PRIMUS.

276 34 12
                                    

- Yunhyeong, dasz mi namiary na swojego dilera, czy takie jazdy masz już bez dragów?

Okraszony nutką rozbawienia głos młodego mężczyzny odezwał się jako pierwszy, kiedy usłyszał jak rozmówca po drugiej stronie podniósł słuchawkę.

- Z Tobą naprawdę jest coraz gorzej. 

Dodał po chwili, nawet nie czekając na odpowiedź. Między nimi nastała cisza; pierwszym dźwiękiem, jakim w rozmowie wydał drugi mężczyzna było ciężkie westchnienie. 

Bo jak się wytłumaczyć z tak dziwnej, przerażającej i niszczącej mózg wiadomości nagraną na sekretarkę? Yunhyeong i Hanbin znali się od wielu lat. I to nie była jakaś przypadkowa znajomość; z biegiem lat oboje wiedzieli, że ich relacja była niezwykła, wyjątkowa. Młodszy mężczyzna zawsze uważał go za kogoś w rodzaju swojego brata, przewodnika, który zawsze gotowy był wskazać mu ścieżkę albo złoić tępe dupsko za każdą głupotę, którą zdołał zrobić. Kiedy pierwszy raz zobaczył twarz Yuna od razu poczuł nić, która przez wiele lat łączyła ich dusze. Złączyła już dawno, jednakże obydwoje nie potrafili się wyplątać ze zgubnego kłębka, który do tamtej pory trzymał ich w oddali. 

- Powiedzmy, że przesadziłem z whisky.

- Nienawidzisz whisky.

- Amfa.

- Brzydzisz się narkotyków.

- Wąchałem klej?

- W sumie.. 

Kolejna niezręczna cisza. Tak, jak przy każdej rozmowie potrafili wisieć tak po kilka godzin i nabijać kolosalne rachunki, to dzisiaj nie potrafili złapać jakiegokolwiek kontaktu. Obydwoje czuli się dziwnie; Yunhyeong nagrał najdziwniejszą i najbardziej debilną wiadomość w całym swoim życiu, natomiast Hanbin był zmieszany tym, że ją odsłuchał i przyprawiał swojego przyjaciela o wstyd. Choć.. on na jego miejscu wstydziłby się tak samo. Niecodziennie ktoś bliski wysyła takie wiadomości, która brzmi jak co najmniej groźba, zapowiedź śmierci, nieszczęścia, tragedii. Zupełnie tak, jakby ktoś był w stanie przewidzieć co się dzieje. 

Ale to było niedorzeczne.

Hanbin twardo stąpał po ziemi. Jak na kompozytora, który z powodzeniem wiódł karierę pianisty nie miał w sobie ni krzty romantyczności, jak Wagner czy Czajkowski. Jego utwory w niczym nie przypominały delikatności Tristana i Izoldy, ani trochę nie przypominał lekkości Jeziora Łabędziego. Poczuł wiele smaków, które oferowało mu życie; w tym również i miłość. Jednak żadne z tych najpiękniejszy, najkruchszych i delikatnych uczuć nie znajdowało się w jego twórczości.

Natomiast Yunhyeong był przesądnym, zabobonnym młodym mężczyzną, który notorycznie czytał horoskopy. Wierzył w znaczenie układu gwiazd i unikał czarnych kotów na ulicy. Codziennie rano sprawdzał Oha Asę i taszczył ze sobą szczęśliwy przedmiot na dziś, który miałby wzmocnić jego szczęście: wszystko odbywało się w zależności od tego, które miejsce miał jego znak zodiaku (im więcej szczęścia - mniejszy przedmiot, im mniej - większy!). Hanbin nazywał to infantylnością prowadzącą do nieszczęścia; tak ruchliwej i energicznej osobie jak Yun nie powinno dawać się nożyczek jako dzisiejszego szczęśliwego przedmiotu.

Tak niedojrzałej i pełnej sprzeczności osoby w życiu nie poznał.

Byli swoim zupełnym przeciwieństwem, jednakże takiej przyjaźni jak ta Kim nigdy nie miał.

- Co słychać u Jinhwana? Dbasz o niego? 

- Próbujesz mnie obrazić? To oczywiste, że Jinannie miewa się świetnie i pilnuję go jak oka w głowie. Jest u swoich rodziców na Jeju, ale dzisiaj do mnie wraca. 

Orfeo ; binhwan.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz