Sans
Kropelki potu spływały po mojej czaszce.
Liczyła się każda sekunda, jeden fałszywy ruch i mogło być po mnie.
Dlatego ostrożnie i w pełnym skupieniu, przemieszczałem się w jego stronę.
Uradowany, wyszczerzył zęby w uśmiechu i machnął ręką w moją stronę.
Wyczułem to i przewidziałem, że tak zrobi, więc szybko rzuciłem się na lewo i przeturlałem po podłodze.
Kości jednak wciąż leciały w moją stronę, ponieważ użył na nich niebieskiej magii i zmienił trajektorie lotu, dlatego oderwałem się od ziemi jak poparzony.
Uniknąłem ich po raz drugi.
Zatrzymałem się na ugiętych kolanach i wciąż będąc atakowanym przez wroga, użyłem teleportacji, aby pojawić się tuż za nim.
Zrobiłem to i jego broń wbiła się w moją lodówkę, zamiast w moją głowę, a ja wziąłem rozmach i kopnąłem go butem w twarz, gdy odwrócił się w moją stronę.
Zrzuciłem go ze stołu, ale robiąc salto do tyłu, przysiadł na jednym z blatów i otarł rękawem bluzy krew, która wyciekała spod jego ust, po oberwaniu ode mnie.
Podnosząc się, wypluł krew na podłogę i przeleciał mnie wzrokiem od stóp do głów.
Prawdopodobnie obmyślał jakąś taktykę czy nowy ruch, ale ja nie czekałem na niego, tylko od razu skoczyłem z trzema blasterami za moimi plecami.
Wystrzeliły równocześnie, ale on ominął je z łatwością.
Wydobył się okropny huk, szkła w oknach popękały, a lampa, która oświetlała to pomieszczenie zgasła.
W ścianie mojego domu powstała ogromna dziura i wciąż można było słyszeć dźwięki pęknięć fundamentów.
Skupiony jednak byłem na atakowaniu go.
Złapałem w niebieską magię i rzuciłem w kierunku lecących na niego kości.
I nagle usłyszałem odgłosy tupania oraz czyjś nieregularny oddech.
Odwróciłem się w stronę źródła dźwięku i ujrzałem wystraszonego Honeya, Dust zdziwił się widząc go i najwyraźniej nie był tym faktem zadowolony.
Nie zwróciłem przez chwilę na niego uwagi, więc wykorzystał to i uwalniając się, uderzył mnie pięścią w twarz.
Syknąłem i zaparłem się nogami, żeby utrzymać równowagę.
Podniosłem ręce w górę, w ramach obrony przed jego kolejnymi ciosami, ale na szczęście wyższy szkielet od razu ruszył mi z pomocą i strzelił w niego kilkoma blasterami.
Parę z nich trafiło w jego ubranie i rozerwało je, co troszkę go zdenerwowało.
Warknął i spojrzał na mojego towarzysza, marszcząc brwi i wyszczerzając zęby ze złości.
- Ught. Nie wtrącaj się! - W oka mgnieniu pojawił się tuż przy nim.
Mocno się wściekł i tak szybko go dopadł, że ledwo zdołałem mrugnąć, a on już się przy nim znalazł.Milimetry ich dzieliły, a ja nie zdążyłem nic zrobić, mogłem tylko patrzeć, jak chwyta go za bluzkę i wykręcając ją, popycha go prosto w stronę niszczarki.
Następnie pcha jego czaszkę w stronę ostrzy i przytrzymując go, ciężarem swojego ciała, podnosi klapę.
Później jedyne co widziałem to tryskająca krew, która umazała moje ściany, podłogę oraz całą bluzę Dusta, który puszczając martwego Papsa, rzucił mi mordercze spojrzenie.
CZYTASZ
Undertale: Lost Control ✓
FanficZamiast tego dostałem zakończenie jakiego bym się nie spodziewał. W oddali dało się usłyszeć ciche i przerażające: ''Zapłacisz mi za to''.