Właśnie miałem iść do biura Brooksa, gdy usłyszałem głośne krzyki.
- Ale ja chcę jechać! - usłyszałem głos Belli.
- Nigdzie nie pojedziesz, już ustalaliśmy, że trzymasz się z dala od gangu! - wrzasnął jeszcze głośniej Beau.
Nacisnąłem klamkę, a dwie pary oczu wylądowały na mnie. Zarówno mała, jak i Brooks byli bardzo zdenerwowani, ona wyglądała jakby miała komuś zaraz urwać jaja, a jego twarz przybrała czerwony kolor.
- Zły moment? - rzuciłem, Isabella w tym samym czasie skrzyżowała ręce i usiadła na jednym z foteli.
- Po prostu ten idiota nie chce puścić mnie na akcję - warknęła.
- Nie dziwię mu się - wzruszyłem ramionami, a mój towarzysz jedynie przytaknął ruchem głowy.- Ale dlaczego? - pisnęła i spojrzała pierw na mnie, potem na Beau.
- Bo jesteś moją młodszą kuzynką, dodam, że niepełnoletnią, nie jeździsz nigdy na akcje - dziewczyna jedynie przewróciła oczami - Wiesz co bym zrobił gdyby cokolwiek ci się stało?! Wiesz co bym zrobił gdybyś skończyła tak jak twój brat?! Wiesz?! - krzyknął mój towarzysz, Bella na to spuściła głowę.
Brooks wyszedł z pomieszczenia, ówcześnie trzaskając drzwiami. Ten cały smutek małej uznałem za kolejne zagranie.
- Poszedł, już nie musisz udawać - dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na mnie przeszklonymi oczami, przyznam, że nie tego się spodziewałem. Chyba powiedział coś, co ją ruszyło. W jednej chwili jej ręka znalazła się na moim policzku.
- Pierdol się - wrzasnęła i zrobiła to co Brooks - wyszła, trzaskając drzwiami.
- Widać, że rodzina - mruknąłem sam do siebie.
¤¤¤
- Seks na plaży - mruknąłem do barmanki. Akcja została odwołana, więc ja, jak prawdziwy samiec alfa wybrałem się z bliźniakami Brooks do baru.
- Z chęcią - zaśmiała się kobieta i zaczęła przygotowywać drinka.
- Kurwa, Luke, co tak słabo? - zaśmiał się mój imiennik. - Kolejka czystej! - powiedział tak bardzo szczęśliwy, jak dziecko, które może wybrać dowolne lody w lodziarni.
- Nie chcę się najebać, jak świnia - posłałem mu arogancki uśmiech i spojrzałem w stronę jego brata, który już bajerował jakąś dziewczynę.
Luke był od picia, Jai od ruchania, taki porządek każdemu pasował. Obaj sprawiali sobie przyjemność, no i miał kto wynosić z klubu tego pierwszego.
- A powinieneś, stary - powiedział, wypijając kolejny kieliszek wódki.
- Wiesz, że ja nie z tych - rzuciłem.
- Jeszcze zobaczymy - zarechotał, jednak po krótkiej chwili jego mina wyrażała jedynie skupienie. Patrzył się tępo w jeden punkt.
Ja również zwróciłem tam swój wzrok i co ujrzałem? Małą blondynkę, Bellę, którą bajerował jakiś byczek. Chyba była już dosyć pijana, bo nawet nie wzdrygnęła się, gdy ten położył dłoń na jej tyłku.
Momentalnie wstałem i zmierzyłem do nich.
- Nie wiem - zachichotała mała. Po samym głosie wiedziałem, że na jednym kieliszku się nie skończyło.
- Cześć - podszedłem i objąłem ją w tali, jednocześnie przyciągając do siebie.
- Blondasek - powiedziała z uśmiechem. Oj.. Beau byłby mi wdzięczny.
- Isabell, słyszałem, że już idziemy - powiedziałem, nie dając jej czasu na odpowiedź. Zaciągnąłem ją do wyjścia.
- Ej! Ja już prawie wyrwałam - dziewczyna pisnęła, a ja jedynie pokręciłem głową. - Umiem iść sama - uznała i zaczęła mi się wyrywać.
Dobrze wiedziałem, że sama nie przejdzie pięciu metrów, ale skoro chciała, puściłem ją.
Dziewczyna ruszyła przed siebie i tak jak myślałam, po kilku krokach poleciała w bok.
- Odwiozę cię do domu - powiedziałem i zacząłem ją podnosić.
Miała na sobie czarne spodnie z wysokim stanem i biały crop top z jakimś logiem.
- Nie chce do domu - zachichotała.
- Podaj mi adres - mruknąłem, wsadzając ją do auta.
- Zawieź mnie do bazy - ściągnąłem brwi w geście zdziwienia. - Tam mieszkam blondasku -przewróciła oczami.
- No dobrze - mruknąłem i usiadłem w aucie.. Dobrze, że wypiłem tylko jednego drinka, sam mogę jeździć po pijaku, ale gdy kogoś wożę, wolę być trzeźwy.