Spotkanie

35 8 0
                                    


  Coś się poruszyło. Krzaki. Spomiędzy drzew wyszedł mężczyzna.   

Wyszedł z rękami wzdłuż ciała. Ubranie ledwo się na nim trzymało, takie zniszczone. Twarz miał bardzo przystojną z brązowymi włosami i fioletowymi oczyma, co zwiastowało, że ich posiadacz włada magią. Spod ubrania można było zobaczyć lekko zarysowane, opalone mięśnie. Swoim wyglądem definitywnie zwiastował kłopoty.  

- A ty to kto?- i wbiła w niego spojrzenie. A ten stał niewzruszony. Nie sprawiał nawet wrażenia, że to go niepokoi. 

- A co ci to tego? Las jest własnością publiczną i każdy może tu przebywać.- I chciał ją obejść ale ona zagrodziła mu drogę. Swallow, po otrzymaniu znaku, oddaliła się od nich. Znów próbował ją ominąć ale ona ponownie zaszła mu drogę.

- Ale natknąłeś na mnie, a ja wolę wiedziec kogo mam pozbawić życia.- Na te słowa się lekko uśmiechnął. Nadal próbował ją ominąć ale nie pozwoliła mu na to.

- Przepuść mnie! Śpieszy mi się, a tracę czas na jakąś idiotkę, która myśli, że mnie pokona tym swoim marnym łuczkiem.

- Chcesz się przekonać?  Na twoim miejscu zastanowiłabym się nad tym dwa razy.A jeśli uważasz, że nie to urządźmy zawody. Widzisz tą gałąź, na której siedzi wiewiórka?-Wskazała mu ją. Wiewiórka siedziała na gałęzi obok swojej dziupli. Pokiwał głową.- Kto trafi w  jej dziuplę ten wygra. Jeśli ja to powiesz mi jak się nazywasz.

- A jeśli ja to mnie przepuścisz. Zgoda?

- Zgoda.

- To pożyczysz łuku?

Dałam mu to o co prosił, gdyż miał na sobie tylko te łachy. Zważył w dłoni i pokiwał w zamyśleniu głową. Podała mu strzałę i nałożył ją na cięciwę. Naciągnął i wymierzył. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, pewnie myślał, że wygra. Wypuścił strzałę. Poleciała idealnie w cel, wbijając się na końcu w lewą stronę dziupli. Parę milimetrów w prawo i wleciałaby do środka. Oddał jej łuk i uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Myślę, że lepiej już pójdę, bo na pewno lepiej nie trafisz niż ja.

- Ja myślę, że się jednak mylisz.- Wzięła od niego łuk. Nałożyła strzałę i wystrzeliła. Poleciała. Wpadła w dziuplę i znikła w niej. Uśmiech znikł z jego twarzy. 

-Więc....

- Jestem Christopher.- Spojrzał na nią intensywnie. Miał tajemniczą minę.- Piękny strzał.

Poszedł przez siebie. Teraz już go nie powstrzymała przed tym zamiarem. Stała i patrzyła za nim, a w oczach miała dziwny blask. Gdy zniknął pomiędzy drzewami, podeszła do konia i wsiadła na niego. Skierowała ją w stronę zamku. Jechały kłusem, nie spiesząc się.

To było bardzo dziwne spotkanie. Jeszcze jej nigdy nie zdarzyło spotkać kogoś podczas trenowania. Od najbliższej osady było jakieś 10 mil, a do zamku 8 mil. Więc nikt jej nie powinien przeszkadzać. Chyba, że miał jakieś niecne zamiary lub ściga go prawo. Była za tym drugim, gdyż nie wyglądał jak morderca. 

-A co mnie to właściwie obchodzi?- zadała sobie pytanie w myślach. I porzuciła ten temat. Zajęła się podziwianiem widoków.

Dojechała do mostu. Po wjechaniu na dziedziniec zsiadła z Swallow i poprowadziła ją do boksu. Ściągnęła z jej siodło i powiesiła je na drzwiach boksu. Zajęła się teraz jej sierścią. Wyczesała ją na błysk i rozplątała czarną grzywę i ogon. Po zakończeniu, zebrała szczotki porozrzucane po całym boksie przez Swallow. Gdy ona była zajęta jej wyglądem, jej się nudziło i urządziła sobie mały konkursik na najwyższy rzut szczotką. Po zebraniu ich wszystkich podziwiała swoje dzieło, gdy za jej pleców ktoś przemówił. 

- Łowczyni, jesteś proszona do komnaty Ryszarda.

Odwróciłam się i skinęłam mu głową na potwierdzenie, a posłaniec znikł jej z oczów. Zebrała rzeczy z boksu i odstawiła je na swoje miejsce. Skierowała się do głównego zamku. Miała przed sobą spotkanie z władcą tego zamku.

ŁowczyniWhere stories live. Discover now