1

91 5 0
                                    


Nazywam się Harleen Quinzel. Niedawno zaczęłam pracę w Arkham Asylum. Krążą różne pogłoski na temat tego szpitala. Większość jest negatywna, ale cóż. Podejmując tam pracę miałam dwa cele. Utrzymać mieszkanie i poznać Jokera. Jestem dość ambitną osobą, gdzieś w głębi mnie kłębiła się nadzieja, że uleczę największego złoczyńce wszech czasów, lub chociaż tak bardzo skupię się na nim, że zapomnę o własnych problemach. Nie pomyliłam się moim pierwszym podopiecznym stał się on- psychopatyczny klaun. Dziś mają się odbyć nasze pierwsze zajęcia. Nie powiem, jestem strasznie zestresowana. Pół nocy rozmyślałam nad tym. Rano więc wstałam w kiepskiej kondycji. Wzięłam po przebudzeniu szybki prysznic, zatuszowałam oznaki niewyspania i związałam włosy w kitkę. Aby nie wzbudzić podejrzeń i nie okazać mojego entuzjazmu ubrałam się w białą koronkową bluzkę, granatową spódniczkę i czarne dość niskie szpilki, jako iż poranki bywają chłodne strój dopełniłam czarną marynarką. Poprawiłam jeszcze okulary, wzięłam teczkę i wyszłam z mieszkania. Po drodze kupiłam sobie kubek kawy, no tak zapomniałam o śniadaniu.Może później coś przekąszę. Droga do pracy nigdy nie zajmowała mi dużo czasu, więc zanim upiłam ostatni łyk napoju byłam już przed budynkiem. Trzeba przyznać, nie jeden horror można by tam nakręcić. Przekroczyłam bramę i pewnym krokiem przez hol powędrowałam do mojego gabinetu. Stukot obcasów sprawił, że każdy współpracownik chcąc nie chcą odwracał się, posyłał współczujące spojrzenie i grzecznie się witał. Na miejscu wyrzuciłam puste opakowanie, wzięłam do ust listek miętowej gumy do żucia, spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że za 5 minut mam pierwsza sesję z Jokerem. Serce podskoczyło mi do gardła, oddychając czułam jak wali w mojej klatce piersiowej. Wyszłam więc z mojego pokoju z teczką, zamknęłam go na klucz. Moja udawana pewność siebie uleciała i tak oto kroczyłam do celi psychopaty wystraszona niczym kurczaczek. Harleen weź się w garść, nic ci nie grozi. Stanęłam przed drzwiami o numerze 56 i odezwałam się do strażnika.

 - Dave, od dziś to mój pacjent.

- Wiem, Harll- nie lubię tego zdrobnienia- uważaj na siebie- wygrzebałam z teczki plakietkę a on wreszcie spuścił mnie do środka.Panowały tam Egipskie ciemność. Rany...

- Dzień dobry, a może raczej doby wieczór- odezwałam się z mylą pewność, starając się aby moja dolna warga nie drgała. Usłyszałam szelest, przeszły mnie solidne ciarki.

- Kogo tutaj mamy- Nie ma co miłe powitanie. Poczułam jego oddech na karku.- Czyżbyś była moim nowym psychiatrą?

- Tak, nazywam się Harleen Quinzel. Miło mi- uśmiechnęłam się pod nosem- Mógłbyś włączyć światło lub chociaż powiedzieć, gdzie jest włącznik?- Usłyszałam pstryk i nastała światłość. Rozejrzałam się po pokoju, ale zanim go dostrzegłam usłyszałam jego zabójczy śmiech. Spięłam się. - Dziękuję, może usiądziemy?- wskazałam na metalowy stolik na środku pomieszczenia. O dziwo usiadł na krześle bacznie mi się przyglądał więc uczyniłam to samo. Miał strasznie bladą cerę, zielone włosy, zielone oczy, i usta wykrzywione w uśmiechu podkreślone ( to za mało powiedziane) wyrazistą, czerwoną szminką.

- Skoro skończyła pani doktor mi się przyglądać, może zaczniemy?- westchnął, wyraźnie z siebie zadowolony. Speszyłam się i momentalnie zajęłam miejsce.

- Dziś chciałam luźno porozmawiać, poznać pana. Od jutra zaczniemy terapię- odruchowo poprawiłam niesforny kosmyk, chyba muszę kupić lepsze okulary. Dopiero teraz zauważyła, że Joker, nie ma na sobie kaftanu bezpieczeństwa. Cholerka.

- Ależ oczywiście- puścił mi oczko- Może więc nie będziemy się zwracać aż tak oficjalnie. Polubiłem cię więc możesz zwracać się do mnie J bądź Joker, per pan jest nudne i sztywne.

Yeah, don't let me down. Harley & JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz