Frisk
Obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni w lewo słysząc ponownie ten przerażający głos.
Pustka. Jak zwykle nic nie ujrzałam.
Westchnęłam pochylając głowę w dół. Po chwili wyprostowałam się z zamiarem odejścia, jednak poczułam na swoim ramieniu cudzą dłoń.
Wzdrygnęłam się i aż ciarki przeszły mnie po plecach.
Widząc za sobą Sansa pomyślałam, że za chwilę zejdę na zawał.
Serce mi tak szybko biło, że ledwo byłam w stanie mu na cokolwiek odpowiedzieć.- Dzieciaku, co tu robisz? Nie powinnaś być z Toriel? - Zamrugałam kilkakrotnie oczami i wychyliłam się zza jego barków, aby zerknąć na boczną uliczkę, na której daje słowo kilka chwil temu jeszcze był.
Jednak nim się dokładnie przyjrzałam on skierował mój podbródek, zmuszając, abym patrzyła wprost na niego.
- Coś nie tak? - Kiwnęłam przecząco głową, a na jego twarzy zagościł sympatyczniejszy wyraz twarzy.
- Skoro tak mówisz. Przepraszam, ale spieszy mi się trochę. - Wystraszona ciągiem zdarzeń tylko stałam jak słup. Kościotrup za moment zniknął, a ja zostałam sama.
Czy on coś ukrywa? Martwi mnie to wszystko.Postanowiłam z ciekawości zajrzeć do tej alejki.
Poszłam parę kroków przed siebie i skręciłam.
Oczy prawie wyleciały mi z orbit. Kompletnie nic tam nie zastałam, no może oprócz hektolitrów krwi.
Zrobiło mi się nie dobrze od jej smrodu więc szybko opuściłam to miejsce.
Wychodząc trochę zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam na ziemię, lecz wpadłam w czyjeś ramiona.
- Człowieku? Dobrze się czujesz? - Och, to Papyrus.
- Co powiesz na jeszcze jedną rundkę gry? - Uniósł przyjaźnie oczodoły.
- Ja... Śpieszy mi się, może innym razem, Pap. - Wyrwałam się spod jego uścisku. Nie chciałam przebywać w jego domu bo miałam mieszane uczucia co do tego co widziałam.
- Jeszcze wygram, zobaczysz! Nyehehehe! - Powędrował w przeciwnym do mnie kierunku, a ja zmierzałam prosto do lasu.Chciałam jak najszybciej dostać się do ruin.
Idąc samotnie przez gęste krzewy oraz drzewa, nagle dostrzegłam coś kątem oka.
Zatrzymałam się, ale jak zwykle nicość.
Zdenerwowana tym wszystkim ruszyłam przed siebie pozostawiając ślady stóp w śniegu.
- Mądry wybór. - Odezwał się po raz kolejny nieznany mi głos.
- Odczep się ode mnie! Czego chcesz?! - Krzyknęłam w niebogłosy, ale odpowiedzią była monotonna cisza.
Warknęłam pod nosem, wahając się czy się ruszyć, czy może poczekać aż przemówi.
- To nie istotne. Ważne jest to, że twój przyjaciel nie jest taki za jakiego się podaje. - Ciągnął dalej, a ja rozglądałam się na wszystkie strony jak wariatka.
- Nie przemęczaj się ziemska istoto. Jestem po twojej stronie. Przecież byłaś świadkiem jego zachowania. - Zacisnęłam rączki w pięść.
- Ale, ja nie wierzę, że to mógłby być on! - Szybko mi przerwał z ostrzejszym tonem.
- A kto? Jest tylko jeden Sans na tym świecie i dobrze o tym wiesz, prawda? - Przygryzłam wargę, obejmując rękę drugą dłonią.
- Ja... już nie wiem w co mam wierzyć. - Weszłam do domu i tak jak myślałam. Wszystko pozostało w nienaruszonym stanie.Sprzątnęłam pył, a szatę schowałam pod swoje łóżko.
Wytarłam rękawem bluzki pot, spływający po moim czole.
To było cięższe niż myślałam.
Wychodząc na zewnątrz kilka słonych łez rozbiło się o ziemię.
Skuliłam się, opierając ciało o pień drzewa. Objęłam kolana rękoma i schowałam w nich twarz.
Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Chciałam powiedzieć o tym Sansowi, ale on... zachowuje się tak... tak dziwnie.
Ja... dłużej tego nie zniose.
Po krótkiej chwili rozpłakałam się i w tym momencie poczułam jakby jakaś niewidzialna siła mocno mnie przytuliła.
Pociągnęłam nosem i przetarłam zamglone powieki.
- Nie martw się mała. Nie wszystko stracone.
- Straciłam już mamę i Sansa. Co jeszcze mnie spotka?! - Wydarłam się mocniej się kuląc.
- Pokaże Ci coś.C.D.N
CZYTASZ
Undertale: Lost Control ✓
FanficZamiast tego dostałem zakończenie jakiego bym się nie spodziewał. W oddali dało się usłyszeć ciche i przerażające: ''Zapłacisz mi za to''.