1.

456 28 13
                                    

Luke pov
Stałem właśnie na lotnisku w Sydney, słońce padało mi na twarz, przez co musiałem mieć przymknięte oczy, ale to dobrze, tęskniłem za tym.
- Czas wrócić na stare rejony - mruknąłem sam do siebie, wychodząc z budynku wsiadłem do pierwszej lepszej taksówki.
- Na High street - powiedziałem dość szybko, więc kierowca bez zbędnych pytań zawiózł mnie pod wskazany adres.
---
Wysiadłem z pojazdu i założyłem parę przeciwsłonecznych okularów, miałem ze sobą dosłownie tylko to, portfel i telefon, który i tak był do wymiany.
Byłem w centrum miasta, tutaj mieściła się jedna z siedzib mojego starego kolegi. Wszedłem do wielkiego budynku i spojrzałem na blond sekretarkę, która akurat kończyła z kimś rozmawiać.
Podszedłem do jej biurka i spojrzałem z delikatną wyższością.
- Gdzie jest gabinet pana Brooks'a? - rzuciłem pytaniem.
- Był Pan umówiony? - powiedziała zdziwiona.
-Ja nie muszę być umówiony - odpowiedziałem z lekką irytacją w głosie. - Więc gdzie? - syknąłem.
Dziewczyna podniosła telefon.
- Panie Brooks, ktoś do pana.. Mówi, że nie musi być umówiony.. Wysoki blondyn.. Tak, ma kolczyk - odłożyła telefon i spojrzała na mnie. - Nie wiem kim jesteś,  ale szef każe ci iść do swojego biura, gdy wejdziesz do windy pojedź na ostatnie piętro, jest tam tylko jedna parą drzwi, nie powinieneś się zgubić - przytaknąłem jednocześnie przywracając oczami.
Ruszyłem do windy i pojechałem na 12 piętro, gdy drzwi windy się otworzyły ruszyłem przed siebie i bez pukania wszedłem do gabinetu Beau.
- Hemmings - mężczyzna w garniturze spojrzał na mnie. - Co tu robisz, zapytał i odchylił się na swoim fotelu prezesa.
- Witaj Brooks - rzuciłem i siadlem naprzeciw niego. - Chce wrócić do zawodu, sam rozumiesz - uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Gdy was złapali w Sydney trochę się pozmieniało - rzucił, ale przerwałem mu podnosząc dłoń.
- Beau, znam sie nie od dziś, dobrze wiesz, że gdyby nie to iż długo mnie nie było, to nie przyszedłbym tutaj - spojrzałem w jego oczy.
- Masz rację, jestem ostrożny jeśli chodzi o wprowadzanie do środka nowych ludzi, ale kim bym był, gdybym nie przygarnął Luke'a Hemmingsa? - rzucił pytanie, jednak nie czekał na odpowiedź. - Zwykle nowi, wiesz te tumany, od brudnej roboty nawet nie wiedzą kim jestem, ale ty nie będziesz jednym z nich, jak mówiłem jestem ostrożny gdy wprowadzam kogoś głębiej, jednak wiem, że ty jests odpowiedni by tam się znaleźć - przeprowadził krótki monolog i wstał zza biurka.
- Potrzebuje też mieszkania i trochę rzeczy, bo w sumie nie mam nic przy sobie - rzuciłem i ruszyłem za nim do windy.
- Spokojnie, dostaniesz wszystko, co tylko byś chciał - powiedział spokojnie i wybrał kombinację przycisków, przez co winda zaczęła jechać w dół, jak zgaduje do piwnicy.
a/n
Więc mamy pierwszy rozdział, krótki na rozgrzewkę, co tam u was? Dawno się nie widzieliśmy, więc z góry dziękuję czytelnikom, którzy mimo upływu czasu od końca poprzedniej części wciąż tu są! ^^


Moje dno // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz