jakby się ocknęła.

-Tak chcę tego. Ale wiesz, że nie będę miała dużo czasu prawda?

-Wiem rozumiem to. Ale chociaż trochę każdego dnia. Chce wiedzieć, że jesteś.

-Dobrze. Spróbujmy.- powiedziała Madzia nieco pewniej a na jej twarz wpłynął delikatny uśmiech. Wyciągnęła rękę w moją stronę a ja natychmiast ją chwyciłem splatając nasze palce. Poczułem ulgę i szczęście, którego nie można opisać słowami.

-Kocham cię. - powiedziałem patrząc w jej cudowne zielone oczy i tracąc całkowicie kontakt z otoczeniem.

-Ja ciebie też. -odpowiedziała.

-Możemy już wychodzić?

-Tak. Stwierdzam, że odkupiłeś swoje winy za zalanie mi całej łazienki.

-Oj tam poranny prysznic i porządki w jednym.

-Pierwszy i ostatni raz. - zaśmiała się Madzia po czym wstała ze swojego miejsca ubierając swój limonkowy płaszcz. Poszedłem w jej ślady i tuż po pojawieniu się kelnera z naszym rachunkiem udaliśmy się w stronę wyjścia.

-To co robimy?

-Chodźmy na lodowisko.-odpowiedziała podekscytowana dziewczyna patrząc na plakat reklamujący znajdujące się niedaleko miejsce.

-Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie jeździłem od wieków.

-No chodź będzie fajnie. Przypomnisz sobie szybko.

-Ale...

Nie dane było mi dokończyć zdania bo Magda już chwyciła mnie za rękę i z nie małą siłą ciągnęła w stronę lodowiska.

-Nie marudź tylko chodź. Ja stawiam!

-Za lekarza też mi zapłacisz?- odpowiedziałem nieprzekonany przypominając sobie, że mój ostatni wypad na łyżwy skończył się złamaną ręką.

-Nie dramatyzuj. Chyba że tchórzysz.

-No coś ty! Ja ?

-No jak widać skarbie.

-To zobaczymy.- odpowiedziałem wchodząc na teren obiektu i idąc w stronę wypożyczalni łyżew, gdzie zabrałem dwie pary tych śmiercionośnych przedmiotów podając jedną z nich dziewczynie. Madzia uwinęła się z nimi niemal w dwie minuty, za to ja, może trochę specjalnie, wiązałem je przez dłuższy czas co powodowało wyraźną irytację brunetki.

Tylko dziś należy do nas.-short story ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz