Obiad

32 5 1
                                    

Obudziły mnie łaskoczące promienie ciepłego światła. Podniosłam się do pozycji siedzącej i ziewając rozejrzałam się po pokoju. Leżałam w dużym, dwuosobowym łożu z białym baldachimem. Pościel pachniała przyjemną świeżością. Po prawej stronie całą ścianę zajmowało wspomniane wcześniej okno, przez które słyszałam gwar dzieciaków spędzających czas na treningach. Po lewej, przy ścianie stała biała komoda, nad którą wsiało pięknie zdobione lustro. 


Z trudem zwlekając się z wygodnego łóżka, podeszłam powolnym krokiem do lusterka. Stojąc przed nim, zagarnęłam kosmyki włosów które opadały mi na twarz i związałam włosy w kitkę, używając przy tym rzemyka znalezionego w szufladce. Na samej komodzie, leżał również biały grzebień. Rozczesałam nim grzywkę. 


- Od razu lepiej... - westchnęłam. 
- Masz rację - zobaczyłam jak Fenek wchodzi do pokoju. - lepiej ci w związanych włosach - dodał.
- Cześć. - powiedziałam cicho pod nosem opierając się o blat komody.
- Witam Kate - powiedział lekko skłaniając łeb. - Widzę, że nie w nastroju? 
- Ehh, nic nie mów. 
- Jesteś może głodna? - zapytał i zaraz po tym poczułam, jak bardzo chce mi się jeść. 
- Umieram z głodu.
- Przebierz się. W szufladzie na dole masz czyste ubrania a w skrzyni obok buty. Potem wyjdź na korytarz, będę tam na ciebie czekał. 


Zrobiłam jak powiedział Fenek. Założyłam białą bluzkę na krótki rękaw, szare rurki i szare trampki. Stanęłam przed lustrem i wzięłam głęboki wdech i wydech. Teraz wszystko się zmieni. Mam tylko nadzieję, że Alice i Jane czują się dobrze. 


Złapałam złotą gałkę i przekręcając ją otworzyłam drzwi. 


- Jesteś - powiedział Fenek. - Chodź za mną, zaprowadzę cię na stołówkę.


Szliśmy przez prosty, długi korytarz który zbudowany był ze szkła. Pod moimi stopami widziałam zieloną trawę i kwitnące kwiaty. Po prawej stronie znów ukazał mi się widok biegających dzieci. 


- Czy Alice i Jane tu są? - zapytałam.
- Tak. - odpowiedział już innym tonem niż zwykle, tak jakby chciał ukryć w nim emocje które nigdy się u niego nie pojawiały. 


Dalszą drogę przebyliśmy w milczeniu. Co chwila zerkałam na Fenka. Jego spokojny ruch ciała mnie zadziwiał. 

- Jak się nazywacie? To znaczy wy, czyli nasi pomocnicy?
- Zwą nas Animami. To tutaj - powiedział podnosząc w moją stronę głowę. 


Zatrzymaliśmy się przy wejściu do stołówki. Do moich uszu doszedł głośny gwar i zapach jakiejś potrawy. W pomieszczeniu stało około 12 stołów przy których siedziało mniej więcej po 6 osób. Rozejrzałam się po nich i zobaczyłam te same, krótkie, blond włosy jakie zobaczyłam wcześniej. To Alice. 


- Fenek, czy ona mnie pamięta? - zapytałam.
- Naturalnie. Rząd wymazał wam z pamięci tylko to, co mogłoby im samym zaszkodzić. Bo przecież, kto ze Znajd chciałby walczyć dla Rządu? Wpoili wam, że są dobrzy i chcą dla was dobrze. Na razie też tak myśl. 


Zauważyłam, że Fenek nie wydał z siebie żadnego dźwięku, a jednak słyszałam jego głos bardzo wyraźnie. 


- Tak Kate, możemy się porozumiewać między sobą w głowie, telepatycznie. 


Spojrzałam na niego z niemałym zdziwieniem. 


- Jeżeli Rząd dowiedziałby się o czym rozmawiamy, zabiłby nie tylko mnie ale i ciebie, więc dla dobra nas obojga trzymaj buźkę na kłódkę. - dodał. - Ja nie mogę iść z tobą, powodzenia. 

Przytaknęłam mu na znak aprobaty i ruszyłam w stronę Alice. Siedziała na ławce przy stoliku przy ścianie. Była sama. W miarę gdy się do niej zbliżałam, widziałam jak chyba próbuje kroić naleśnika. Miała na sobie Szarą bluzę i te same co ja, ciemniejsze rurki. Na głowie miała głęboki kaptur z którego wypadały nieliczne kosmyki jasnych włosów. Podeszłam do stolika. 


- Czy można się dosiąść? - zapytałam z teatralną miną i lekko skłoniłam się. 
- Kate! - krzyknęła i z uśmiechem na ustach rzuciła się by mnie przytulić.
- Alice, jak dobrze, że nic ci nie jest. - powiedziałam odwzajemniając uścisk.
- Wiesz o co tu chodzi ? - ściszyła głos.
- Opowiem ci później - odpowiedziałam. - Naleśniki? 
- Tsaak, jeżeli można to tak nazwać - powiedziała patrząc z niesmakiem na swój talerz.
- Wyglądają na całkiem w porząsiu.
- Wygląd nie oddaje smaku... - westchnęła. - Są twarde jak cholera! 


Byłam tak głodna, że zdobyłam się na odwagę i zjadłam jednego naleśnika. Popiłyśmy czymś w rodzaju herbaty i odstawiając naczynia usiadłyśmy z powrotem na swoje miejsca. 


Znowu poczułam na sobie to spojrzenie. Rozejrzałam się po siedzących wokoło nas dzieciach i znalazłam ją. To była znowu ta sama ciemnowłosa dziewczyna, co wpatrywała się we mnie po przybyciu do Rządu. Jej spojrzenie było zimne i nieprzyjemne. 


- O co może jej chodzić? - pomyślałam. - Znasz ją ? - zapytałam Alice wskazując dyskretnie dziewczynę.
- Tę brunetkę? - dopytała się. - Nie, ale od kiedy tu weszła, siedzi sama przy stoliku nic nie jedząc.


Dziwne, bo dziewczyna nie spuszczała ze mnie wzroku. Postanowiłam zapytać się Fenka, co o tym sądzi. 


- Fenek, wiesz może kim jest ta dziewczyna siedząca sama przy 4 stoliku?
- Nie, ale myślę, że powinnaś z nią porozmawiać. Coś mi podpowiada, że czegoś się od niej dowiesz.


Nagle przez drzwi do stołówki wszedł wysoki, wysportowany mężczyzna. 


- Witam, witam... witam - powiedział donośnym głosem siadając na jednym ze stolików. - Jak tam obiad? Ja osobiście za nim nie przepadam. - uśmiechnął się. - Nazywam się Matt. Pewnie chcecie się dowiedzieć, po co tu jesteście, więc wszystko wam wyjaśnię. - kontynuował. - Jesteście tu, by szkolić wasze umiejętności lub nauczyć się nowych. Niegdyś byliście przybłędami, złodziejami i dziećmi walczącymi o przetrwanie. Tutaj, dzięki nam, staniecie się cząstką społeczności. 


- Co zrobiliście nam na szyjach? - zapytał rudowłosy chłopak siedzący w grupie dziewczyn.


- Dobrze, że pytasz. To wasze nadajniki a zarazem identyfikatory, pozwalające nam was rozróżnić i znaleźć w razie potrzeby. Oczywiście może zdarzyć się, że znacie swoje imiona, lecz starajcie się ich nie używać w naszej obecności.

Dziewczyna obok rudego chłopaka zaczęła coś do niego szeptać na ucho. Matt wskazał lekkim ruchem brwi na dziewczynę. 


- Wyłączyć obiekt - powiedział bez emocji Matt.


Zaraz po tym zobaczyłam, jak dziewczyna pada na ziemię. Wyglądało to, tak jakby zemdlała. 


- Każdy spisek przeciwko Rządowi, skończy się dla was mniej więcej tak. Nic jej nie jest, obudzi się mniej więcej za 3 godziny. 


Wymieniłyśmy z Alice między sobą kilka krótkich spojrzeń. Postanowiłyśmy się nie odzywać, bo raczej obie nie chciałyśmy trzepnąć głową o ziemię. 


- Możecie się rozejść do pokoi. W pojedynczych będziecie spać już tylko dziś, jutro dobierzemy was po 3-4 osoby na pokój. Animy powiedzą wam co robić dalej. Miłego popołudnia. - powiedział i zaraz po tym wyszedł. 


Ruszyłyśmy z Alice w stronę budynku z pokojami. Przez drogę mało ze sobą rozmawiałyśmy. Wymieniłyśmy ze sobą tylko kilka zdań na temat Jane, czy wszystko z nią w porządku. Żadna z nas nie wiedziała, gdzie ona jest i co teraz robi. Mogłyśmy tylko mieć nadzieję, że wszystko jest z nią dobrze. Rozeszłyśmy się do swoich pokoi.













Gra o ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz