Byłam kłębkiem nerwów. Jak się ubrać na przyjęcie z okazji ukończenia szkoły, na którym będę odgrywać rolę czyjejś dziewczyny? W ramach swoich przedrandkowych zwyczajów zaprosiłam Claire i Laney, żeby pomogły mi się zdecydować. Claire weszła do pokoju z mrożoną colą w garści i usiadła przy moim biurku. Laney wybrała łóżko, tuż obok ciuchów, które rozłożyłam.
– To jak na razie najmocniejsze propozycje?
– Tak. – Chwyciłam pierwszy zestaw, szorty i lejącą się bluzkę i poszłam do garderoby się przebrać.
– A gdzie Jules? – zapytała Claire.
– Powiedziała, że nie będzie mogła przyjść. – Obiecałam Claire, że się postaram, i choć wcale nie chciałam, żeby Jules przychodziła, zadzwoniłam do niej i ją zaprosiłam.
– Rozmawiałam z nią w drodze do ciebie.
– O, świetnie. Zmieniła zdanie?
– Powiedziała, że jej nie zaprosiłaś.
Wyszłam z garderoby na wpół ubrana.
– Co powiedziała? Zadzwoniłam do niej i powiedziałam, żeby przyszła. Jak to nie jest zaproszenie, to co?
Claire westchnęła, jakby nie wiedziała, której z nas wierzyć.
– Musicie się w końcu dogadać, bo nie przetrwacie następnego roku.
Zaczęłam już się spierać o to zaproszenie, ale umilkłam.
– Czekaj, co takiego?
– Następnego roku... na uczelni.
– Ona... – Wolałam nawet nie kończyć tego zdania.
-- Tak, przyjęli ją na Uniwersytet Kalifornijski. Nie powiedziała ci? Za bardzo była zajęta kopaniem pode mną dołków.
– Nie, nie powiedziała. – Znów schowałam się w garderobie, żeby włożyć bluzkę. Nowina nie była z tych dobrych. W środku wszystko się we mnie gotowało. Postarałam się stłumić to uczucie i wyszłam z rękami na biodrach. – I jak?
– Nie – stwierdziła Laney. – Za zwyczajnie. – Rzuciła mi żółtą letnią sukienkę.
– Mówiła, że ci powie – oznajmiła Claire.
– Pierwsze słyszę. Ale to wspaniale – odpowiedziałam z wnętrza garderoby, bo nie byłam pewna, czy wyraz mojej twarzy szedłby w parze ze słowami. – Zapowiada się wesoło. –Wyglądało na to, że coś będę musiała zrobić, bo w żadnym razie nie zamierzałam przeciągać tego dramatu na studia. – Teraz to zamarzyło mi się, żebyś i ty tam poszła, Laney.
– Wiem. Nie przypominaj mi. Uczelnia publiczna i tak z każdym dniem wygląda straszniej.
– Jeszcze nie jest za późno, żebyś do nas dołączyła – zauważyła Claire.
– Tak naprawdę to jest dla mnie o jakieś cztery lata dobrych ocen i tysiące dolarów za późno na Uniwersytet Kalifornijski.
– Po co komu pieniądze i dobre oceny, skoro istnieją uczelnie publiczne? – rzuciła Claire.
– Powtarzam to sobie od czterech lat – odparła Laney. Wyczułam w jej głosie skrępowanie i przykro mi było, że w szkole szło jej tak ciężko.
Włożyłam sukienkę przez głowę, rozprostowałam ją, a potem wróciłam do nich do pokoju.
– Będziesz się świetnie bawiła, Laney. I będziemy od siebie tylko trzy godziny drogi. Będziemy się ciągle widywały. Poskładała ciuszki, które już przymierzyłam, i raz po raz wygładzała bluzkę.