~ 012 ~

31 8 1
                                    

- Laura?
- Nieobecna.
- Co się z nią dzieje? Jest chora? - zapytała, przenosząc wzrok z dziennika na nastolatka. Mateo wzruszył ramionami, po czym położył się na ławce. Był maksymalnie wyczerpany. Do domu wrócił o trzeciej w nocy, a zasnął praktycznie nad ranem. Całe kilka godzin szukał dziewczyny na mieście. Nie znalazł jej. Szatynka zapadła się pod ziemię. A najgorsze było to, że chłopak nie miał zielonego pojęcia, gdzie ona jest. Przecież... Mogło się zdarzyć dosłownie wszystko! Gdyby tylko wiedział, że jest w bezpiecznym miejscu i nic jej nie grozi, to byłby odrobinę spokojniejszy. A tutaj, jak na złość nie było wiadome o niej nic!
Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi. Nauczycielka oderwła wzrok od dziennika i spojrzała na wejście do klasy.
- Proszę! - powiedziała, powoli podnosząc się z krzesła.
Po kilku sekundach do klasy weszła dwójka policjantów. Kobieta o ciemnych włosach i wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna po czterdziestce.
- Dzień dobry - powiedziała ciemnowłosa - Jestem Julietta Rico, a to komisarz Daniel Vidas. Moglibyśmy zadać klasie parę pytań?
- Oczywiście - powiedziała nauczycielka uśmiechając się delikatnie.
- Laura Romero - zaczęła kobieta - Wasza koleżanka. Niedawno na policje zostało zgłoszone jej zaginięcie. Czy ktoś nie wie czegoś istotnego w tej sprawie?
Nastolatkowie patrzyli przez chwilę na kobietę, po czym zaczęli miedzy sobą cicho szeptać. Nagle Abraham poczuł delikatnie szturchnięcie w ramię, więc się odwrócił.
- Czego? - mruknął patrząc niezadowolony na twarz blondyna.
- Stary... Czy to nie była przypadkiem twoja laska? - zapytał szeroko się uśmiechając. Mateo delikatnie przymrużył oczy. W tym momencie miał ogromną ochotę wstać i wymierzyć mocny cios w zęby tego barana.
- I co z tego?
- Nie wiesz co się z nią stało? - zaśmiał się krótko.
- Leon... Daj mi spokój - jęknął, po czym obrócił się w stronę tablicy.
- Ej ludzie! Mateusiowi szmata uciekła! - krzyknął na całą klasę, przez co wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Abraham szybko się odwrócił piorunując blondyna wzrokiem.
- Nigdy nie nazywaj Lauty szmatą - mruknął cicho, po czym zabrał zeszyt chłopaka i uderzył nim go w twarz.
- Proszę o spokój! - krzyknął mężczyzna, przez co klasa momentalnie ucichła - A waszą dwójkę mam na oku - kiwnął głową w stronę Leona i Abrahama. Mateo wystawił swojemu koledze język, po czym ponowie obrócił się twarzą do tablicy.
- Ta sprawa jest naprawdę ważna, więc chcielibyśmy zebrać jak najwięcej informacji. - powiedziała funkjonariuszka. Gdy po paru sekundach nie uzyskała żadnej odpowiedzi westchnęła ciężko, a następnie wyjęta z czarnej torby zgiętą na cztery równe części karteczkę, a następnie ją rozłożyła.
- Abraham Mateo. - przeczytała głośno. - Który to jest? - zaczęła mierzyć wzrokiem całą klasę. Nastolatek gdy tylko usłyszał swoje imię i nazwisko wstrzymał oddech. Dopiero po kilku sekundach uniósł swoją dłoń ku górze.
- To ja - wyszeptał prawie niesłyszalnie, z wzrokiem wlepionym w ławkę.
- Chcielibyśmy z tobą porozmawiać na osobności.
- Teraz?
- Im szybciej tym lepiej - wzruszyła ramionami - Chodź na korytarz - dodała, po czym razem ze swoim towarzyszem opuścili klasę.
- Dostaniesz za swoje - blondyn zaśmiał się cicho. Abraham tylko wywrócił poirytowany oczami, równocześnie podnosząc się z ławki i ruszając w stronę wyjścia z klasy. Gdy tylko znalazł się na korytarzu od razu zamknął drzwi i spojrzał pytająco na dwójkę stojącą przed nim.
- Jak dobre były twoje stosunki z Laurą? - zapytał mężczyzna.
- Byliśmy parą..
- Jak długo?
- Kilka miesięcy - uśmiechnął się.
Mężczyzna wyjął z kieszeni swojego munduru niewielki notes i otworzył go na losowej stronie. Następnie nabazgrolił kilka liter na białej kartce papieru.
- Kiedy ostatnio się z nią widziałeś? - patrzyła na chłopaka obojętnie.
- Jakieś... Kilkanaście dni temu.
- A może dokładniej?
- To była... sobota... szóstego lutego - uśmiechnął się.
- Co robiliście?
- Rozmawialiśmy.
- W jakich godzinach?
- Nie pamiętam - podrapał się po głowie. - To było po południu. Między czternastą, a szesnastą chyba.
- Słuchaj chłopczyku - mężczyzna popatrzyła na niego wrogo. - Chyba, czy na pewno? Bo to robi różnice.
- A pan pamięta co robił prawie dwa tygodnie temu w godzinach popołudniowych?
- Na penwo coś bardziej pożytecznego niż ty - mruknął.
- Daniel - kobieta delikatnie szturchnęła swojego towarzysza w ramię. 
- No co? 
- Nic - wywróciła oczami. - Musisz nam powiedzieć wszystko co wiesz w tej sprawie - zwróciła się w stronę nastolatka.
- Oczywiście - uśmiechnął się do niej.
- Zabierzmy go do aresztu - mruknął czterdziestolatek.
- Nie - powiedziała stanowczo. - Znasz przepisy...
- Dlaczego niby miałbym trafić do aresztu? - wtrącił chłopak patrząc na kobietę.
- Jesteś głównym podejrzanym - westchnęła.
- Czemu? - uniósł jedną brew do góry.
- Ponieważ Laura spędzała najwięcej czasu z tobą, a wszystkie zebrane dowody, chociaż jest ich naprawdę niewiele wskazują na ciebie...
- Przysięgam, że nic nie zrobiłem!
- Spokojnie - uśmiechnęła się - Narazie musimy zbadać całą sprawę. Opowiedz wszystko co wiesz...

*   *   *

Leżał na łóżku, z głową wtulona w poduszkę. Do uszu miał włożone słuchawki, w których płynęła muzyka. Po rozmowie z policją jego humor zniszczył się maksymalnie. Przecież on nic nie zrobił! Nie miałby serca skrzywdzić Laury. Dalej nie rozumiał dlaczego jest głównym i w zasadzie jedynym podejrzanym. Przecież... szatynka mogła po prostu uciec! A dowodów na pewno nie mieli żadnych. Jedynie to tylko zeznania...
- To na pewno przez tego skurwiela - mruknął do siebie.
Ojciec Laury. Nigdy go nie lubił. Więc teraz skoro Laura gdzieś uciekła wykorzystał sytuację i na pewno nagadał policji coś na niego. Albo... Nie wykorzystał sytuacji, tylko po prostu ją stworzył. Co jeśli on zamknął gdzieś swoją córkę i teraz próbuje całą winę zwalić na niego!
Nagle poczuł czyjąś ciepłą dłoń na swoim ramieniu, przez co momentalnie się obrócił. Jego oczom od razu ukazała się twarz Esperanzy. Szybko zdjął słuchawki z uszu i posłała jej pytające spojrzenie.
- Jakiś chłopak do ciebie przyszedł.
- Marcos?
- Nie - skrzywiła usta. - Marcosa znam... Jakiś blondyn. Czeka na dole.
- Już idę - uśmiechnął się, po czym podniósł z łóżka i ruszył w stronę wyjścia z pokoju. Czyżby Leon postanowił złożyć mu wizytę?
Gdy tylko znalazł się w korytarzu od razu zobaczył swojego gościa. Zatrzymał się w miejscu i z wielkimi oczami popatrzył na wysokiego chłopaka.
- No co się tak gapisz? Ducha zobaczyłeś? - zapytał patrząc na niego z poirytowaniem.
- Javier... Co tu robisz?
- Stoję - mruknął, po czym wszedł do środka domu i zamknął za sobą drzwi. - Co zrobiłeś z Laurą?
Ciemnowłosy zaśmiał się kręcąc głową.
- Amdzia już ci doniosła?
- Gdzie ona jest?
- Nie wiem - wzruszył ramionami.
- Nie powinieneś pilnować swojej dupy?
- Zważaj na słowa Cano.
- Będę mówił co mi się podoba - odpowiedział otwierając drzwi.
- Ale nie o Laurze. Zasługuje na szacunek. Zresztą jak każdą dziewczyna.
- Jakby ta mała larwa wróciła dajcie mi znać - zaśmiał się, po czym opuścił mieszkanie.
- Skończony palant - powiedział pod nosem, przekręcając klucz w drzwiach.

No Habrá Mañana // AMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz