Pierwsze Spotkanie

921 132 10
                                    

Czekałem skulony pod ścianą, obawiając się, że moje głośne popiskiwania wzbudziły uwagę, jak nie i gniew, porywczy. Klapa oddzielająca strych od schodów nagle się otworzyła jednak ja nie mogłem się na niej skupić. Moją uwagę przykuł mały pająk, wspinający się po mojej nodze. 

-Złaź! - pisnąłem szybko go strzepując po czym odskoczyłem na jeszcze dalej od okna, uderzając się głową o ukośny sufit. 

Naprawdę się zdziwiłem kiedy zamiast krzyków usłyszałem cichy, spokojny śmiech. Spojrzałem zdezorientowany i lekko przestraszony na mężczyznę przede mną. Siedział na podłodze a nogi zwisały mu przez otwarte wejście, bo nawet gdyby chciał nie mógłby wejść tutaj inaczej niż na czworaka. Albo on był za wysoki albo sufit za niski. Tak czy inaczej, nie skarcił mnie... Tylko się śmiał... I to dość uroczo. To niczym nie przypominało tego głosu z auta, tego wrednego, szorstkiego mężczyzny, który mnie uprowadził. 

-P-przepraszam... -wykrztusiłem w końcu, bacznie obserwując czy oby nic na podłodze się nie rusza - Ja... Tutaj jest po prostu za dużo pajęczyn... i pająków... Wszędzie gdzieś łażą... 

Chłopak jedynie kolejny raz cicho zachichotał i spojrzał na stopy, które właśnie pod siebie podkulałem. Straciłem zainteresowanie porywaczem, teraz liczył się tylko mały, czarny pająk, który kierował się prosto na mnie. Nie dość, że zostałem uprowadzony to jeszcze zjedzą mnie pająki, no świetnie... 
Nim się obejrzałem chłopak strącił zwierzątko z mojej stopy i podejrzewam, że wylatując przez otwarte przejście odwidziało mu się dręczenia mnie. 

-Dziękuję... - uśmiechnąłem się, niepewnie skanując jego twarz.

Na oko był w moim wieku, no może trochę starszy... Ale za to przystojny. Miał świetnie widoczne kości policzkowe i ogóle rysy twarzy. Mimo tego, że w pomieszczeniu panował półmrok mogłem swobodnie go oglądać. 

-Pająki nic ci nie zrobią... - odezwał się w końcu.

Jego głos nie przypominał tego, który dyktował polecenia podwładnym. Był spokojny, miły i taki... delikatny. Zupełnie jak gdyby nie był tym, kim był. Po chwili jednak zmienił wyraz twarzy na bardziej stanowczy i przeczesał swoje ciemne włosy opuszkami palców. Jego ręce również były delikatne i cholernie nie pasujące do obrazka wrednego porywacza. 

-Posłuchaj - odchrząknął - To nic osobistego. Nie musisz się nas bać, jasne? Nic ci nie zrobimy, dopóki będziesz grzeczny. A jeśli chodzi o to, to masz chyba pewne problemy z dyscypliną. Masz być cicho a nie piszczeć na widok byle pajączków... Nie masz skakać, biegać ani nawet chodzić po tej podłodze bo tam na dole wszystko głośno i wyraźnie słychać, więc wiemy kiedy coś kombinujesz. Jedzenie będziesz dostawać trzy razy dziennie, rano, po południu i wieczorem... Chyba, że z jakichś przyczyn będziesz bardzooo głodny, wtedy możemy dać ci coś wcześniej, ale tylko jeśli ładnie poprosisz. Masz być miły i posłuszny, a nikomu nie stanie się krzywda. - powiedział, powoli obniżając nogi na schody - Spokojnie mały, wypuścimy cię gdy tylko na nasze konto wpłynie przelew od Twoich rodziców, nic ci nie zrobimy... nie lubimy rozwiązań siłowych..

Dodał, po czym wyszedł puszczając mi oczko. Zamknął klapę, jak mniemam, na klucz czy kłódkę. Tak czy inaczej nie mogłem jej otworzyć, chociażbym bardzo tego chciał. Usiadłem przy małym oknie i wtopiłem swój pusty wzrok w krajobraz rozciągający się w nieskończoność. Analizowałem jego wypowiedź, lekko się uśmiechając. Problemy z dyscypliną? Wydziały jedzenia? Nie lubią rozwiązań siłowych? Dobre sobie... Nie dość, że mnie porywają, co samo w sobie jest rozwiązaniem siłowych, to jeszcze będą mnie tresować jak małego szczeniaczka? 
Czyli co, powrót do normy? 



2. Zawsze bądź posłuszny 




Nie wiem ile czasu zajęło mi rozmyślanie nad wszystkim co możliwe. Nad tym co mnie spotkało i  nad tym co mnie dopiero czeka. Gdy na dworze zaczęło robić się już ciemno, poczułem jak w moim brzuchu tworzy się istne powstanie. Byłem tak głodny, że zazdrościłem pająkom, że mogą chomikować jedzenie. 
Zacząłem pukać intensywnie w podłogę, domagając się jedzenia i wypuszczenia do toalety. Przecież nie mogą mnie tu trzymać cały czas. Co z moimi potrzebami?
Gdy usłyszałem ostre kroki dobiegające ze schodów, z cichym westchnieniem usiadłem pod oknem, bojąc się konsekwencji swojego "nieposłuszeństwa". Ale przecież jakoś musiałem o siebie walczyć. 

-Musisz być tak głośno? Ma się zrobić niemiło? - warknął ostrym tonem, mężczyzna, którego głosu nie znałem.
 To pewnie ten, który siedział obok kierowcy, bo mówił zupełnie inaczej niż ten półgłówek. 
Był tak wysoki, że stojąc na ostatnim stopniu schodów mógł ze mną rozmawiać i utrzymywać kontakt wzrokowy. Podłoga sięgała mu mniej więcej do klatki przez co lekko się do niego przysunąłem, przechylając głowę. 

-Ja... Jestem głodny... - szepnąłem, spuszczając głowę najniżej jak się dało - Ten pan, który wcześniej u mnie był mówił, że będę dostawać jedzenie trzy razy dziennie... W tym wieczorem... A już jest wieczór... No i muszę do łazienki... Proszę?

Po moim żałosnym dukaniu drzwiczki od razu się zatrzasnęły. Otworzyłem szerzej oczy, po chwili mocno je zaciskając. Miałem ochotę się rozpłakać. 
Porwany, głodny, z pełnym pęcherzem. Świetnie. Ułożyłem się pod ścianą, mocno kuląc, by jakoś przetrwać. Miałem nadzieję, że niedługo mnie nakarmią, dadzą wyjść i po prostu dalej żyć. Nie wiem ile będę czekać na wolność, ale na pewno bardzo długo, skoro moi rodzice nadal nie wpłacili okupu. Może beze mnie jest im teraz lepiej? Tak. Na pewno tak jest. 

Przecież sam tu sobie nie poradzę, jestem kompletnie niesamodzielny a dodatkowa wizja pomiatających mną porywaczy jeszcze bardziej mnie dołowała. Gdybym chciał uciec - od razu by mnie złapali. Jeśli będę się buntować - od razu mnie zastraszą czy pobiją. Jedynym wyjściem jest... bycie posłusznym. 






Calm Down Bae || KaiSooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz