VIII ''Narastające problemy''

1.1K 92 97
                                    


Sans 


No dalej pokaż się...

Oczekiwałem tego, że z cienia wyjdzie alternatywna wersja mnie, jednakże trochę mnie zatkało. 

W sumie trochę to złe określenie. 

- Daj sobie siana, Sansy. Tak czy siak nie dasz rady mnie już powstrzymać. - Zachichotała, radośnie zasłaniając usta dłonią. 

Ten irytujący piskliwy śmiech, który przerodził się w psychopatyczny. 

Ślepia, których nie dało się zapomnieć. 

Wszystko było jasne, że stała tuż przede mną Chara, której nie miałem ochoty już więcej spotkać. 

Zabrało mi dech w piersiach i nie byłem w stanie nic z siebie wykrztusić. 

Moje kości lekko zaczęły drżeć ze złości, którą starałem się w sobie stłumić. 

Dziewczyna przede mną uśmiechnęła się, mówiąc. 

- Już wkrótce zobaczysz! Mój wspaniały plan dawno został wprowadzony w życie. - Ścisnąłem dłoń w pięść i zagryzłem zęby, marszcząc brwi. 

Ten bachor za dużo sobie pozwalał. 

Położyłem Frisk na ziemi i pstryknąłem palcami, wtem obok mnie pojawił się wielki gaster blaster, wymierzony prosto w jej stronę. 

Kąciki jej ust poszerzyły się i była gotów mnie zaatakować, jednak nim laser wystrzelił, usłyszałem krzyk Honeya. 

- Czekaj, Sans! Nie! - Niestety nie zdążył mnie powstrzymać, gdyż emocje wzięły nade mną władze i ściana znajdująca się tuż przed moimi oczami, pękła i pozostała z niej jedynie wielka czarna dziura. 

Chara odskoczyła w bok i wybuchła szyderczym śmiechem, podczas gdy sufit groty zadrżał. 

Podłoże za chwile tak samo. 

Rozejrzałem się nerwowo dookoła i zrozumiałem, że zaburzyłem równowagę tej jaskini i w każdej chwili mogła się zawalić. 

- Sans, chodźmy stąd zanim wszystko runie! - Krzyknął wyższy szkielet, podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramię, ale ja wyszarpałem się, odsuwając od niego i wciąż zapatrzony w potwora, nie byłem w stanie skupić się na niczym innym, jak na unicestwieniu jej. 

- Sans, proszę! - Powtarzał za mną głos Papka, a ja zawahałem się, gdy miałem wystrzelić kolejne smocze jamy w stronę dziewczyny. 
Ją to bardzo bawiło, w końcu spojrzała na mojego towarzysza. 

- Och, nie zauważyłam cię wcześniej. - Wydawała się być zaintrygowana i szła w jego stronę. 

Nagle kawałek skały z sufity spadał centralnie na nas. 

Honey chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do tyłu, gdyż ja bijąc się z myślami, cały w nerwach nie wiedziałem co mogłem zrobić. 

Najchętniej rozerwałbym ją na strzępy. 

Ostatecznie przygniotło ją to, a przynajmniej tak to wyglądało. Gdyż zatrzymując się podniosła głowę i w niezadowoleniu przywitała się z ogromnym kawałkiem skały. 

- Mieliśmy uratować, Frisk pamiętasz? - Przysunął mnie do siebie i patrzył mi prosto w oczy, zmartwionym wzrokiem. 

Potrząsnął mną, żebym się opamiętał spod żądzy rozlewu krwi Chary i biorąc głęboki oddech, uspokoiłem się. 

Papyrus podszedł do leżącego na ziemi dzieciaka i podnosząc ją, wrócił do mnie oraz kładąc mi dłoń na barku, przeteleportowaliśmy się z miejsca zagrożenia. 

Undertale: Lost Control ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz