Gdy skończyłam opowiadać spostrzegłam łzy w oczach Simona.
-Ej nie proszę. To było. Nikt mi nie przywróci rodziny. Łzy są zbędne. Ktoś odchodzi by mógł na jego miejsce wejść ktoś nowy. Pogodziłam się z losem bo nic innego mi nie pozostało.
Zobaczyłam coraz więcej łez na twarzy blondyna. On jest bardzo wrażliwy. Ale to rzeczywistość. Nikt jej nie zmieni.
-Po prostu wzruszyłem się. Jesteś jeszcze młoda a tyle zdążyłaś przejść. To niesamowite, że jesteś taka silna wręcz niezniszczalna. Podziwiam cię.
-Daj spokój. Taki los był mi pisany.-odpowiedziałam neutralnie.
-Dobrze. Musisz zacząć się pakować jeśli chcesz się dostać do Szwajcarii.
-Tak jest Simon!-opowiedziałam chłopakowi.
Jak powiedział tak zrobiłam. Słońce zdążyło już schować się za horyzontem i stawało się ciemniej. Byłam tu tylko jeden dzień a mam wrażenie, że całą wieczność. Gdy do mojej walizki spakowałam ubrania, usłyszałam dzwonek do drzwi. Niby nic takiego. Pani Cornelia otworzyła je a w nich stał...Olaf! Jejku on na pewno przyszedł po mnie!
-Dobry wieczór Cornelio. Pięknie wyglądasz, czy zastałem może umm...Simona?
-Tak, panicz jest w swoim pokoju. Simon zejdź na dół!- krzyknęła gosposia.
-Cokolwiek by się działo, siedź w pokoju.-ostrzegł mnie Simon.
-Oczywiście.- odpowiedziałam ze strachem.
-Nie bój się. Jestem tutaj.
Simon pokierował się na dół, jednak gdy zobaczył Olafa zaczął się dziwnie uśmiechać.
-Witaj przyja...-zaczął Simon.
-Żadnych przyjacielu. Gdzie ona jest?-zapytał wściekły Olaf.
-Jaka ona?-zapytał ze zdziweniem.
-No ona!-krzyknął.
-Sabine? Przecież wiesz, że mnie zostawiła. Zmysły postradałeś?
-Nie ona. Carolina! Coś ci to mówi?
-Przykro mi ale Caro tutaj nie ma.
-Jak to... Napisała, że jedzie do Ciebie.
-Niby po co ona u mnie? Może nie chodzi ci o Carolinę?
-Carolina Braun. Uciekła wczoraj ode mnie. Zachowałem się jak cymbał, zdecydowanie nigdy więcej nie tknę alkoholu.
-Masz rację. Ten alkohol to same problemy Ci sprawia. Nawet dziewczyny mylisz.-prychnął Simon.
-Ty wiesz?-zapytał Olaf.
-O czym?
-O tym, że ja wiem, że ty wiesz.
-Wiem.
-Oddaj mi Idę do cholery! Chcę ją z powrotem.-powiedział Wenig po czym tupnął.
-Ida nie jest zabawką. Dałeś jej nadzieję po czym zbeszcześciłeś ją. Stary tak się nie robi. Najpierw myśl potem rób.
-Zachowałem się jak szuja wiem. Ale naprawdę ją kocham.
-Nie wierzę Ci. Jeśli ta dziewczyna miałaby przez Ciebie znów cierpieć, nie wybaczyłbym sobie tego.
-Wiesz co? Mam Cię gdzieś. I ją też. Obydwoje jesteście siebie warci.-wyszedł trzaskając drzwiami.
-On mnie kocha.
-Gdyby kochał to by nie wyszedł. Daj sobie z nim spokój. To cymbał.
-Ehh...
-Pomyśl sobie. Być może w Zurychu czeka na Ciebie Witek. Twoja wielka miłość.
CZYTASZ
Zakazane...
Historical FictionII Wojna Światowa. 1942 rok. Jestem Ida Skarbek. Mam 18 lat. Jestem Żydówką polskiego pochodzenia. Moja rodzina w 1940 roku została rozstrzelona przez Niemców. Moja mama Ada, tata Izaak oraz siostry Tosia i Hana. Zostałam sama w tym dużym, zniszczon...