Rozdział 6

67 3 0
                                    

Tak też się stało.

Po 3 miesiącach bezsensownego życia, w którym występowała Marisha i jej córka w końcu doszło do ślubu.

Ceremonia i wesele było rozrzutne, ale nie poszedłem tam.

Miałem gdzieś co pomyśli o tym mój ojciec, siedziałem w pokoju i czytałem książkę.

Podczas mojego rozmyślania do pokoju nagle wpadł ojciec.

- Co Ty sobie wyobrażasz, gówniarzu? - zapytał wściekły.

Nie odpowiedziałem.

- Myślisz, że jesteś pępkiem świata? Układam sobie na nowo życie, a Ty mi tylko przeszkadzasz. Nienawidzę Cię bachorze. Wszystko zawsze niszczysz, przez Ciebie Lilian nie żyje, a to Ty powinieneś być na jej miejscu.

Lilian nie żyje? Zawsze myślałem, że moja matka wyjechała i wróci. Nikt nigdy nie opowiadał mi o jej śmierci. To mnie załamało.

- Albo pakujesz w tym momencie swoje dupsko do auta i jedziemy na moje wesele, albo pogadamy inaczej. - nadal mówił.

Zrozpaczony wstałem, potrącając mocno ręką krzesło, tak że upadło i połamało się krzyknąłem - Ty! Wiecznie tylko Ty! Nie liczą się dla Ciebie moje potrzeby?! - wrzasnąłem. - Gdzie byłeś, kiedy Cię potrzebowałem? Zabawiałeś się z kurwami w burdelach, chlałeś i nic poza tym nie robiłeś! Gdzie byłeś, kiedy potrzebowałem ojca, no gdzie?! - bez opamiętania wyrzucałem z siebie wszystko, jako 12 latek, miałem rozbudowane słownictwo.

- Dosyć! Pożałujesz tego!

W tym momencie zdjął swój pasek i uderzył mnie nim kilka razy w twarz, a potem w plecy. Bił mnie tak mocno, że straciłem przytomność. Nie pamiętam, co się dalej stało. Obudziłem się około północy cały zakrwawiony. Bardzo bolała mnie twarz, o plecach nie wspomnę. Moje ciało było ozdobione milionami siniaków, moje oczy były podbite, myślałem nawet, że mam złamane żebra, gdyż moje ciało było bardzo obolałe.

Płakałem, bardzo. Pamiętam, że tamtej nocy, nawet łzy mnie bolały. Moja dusza krwawiła. Nie mogłem się ruszyć, cały czas się trzęsłem. Nie wiedziałem, czemu to zrobił.

Nie przytulał mnie, właściwie nawet nie dotykał, dlaczego więc tak bardzo mnie zranił? Zostałem sam. Straciłem ojca.

Przypomniało mi się, jak powiedział o tym, że powinienem być na miejscu mojej matki, w grobie.

To rozbolało mnie jeszcze bardziej. Co mogłem zrobić jako dziecko?

Leżąc tam cały we krwi, zorientowałem się, że do domu wróciła Marisha z moim ojcem i jej tępa córeczka. Zdecydowałem, że będę udawał że śpię, na wypadek, gdyby chcieli wejść do mojego pokoju. Nie pomyliłem się.

Wszedł do mojego pokoju i zawołał Marishe.

- Marisha! Chodź tutaj. - krzyczał obojętnie.

Przyszła.

- Zobacz co zrobiłem temu smarkaczowi. Niech zdycha w męczarniach.

Kopnął mnie i oboje wyszli. Usłyszałem zamknięcie drzwi na klucz.
To był koszmar.

Gdzie jesteś, mamo? ((UKOŃCZONE))Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz