Rozdział I (part 3)

56 2 0
                                    

Zbiegłam po schodach i wybiegłam na dwór. Za domem znalazłam dość spory ogródek z altanką pośrodku. Skierowałam się w jej stronę podziwiając po drodze wspaniałą przyrodę: po obu stronach ścieżki mieniły się kolorami rządki orchidei i goździków, za nimi rosły niskie drzewka. Całość była otoczona niskim, białym płotkiem. Jako, że w młodości zawsze interesowałam się przyrodą i pomagałam w kwiaciarni mamy mojej przyjaciółki - Meg – znałam się na kwiatach i to wszystko było dla mnie piękne. Wiedziałam, że dopóki nie zdołam się stąd wydostać, to to będzie mój ulubiony kącik.

Gdy doszłam do altanki zobaczyłam, że po obu stronach obrastają ją piękne rośliny. Usiadłam na schodach i oparłam się o poręcz. Szybko sprawdziłam co z moim ramieniem i gdy miałam pewność, ze nie jest złamane opuściłam rękaw i usiadłam na schodach. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w odgłosy przyrody. Mogłabym tak siedzieć w nieskończoność. W domu zawsze uciekałam do parku po tym jak rodzice się kłócili gdy tata za dużo wypił, więc prawie codziennie. Nie zauważyłam nawet kiedy zrobiło się ciemno. Wstałam powoli prostując nogi i poszłam w stronę NYS. W połowie drogi odwróciłam się i jeszcze raz spojrzałam na altankę – w nocy dookoła niej włączały się światełka oświetlające ja ze wszystkich stron. Wyglądało to jeszcze ładniej niż w dzień.

Gdy chciałam otworzyć drzwi ponownie mi się to nie udało, więc zrezygnowana przeszłam się dookoła domu i zobaczyłam otwarte okno balkonowe, ale niestety na drugim piętrze więc wspięłam się po ścianie na górę ostrożnie stawiając czerwone buty, sięgające mi do kolan, na wystających cegłach. Gdy weszłam na balkon zauważyłam, że taki pokój mógłby mieć tylko chłopak: wszystkie meble były koloru granatowego po pokoju walały się bokserki a na biurku był wielki bałagan. Na pierwszy rzut oka pokój wyglądał na pusty, dopiero po chwili zobaczyłam czarna czuprynę wystającą spod czarnej kołdry. Przeszłam ostrożnie po brzegu balkonu do otwartego okna po lewej stronie i weszłam do środki. Przeszłam na palcach do drzwi patrząc pod nogi by nie nadepnąć na żadną rzecz. Gdy sięgnęłam do klamki modliłam się by drzwi były otwarte. Na moje szczęście zamek puścił po naciśnięciu złotej uchwytu. Wyszłam na korytarz i powoli zamknęłam je za sobą.

Najciszej jak potrafiłam przeszłam do swojego pokoju i weszłam do niego z nadzieją, że Camille śpi. Na moje szczęście w pokoju były zgaszone światła a moja współlokatorka spała w swoim łóżku. Jej czarne włosy były rozrzucone po poduszce. Bez makijażu wyglądała bezbronnie i bardzo młodo. Podeszłam do mojego łóżka ostrożnie otworzyłam torbę i wyjęłam z niej piżamę w postaci krótkich spodenek w cętki i biała bluzka na ramiączkach. Położyłam torby koło łóżka i wślizgnęłam się pod kołdrę.

Rano zbudził mnie jakiś przeraźliwy pisk. Zerwałam się z łóżka najszybciej jak potrafiłam i przygotowałam się na pokonanie przeciwnika, kimkolwiek ten był. Moim wrogiem okazał się budzik na nocnym stoliku Camille, lecz ta nawet się nie obudziła, wręcz przeciwnie: wcisnęła głowę pod poduszkę i przycisnęła ja rękami do uszu. Podeszłam do jej stolika i zaczęłam szukać jakiegoś guzika, który wyłączy te piski. Po naciśnięciu kilku przypadkowych guzików, z których żaden nie zadziałał, wkurzyłam się i wyjęłam baterie z budzika, ten umilkł. Camille nadal spała na swoim łóżku, ale wyciągnęła głowę spod poduszki. Na oczach miała opaskę na oczy z napisem „Jeśli nie zauważyłeś ŚPIĘ!!!”, mimowolnie się uśmiechnęłam. Lekko poszturchałam ją za ramie, gdy ta nie zareagowała potrząsnęłam ją mocniej. Camille powoli zdjęło opaskę z oczu i rozkleiła powieki. Gdy zobaczyła mnie podniosła się tak gwałtownie, że o mało co nie przywaliła mi z bańki. Odsunęłam się od łóżka i stanęłam w bezpiecznej odległości. Gdy dziewczyna się już uspokoiła odwróciła się w moją stronę i zapytała.

- Czemu mnie obudziłaś?

- Ponieważ nie mogłam już dłużej słuchać tych pisków wydawanych przez twój budzik – odpowiedziałam ostrzejszym tonem niż zamierzałam.

- A, no tak, nigdy się nie budzę na jego dźwięk, więc ktoś kto się pierwszy obudzi, zawsze przychodzi i budzi mnie żebym wyłączyła to cholerstwo, bo nikt nigdy nie wie jaki to przycisk – powiedziała z lekkim uśmiechem i popatrzyła na budzik leżący na ziemi i rozrzucone dookoła baterie – Ale widzę, że ty sobie z tym poradziłaś.

- Taa... Przepraszam, po prostu nie mogłam tego słuchać, ty się schowałaś pod poduszką więc musiałam zrobić to – wskazałam palcem na rozwaloną maszynkę – przepraszam jeśli coś zniszczyłam albo co.

 - No coś ty, wszystko gra. W zasadzie jesteś pierwsza osobą, które nie zaczęła mnie okładać poduszkami albo czymś innym – słowa Camille wywołały uśmiech na mojej twarzy – za chwilę śniadanie, przebierz się i poczekaj na mnie w pokoju to pójdziemy razem.

NightshadeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz