20000122

93 17 1
                                    


Już minęło trochę czasu odkąd moja miłość względem Minhyuka zakwitła, rozkochiwałem go w sobie z każdym dniem coraz bardziej. Mówił mi to. Mówił mi to za każdym razem kiedy go komplementowałem czy bawiłem się jego miękkimi włosami. Powoli odkrywałem co on ma w sobie, co to takiego co mnie przyciągnęło. Myślę, że to te oczy, w których widziałem całą galaktykę. Miały blask, zupełnie jak gwiazdy; on sam nią był - najjaśniejszą i najpiękniejszą jaką kiedykolwiek widziałem na własne oczy. Podziwiałem jego piękno każdego poranka, każdego popołudnia oraz nocy. Kiedy pogrążony był w śnie wyglądał naprawdę bardzo niewinnie, był jak anioł. Składałem drobne pocałunki na jego delikatnej twarzy, która z bliska wyglądała jeszcze lepiej niż z daleka. Mogłem wtedy dostrzec każdy najmniejszy detal, każdą najmniejszą skazę. Był niczym porcelanowa lalka, która była jedną z tych najcenniejszych. Dbałem o niego jak o właśnie taką najcenniejszą porcelanową lalkę, jak o najdroższy kamień szlachetny. Rozpieszczałem go swoją miłością i w zamian dostawałem dokładnie to samo. Najprawdziwszą, najszczerszą miłość, której od tak dawna pożądałem. Nigdy nie zmuszałem go do stosunku, ponieważ doskonale wiedziałem, że to jeszcze nie jest ta pora. Minhyuk nie był psychicznie gotowy na oddanie mi swojej niewinności. Oboje czekaliśmy na ten niesamowity moment. Moim zdaniem było chronienie księżniczki, którą dla mnie był. A ja byłem rycerzem, który miał stać się księciem w niedalekiej przyszłości. Byłem po prostu ogromnym szczęściarzem.
Cały dzień leżeliśmy razem w ciepłym łóżku, obejmowałem go ramieniem a on trzymał głowę na mojej klatce piersiowej. Wsłuchiwał się w bicie mojego serca, zupełnie jakby była to jego ulubiona kompozycja. Uwielbiałem spędzać czas z Minhyukiem. Mogłem go porównać do narkotyku, tak bardzo uzależniał mnie jego zapach, jego obecność, jego oddech.
Był jak najpiękniejsze dzieło sztuki, ale to ja byłem jego odkrywcą i bacznym obserwatorem.
Połykałem go swoim wzrokiem.
Pragnąłem jego miłości.
Jego oddechu.
Jego głosu.
Po prostu pragnąłem Lee Minhyuka.
Byłem szczęśliwy słysząc jego śmiech, widząc ten uśmiech.
Nie uśmiechał się zbyt często, więc tym bardziej był to powód do radości.
Z Hoseokiem nie spotykałem się teraz zbyt często, podobno bardzo zajął się swoją pracą w tej restauracji, chyba awansował. Zastanawiam się jakim cudem, skoro nie miał nawet predyspozycji, żeby pracować jako kelner. Nie był wybitnie zdolny do chodzenia bez potykania się, a co dopiero pracy kelnera. Może znalazł sobie miłość, tak jak ja.
Mieliśmy własne życia, w końcu mieliśmy już dwadzieścia sześć lat i powinniśmy zakładać rodziny a nie biegać po salonach gier czy placach zabaw tak jak to robiliśmy stosunkowo niedawno.
Tęskniłem za nim, w końcu był moim najlepszym przyjacielem i od czasu do czasu mogliśmy się spotkać, ale kiedy zawsze próbowałem go gdzieś zabrać to miał dobrą wymówkę.
Nie wiem czy mnie okłamywał.




****
nie sądziłam, że w takim krótkim czasie jestem w stanie zdobyć aż tyle odsłon! to coś niesamowitego, naprawdę dziękuję za poświęcenie mi swojego czasu i czytanie moich wypocin... za niedługo pojawi się kolejny rozdział!

On ne voit bien qu'avec le coeur, l'essentiel est invisible pour les yeux.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz