Rozdział 3

129 7 0
                                    

Obudził mnie grzmot błyskawicy. Spojrzałam na zegarek. Była równa 7. Zdziwiłam się, że po tych nocnych wydarzeniach zasnęłam. No, ale cóż postanowiłam wstać i powoli zacząć szykować się do pracy. Miałam w niej być na 9, więc jeszcze trochę czasu było.

Pierwsze co zrobiłam to poszłam do łazienki i umyłam włosy. Następnie podeszłam do szafy i wybrałam ubrania. Dziś było zimno i do tego jeszcze teraz była burza, ale prawdopodobnie się już kończyła, ale i tak postanowiłam nie stroić się nie wiadomo jak.

Ściągnęłam z siebie koszulę nocną i założyłam bieliznę, a na bieliznę czarne rurki, czerwoną bluzkę z kołnierzykiem i czarny żakiet.

Postanowiłam iść do kuchni i zrobić sobie śniadanie, a za ten czas moje włosy powoli wysychały. Wyjęłam z szafki czekoladowe chrupki-moje ulubione i z lodówki wyjęłam mleko. Gdy wszystko było już w misce podeszłam do mikrofali i nastawiłam ją na dwie minuty. Za ten czas zrobiłam sobie herbatę i szybko ja wypiłam. Wyjęłam miskę i zaczęłam łapczywie jeść, bo byłam strasznie głodna. Przypomniałam sobie, że wczoraj wieczorem nic nie jadłam i to pewnie dlatego.

Podczas jedzenia myślałam nad wczorajszym zabójstwem. Miałam tyle pytań, na które nie potrafiłam odpowiedzieć. Postanowiła, że dziś w pracy zrobię to co zaplanowałam w nocy czyli poszukam czegoś, a także popytam się tego mężczyzny, która ma dziś do mnie przyjść.

Umyłam miskę i poszłam po torebkę do sypialni. Przyszłam z nią do przedpokoju i zaczęłam ubierać buty. Ubrałam czarne botki na koturnie, a do tego założyłam cienką kurtkę w kolorze miodu. Wzięłam parasolkę i wyszłam z domu.

Kierowałam się powoli po klatce w kierunku schodów. Nie śpieszyłam się zbytnio, bo miałam jeszcze pół godziny do zaczęcia pracy.

Na klatce jak zwykle było cicho. Spojrzałam na te drzwi, w których dzisiejszej nocy było piekło. Nagle zza rogu wybiegł mężczyzna w kapturze i potrącił mnie ramieniem.

-Uważaj jak chodzisz!-krzyknęłam do niego.

-To raczej ty uważaj, laleczko-odpowiedział mi i puścił do mnie oczko.

Ohydny typ.

Pokiwałam tylko głową i wyszłam z klatki. Na dworze już nie było burzy, tylko panowało zimno. Skierowałam się do mojego czerwonego autka. Wsiadłam i ruszyłam. Wiedziałam, którędy jechać dlatego po dziesięciu minutach byłam już pod budynkiem.

Był on cały srebrny, niezbyt duży, ale za to z dużymi oknami. Weszłam do środka. W budynku przywitała mnie sekretarka.

-Dzień dobry pani Wesnel.-powiedziała miło i się do mnie uśmiechnęła.

-Dzień dobry.-odpowiedziałam również się do niej uśmiechając.

Na moje oko miała koło dwudziestki. Miała ładne kręcone, blond włosy, które opadały na jej ramiona i była ubrana w czarną sukienkę z dość dużym dekoltem.

-Pan Smith kazał przekazać, że gdy tylko pani przyjdzie ma się pani pokazać u niego w biurze.-wyznała.

-Dobrze. Dziękuję.

-Zaprowadzić panią?- spytała się mnie.

-Nie dziękuję. Wiem jak trafić-posłałam jej uśmiech na do widzenia.

-Dobrze. Do zobaczenia potem-powiedziała.

Powoli wchodziłam po schodach na piętro. Szłam dosyć długim korytarzem i patrzyłam na drzwi, które mijałam.

O jest!

Doszłam do ostatnich drzwi na tym piętrze i zobaczyłam tabliczkę z nazwą ,,Biuro pana Smitha"

Żniwa KlątwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz