Rozdział 18

405 26 5
                                    

Podczas oglądania usłyszałam dzwonek do drzwi; zobaczyłam na zegarku, że wybiła godzina 24, a więc już czas. Otworzyłam drzwi i tak jak myślałam był tam już całe ABG.

- Marta jesteś gotowa? - powiedział Michał

- Chyba tak - przełknęłam ślinę, myśląc o tej całej misji.

- Dobra gdzie schowałaś sprzęt?

- Jest w piwnicy, chyba godziny przenosiłam te torby do tej piwnicy, jeśli będę miała krzywy kręgosłup będziecie mi płacić za rehabilitacje - zaśmiałam się.

Gdy byliśmy już gotowi wyszliśmy na dwór, aby skierować się do auta Rychlik. Pojechaliśmy w stronę domu Adama i po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Wysiadłam z auto, wzięłam broń z torby, ale zaczęły mi się trząść ręce i nie mogłam utrzymać pistoletu. Próbowałam to opanować, ale jakoś mi to nie wychodziło. Mateusz poszedł pierwszy, aby zobaczyć czy drzwi są otwarte, iż Adam nie był zbyt mądrym człowiekiem to zostawił otwarte drzwi. Tak jak myślałam były otworzone. Mateusz dał znak, że narazie nikogo nie widzi i możemy wejść do środka, wszyscy poszli do domu, a ja podążyłam za Michałem. Weszłam do środka i zobaczyłam, że w tym domu była niezła impreza o wszyscy upici w trzy dupy. Niektórzy spali na podłodze, a to na stole, a inni jeszcze na blacie, ale nas interesował tylko Adam. Poszliśmy na górę do sypialni, jak się okazało Adam spał, a na jego biurko leżały narkotyki. Tak jak widać Adam się naćpał, więc sądzę, że dzisiaj się nie obudzi, ale przynajmniej ułatwi nam to sprawę porwania go. Kuba przerzucił Adama przez ramię i ruszyliśmy w stronę drzwi wyjściowych. Poszliśmy do samochodu, a Kuba wrzucił Adama na tylne siedzenie, a moim zadaniem było zakomunikować czy Adam się budzi. Niestety staliśmy w korku, a zaraz zaczynał się świt, nagle poczułam jak ktoś zaczął się poruszać, mówiąc ktoś miałam na myśli Adama. Zobaczyłam jak jego powieki zaczynają się podnosić. Szybko powiedziałam o tym chłopakom, a oni kazali mi coś wymyślić, ale ja nie wiedziałam co mam zrobić. Nagle Adam się podniósł, a ja w szybkim tempie walnełam go z całej siły z broni, którą miałam przy sobie.

- Wow, nieźle mu dowaliłaś, sprawdź czy żyje - zaśmiał się Michał.

Mi nie było do śmiechu, a jeśli naprawdę go zabiłam. Szybko sprawdziłam puls i na szczęście był stabilny. Westchnełam z ulgą i ruszyliśmy w stronę mojego domu.

Why Me? || M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz