#19 Strach

452 51 9
                                    

Chwyciłam lampę stojącą na szafce nocnej i ostrożnie skierowałam się do drzwi od salonu. Ręce ciągle mi drżały, serce biło jak szalone, a oddech zatrzymywał się po większej ilości tlenu, który wciągałam co chwilę. Można stwierdzić, że zachowanie miałam takie jakbym była w jakieś komorze z gazem bądź czymś takim, próbowałam walczyć sama ze sobą, próbowałam walczyć ze strachem, niestety nadaremnie.

Spokojnie przeszłam przez cały przedpokój i stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do dość małego i skromnego salonu połączonego z indeksem kuchennym. Zacisnęłam pięści na lampie i zagryzłam wargi gotowa stawić pierwszy krok. Już miałam go wykonać gdy poczułam czyjeś dłonie na ustach ciągnące mnie w tył. Próbowałam krzyczeć lecz nie mogłam przez co sama do końca nie wiedziałam czy jest to wina tej dłoni uciskającej moje wargi czy bardziej strachu, który mną zawładnął. 

Lampka nocna, którą trzymałam, spadła na ziemię roztrzaskując się na miliony szklanych kawałków, w uszach odbił mi się tylko dźwięk tłuczonej żarówki. 

Napastnik nie przejmując się niczym przycisnął mój brzuch do ściany w przedpokoju, zabrał dłoń z mych ust i chwycił mnie za nadgarstki. Sprawnie obrócił mną, tak bym tym razem opierała się plecami do ściany, a moje ręce przytrzymał mi nad głową. Dopiero teraz mogłam spojrzeć na jego twarz. To co zobaczyłam wywołało u mnie kompletny paraliż. Nie potrafiłam nic powiedzieć ani nawet drgnąć, a moje oczy otworzyły się szerzej patrząc z przerażenieniem wymieszanym z szokiem na menadżera Gina.

Mężczyzna uśmiechnął się do mnie zadziornie i pogładził mi policzek.

-Nie spodziewałaś się tego, prawda?- powiedział obleśnym tonem plując przy tym.

Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć, a tym bardziej co opowiedzieć mu na jego pytanie.

Zjechał dłonią na moje ramię i zaczął zsuwać koszulkę.

Z moich ust wydał się głośny pisk, a później poczułam ból na policzku.

-Stul pysk, suko.

Po moich policzkach spłynęły łzy, a ja poczułam się jak ptaszek uwięziony w klatce, taka bezradna, bezbronna, bez żadnej drogi ucieczki, po prostu zamknięta.

Dlaczego akurat ja? Dlaczego akurat teraz? Dlaczego robi to osoba, której tak bardzo zaufałam?

Zacisnęłam mocno oczy gotowa na to co ma się wydarzyć ponieważ poczułam dłoń tego oblecha na swoim kroczu rozpinającego mi rozporek.

-Mel~ Wstawaj- usłyszałam łagodny głos w oddali ale wydawał się tak odległy jakby dobiegał z głębi studni bądź czegoś w tym rodzaju. Później ten głos zamienił się w krzyki i przekleństwa, a następnie ręce trzymające moje nadgarstki puściły mnie, a ja osunęłam się po ścianie na chłodne panele. Nie miałam siły by wykonać jakiegokolwiek ruchu, nie miałam siły by podnieść głowę. Czułam drobinki rozbitej żarówki, wbijały mi się w ręce, którymi próbowałam pomóc sobie wstać lecz na próżno ponieważ strach całkowicie przejął nade mną kontrolę. 

-To jeszcze nie koniec.

W moich ustach rozległo się głośne trzaśnięcie i było ono ostatnim co usłyszałam. 

Banned (BTS)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz