Rozdział 2

29 3 3
                                    

Strach wzrastał. Widmo wojny zbliżało się. Każdego dnia kolejne rodziny opuszczały kraj w obawie przed niepewnym jutrem. Jedni mówili, że wojny nie będzie; inni, że nawet gdy do niej dojdzie, szybko ją wygramy, pokazując swoją siłę. Wszyscy Polacy żyli tylko jednym. W domach prowadzono pośpieszne, nerwowe rozmowy. Jedną z nich przerwało pukanie do drzwi.

- Synu masz gościa! -zawołała mama Janka.

Chłopak po wyjściu z pokoju ujrzał Rozalię. Przywitał ją radośnie, lecz ona miała poważną minę.

- Muszę z tobą porozmawiać - powiedziała dziewczyna.

- To może wybierzemy się na spacer?

- Dobry pomysł -odparła.

- Mamo, idę z Rozalką na spacer, za godzinę powinienem wrócić - zwrócił się
do matki, po czym wyszli na dwór.

- O czym chciałaś zemną mówić? - zapytał pierwszy.

- Janku, wszyscy dobrze wiemy, że lada moment wybuchnie wojna, dlatego rodzice postanowili przeczekać ten czas za granicą - przeszła zaraz do rzeczy -wyjeżdżamy z kraju za pięć dni. Przekonałam ojca, że powinniście jechać z nami, ty i twoja mama. Tato, wiedząc, że ani ja, ani

ty nie przeżyjemy bez siebie, zgodził się. Obiecał, że porozmawia z wami.

- Rozalia?!

- Pomyśl, wojna na pewno szybko się skończy i wrócimy tu wszyscy.

- Ja nie mogę.

- Jak to? Dlaczego? Co takiego cię tu trzyma? Wyjedziemy przecież razem. Co jest powodem takiej decyzji? Nie chcesz przestać żyć w strachu, martwić się,co będzie jutro?

- Nie mogę, tak po prostu wyjechać z kraju, w chwili kiedy on najbardziej mnie potrzebuje.

- Ale...

- Spróbuj mnie zrozumieć. Bardzo chciałbym wyjechać stąd ze swoją i twoją rodziną. Zostawić to wszystko, ale nie mogę - przerwał.

- To lekkomyślność,brawura, głupota! - krzyczała dziewczyna.

- Rozalio zrozum mnie.Ja nie mogę tak po prostu wyjechać. To moja ojczyzna.
Tu się urodziłem. Mój ojciec oddał życie za ten kraj. A ja od tak mam stchórzyć i wyjechać?

- Może i to tchórzostwo, ale będziemy szczęśliwie żyli dalej -odpowiedziała
ze łzami w oczach.

- Proszę cię nie płacz- przytulił ją - wyjedziesz przecież ze swoją rodziną.

- A ty?

- Ja zostanę, pójdę walczyć i obiecuję ci, że jak to wszystko się skończy, odnajdę cię i będziemy żyć długo i szczęśliwie.

- A jeśli zginiesz, co wtedy? Po co mi twoje obietnice?

- Sama mówisz, że wojna szybko się skończy. Postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy by nic mi się nie stało.

- Przyrzekasz, że będziesz uważał na siebie i kiedy to wszystko się skończy będziemy razem?

- Przysięgam. Słowo honoru.

JutroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz